Przejdź do treści

Wywiad z pomysłodawcą utworzenia Ostoi Ciemnego Nieba w Wielkopolsce

Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Tomaszem Zarasiem - pomysłodawcą utworzenia Ostoi Ciemnego Nieba w miejscowościach Izdebno i Chalin (powiat międzychodzki w Wielkopolsce), który od kilku lat realizuje projekt powołania trzeciego parku ciemnego nieba w Polsce. Pan Tomasz jest również członkiem poznańskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii.

 

Czy pamięta Pan, jaki czynnik spowodował, że zainteresował się Pan astronomią?

Tomasz Zaraś: Trudno mi podać jakiś konkretny przypadek lub jakieś wydarzenie, które zapoczątkowało moją przygodę z astronomią. To dojrzewało we mnie przez te wszystkie lata. Jeszcze za czasów dzieciństwa i szkoły podstawowej uwielbiałem godzinami leżeć na kocyku pośrodku podwórka i wpatrywać się w niebo pełne gwiazd. A w mojej okolicy, noce były i są naprawdę bardzo ciemne, a niebo upstrzone gwiazdami po horyzont. Zawsze to wszystko działało na moją wyobraźnię. Czasami coś poczytałem o astronomii, obejrzało się program typu ''KWANT'' lub ''SONDA''. Dopiero u schyłku 1999 r. zacząłem coś więcej robić w tym zakresie. W książkach i prasie szukałem informacji na tematy astronomiczne. W 2000 r. wpadła mi w ręce książka pod tytułem Niebo – Poradnik Użytkownika. Napisał ją David H. Levy, kanadyjski miłośnik astronomii. Po jej przeczytaniu jeszcze bardziej zabrnąłem w astronomiczną przygodę.

 

Jaki był Pana pierwszy sprzęt obserwacyjny?

T. Z.: Takie rzeczy zapadają nam w pamięci najdłużej. Moim pierwszym sprzętem jakikolwiek miałem, była połówka lornetki, bodajże niemieckiej firmy. Otrzymałem ją od znajomego z pracy. Znalazł ją gdzieś i mi ofiarował, wiedząc, że interesuje się niebem i przyrodą. Nie miała dużego powiększenia. Wtedy jeszcze nie wiedziałem czego szukać na niebie i gdzie patrzeć. O ile pamiętam, z jej pomocą nie dostrzegłem nic nadzwyczajnego. Może przez jej wątpliwą jakość. Inaczej się miała już sprawa z lornetką, którą mi pożyczył kolega z tej samej pracy. Ironią losu znów była to połówka lornetki, ale już niezepsuta, lecz lornetka mono o ogniskowej 8 x 30. Pamiętam, że wiosną w 2000 r. wychodziłem z nią na podglądanie nieba. Pierwszym obiektem gwiazdowym, jaki zaobserwowałem był gwiazdozbiór o dźwięcznej nazwie Warkocz Bereniki, Coma Berenices. Było to nocą z 9 na 10 czerwca tego samego roku. Wiem to dokładnie, gdyż pozwoliłem sobie zajrzeć do mojego dziennika obserwacji z tego okresu, jaki prowadziłem od samego początku mojej przygody z gwiazdami. Jest on teraz dla mnie bezcenny.  Naszkicowałem w nim nawet kształt widzianego gwiazdozbioru. Kojarzył mi się on bardziej ze Słoneczkiem narysowanym przez dziecko lub pająkiem niż warkoczem.  Tej samej nocy, pierwszy raz patrząc na Księżyc przez lornetkę, ujrzałem kratery i morza zastygłej lawy. Powiększenie nie było wielkie, ale w tamtym czasie cieszyłem się bardzo z tego, co mogę zobaczyć i poznać. Tego samego miesiąca, kilka dni później, przez przypadek znalazłem na niebie gromadę gwiazd tworzącą coś jakby wieszak. Opisałem to nawet w jednym z listów do Janusza Wilanda (obecnie Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii – przyp. red.), który przesłał mi wtedy fotografię, jaką kiedyś wykonał z tym samym obiektem i wytłumaczył, że to Wieszak w Lisku. Tej pamiętnej nocy zobaczyłem też gromady gwiazd w Okolicach Perseusza, dziś nazywanych przez wielu  żartobliwie ''Chichotkami''. Mija 15 lat, a widok ich jest mi bliski i zachwyca jak obraz samego Księżyca przez teleskopy, które ofiarował mi Janusz Wiland.

 

Czy często wyjeżdża Pan poza miejsce zamieszkania w celu prowadzenia obserwacji?

T.Z.: Co do wyjazdów obserwacyjnych, to są naprawdę rzadkie. Zwykle wyjeżdżam w ramach wsparcia osobowego i sprzętowego, jeśli koledzy z mojego oddziału PTMA organizują jakieś obserwacje astronomiczne na większą skalę. Zwykle jest to Przeźmierowo pod Poznaniem, gdzie kawał dobrej popularyzatorskiej roboty wykonuje Łukasz Wojtyniak z Adamem Tomaszewskim z Poznania, którzy są założycielami POA - Przeźmierowskiego Obserwatorium Astronomicznego. Zwykle sam goszczę miłośników astronomii na swojej posesji, gdzie warunki obserwacyjne są wspaniałe.

 

Czy pamięta Pan, kiedy pierwszy raz zetknął się z terminem zanieczyszczenie świetlne?

T.Z.: To było zdaje się pod koniec 2010 r., kiedy dowiedziałem się na forum portalu „AstroCD” o istnieniu takiej organizacji, która do dziś nazywa się ''Stowarzyszenie Polaris- OPP''. Jej członkowie powołali do życia w 2004 r. Program Ciemne Niebo - polską filię partnerską IDA (International Dark Sky Association). W 2006 r. działacze skierowali apel do ważniejszych ministerstw w kraju, między innymi do MSWiA czy Ministerstwa Kultury. Pamiętam, że treść tego apelu wywołała na mnie duże wrażenie. Sporo się tam dowiedziałem o skali problemu.

 

Skąd wziął się pomysł na Pana aktywne zaangażowanie w walce z zanieczyszczeniem świetlnym?

T.Z.: Gdy byłem małym chłopcem, bardzo lubiłem przyrodę, a mieszkając u podnóży Puszczy Noteckiej tak urokliwej nie trudno o to. Należałem nawet do Ligi Ochrony Przyrody za czasów szkoły podstawowej. Marzyło mi się wtenczas by stworzyć tu kiedyś jakiś rezerwat przyrody. Z zapałem opowiadałem o swoich nie tyle planach, co raczej dziecinnych marzeniach. Przez te lata ktoś mnie wyprzedził. Utworzono Sierakowski Park Krajobrazowy, ''Obszary Natura 2000'', jak i również wiele rezerwatów, ostoi dzikich zwierząt itd.


Jak tylko przeczytałem te wszystkie informacje o programie Ciemne Niebo Polska, o tym co udało się stworzyć działaczom programu w Sopotni Wielkiej i w Górach Izerskich, przez głowę przebiegła mi jedna ulotna, aczkolwiek brzemienna w skutki myśl: ''przecież, może to wypalić u nas?!''. Od tego czasu zaczynałem myśleć, co w tej sprawie zrobić. Często gościłem na stronach serwisu Ciemne Niebo. Bardzo mnie zainspirowało i zarazem spodobało mi się to wszystko, czego tam się dowiadywałem.
Postanowiłem się odezwać do przedstawicieli programu. Był koniec 2010r. Na maila odpisał mi Piotr Nawalkowski, Prezes Programu Ciemne Niebo. Zaproponował mi, abym napisał coś na stronach serwisu. Tak powstał z początkiem 2011r. pierwszy jakikolwiek tekst, poświęcony moim zamiarom wprowadzenia ochrony nieba nad Izdebnem (kliknij aby przeczytać).
Otrzymywałem również materiały drogą pocztową od Programu Ciemne Niebo.  Podczas pamiętnego tranzytu Wenus, zaprosiłem na wspólne obserwacje zjawiska między innymi przyjaciół z Przeźmierowskiego Obserwatorium Astronomicznego,  zainteresowałem też lokalne media. Przyjechał Redaktor Naczelny naszego Tygodnia Międzychodzko - Sierakowskiego. Wtedy wspomniałem mu o moich pomysłach i poczynaniach w sprawie ochrony tego wyjątkowego skrawka ciemnego nieba w naszej gminie. Obiecał, że kiedyś mnie odwiedzi i zrobimy o tym specjalny reportaż. Dotrzymał słowa. Tak po jakimś czasie ukazał się materiał w prasie pod wymownym tytułem''Izdebno – Astronomiczna Enklawa?''.


Od tego czasu zyskałem wielkiego sprzymierzeńca w zmaganiach o ciemne niebo, jakim okazał się Redaktor Naczelny Krzysztof Sobkowski.

 

Jak się Panu układa współpraca z lokalnym samorządem w świetle prac nad Pana projektem?

T.Z: Ważnym, można by rzecz znamiennym krokiem, było przygotowanie małej konferencji w Sali Wiejskiej w Izdebnie, gdzie doprowadziłem do dialogu środowisk astronomicznych, przedstawicieli agroturystyki, władz lokalnych w osobie Pani Sołtys, Burmistrza miasta i gminy Sieraków, a także Radnego Sejmiku Wojewódzkiego, oraz kilkoro innych gości. Zaś wielkim osiągnięciem był przyjazd działaczy Programu Ciemne Niebo z Podbeskidzia, oddalonego o 700 km, na czele z Prezesem Nawalkowskim, który wygłosił wspaniały wykład o ideach i zaletach ochrony ciemnego nieba.


Konferencja ta dzięki zaproszonemu znajomemu Redaktorowi, po publikacjach w lokalnej prasie i w Głosie Wielkopolskim, odbiła się głośnym echem w regionie.


Ciemne Niebo Polska przygotowywało dokumenty treści porozumienia z władzami naszej gminy i przedstawicieli rady miasta i gminy. Moim zadaniem od tamtej chwili, było zdobywanie listów poparcia dla naszych idei. Zabiegałem o nie wśród lokalnych placówek kultury, edukacji itd. Przychodziły do mnie też listy poparcia drogą elektroniczną oraz tradycyjną.


Wreszcie dostałem wiadomość, że dokumenty i treść porozumienia zostały wysłane do Rady Miasta i Gminy w Sierakowie. Wstawiłem się osobiście na sesję Rady, gdzie wywołany do odpowiedzi, naświetliłem zebranym moje zamiary by chronić ciemne niebo nad Izdebnem.


Nie powiodło się, a porozumienia nie podpisano. Ale rozmawiałem z Panem Burmistrzem i jego zastępcą, który obiecał mi, że jeszcze się spotkamy razem i porozmawiamy na ten temat, gdyż bardzo go to zaciekawiło. Również dotrzymał słowa. Z Panem dr Arkadiuszem Świderskim, Wiceburmistrzem, spotkaliśmy się w grudniu 2013 r. Rozmowa była długa i interesująca dla nas obu. Po jakimś czasie, z jego ręki powstała uchwała o ochronie ciemnego nieba w gminie Sieraków.


Pojawiły się pierwsze problemy, które udało się rozwiązać dzięki specjalnemu pismu, jakie wystosowałem do wszystkich zainteresowanych, głównie do Rady Miasta i Gminy, mówiącemu o naszych zamiarach i intencjach oraz zaletach i korzyściach całego projektu. Uspokoiło to sceptyków. Pismo zostało podpisane przeze mnie, Panią Sołtys Krystynę Araszkiewicz oraz wszystkich członków rady sołeckiej Izdebna. Podobne pismo wystosował Ośrodek Edukacji Przyrodniczej w Chalinie, gdzie też chcieliśmy zainicjować Ostoję Ciemnego Nieba.


Wreszcie 25 marca 2014 r. Rada Miasta i Gminy, podjęła uchwałę o ''ochronie ciemnego nieba, rozwoju astronomii obserwacyjnej, astro- turystyki i tworzeniu Ostoi CN''.


Podpisano również porozumienie z Programem Ciemne Niebo, w sierpniu tego samego roku.
Jesienią w Izdebnie pojawiły się już pierwsze lampy zgodne z wymogami ochrony ciemnego nieba.
Cały czas staram się promować naszą Ostoję Ciemnego Nieba. Sporo piszę i rozmawiam z ludźmi gdy tylko jest ku temu sposobność. Dopilnowałem, by OCN w naszej gminie miała swoje logo. Nie spoczęliśmy na laurach i dalej realizujemy różne plany i pomysły.

 

Pamięta Pan jakieś niecodzienne bądź komiczne zdarzenie dotyczące swojej działalności związanej z walką z zanieczyszczeniem świetlnym?

T.Z.: Było jedno zabawne zdarzenie, kiedy pewnego razu w sklepie spożywczym w sąsiedniej wsi, pani ekspedientka po pojawieniu się w prasie publikacji o konferencji w Izdebnie, przeczytawszy tam o ciemnym niebie, zapytała mnie wprost: ''czy wy chcecie zamknąć przestrzeń powietrzną nad nami? Samoloty nie będą mogły latać?''. Ja w odpowiedzi rzekłem, że tacy radykalni w działaniach nie będziemy, choć wcale nie byłby to taki głupi pomysł. Zabawnie to wyszło, ale człowiek zdaje sobie w takich sytuacjach sprawę, jak ta problematyka jest jeszcze ludziom bardzo mało znana, by nie rzec obca.

 

Jak Pan ocenia zmiany w Polsce dotyczące ochrony ciemnego nieba na przestrzeni ostatnich 5 lat?

T.Z.: Ja tak naprawdę zajmuję się zagadnieniem od 2011r., z czasem zdobywając coraz więcej wiedzy na ten temat, próbuję sobie wyrobić jakieś zdanie. Ze swoich spostrzeżeń, zauważam zmianę na lepsze, zdecydowanie. Dzieje się tak z pewnością dzięki popularyzacji idei ochrony walorów ciemnego nieba. Przyczynia się do tego coraz więcej ludzi, już nie tylko Uniwersytet Wrocławski bądź Krakowski czy Program Ciemne Niebo Polska, ale również ludzie, towarzystwa i instytucje, miłośnicy astronomii tacy jak ja. Znam również przypadek z Poznania, gdzie znajduje się ''Przedszkole Małych Astronomów''. Właścicielka placówki mocno zabiega, by poprawić warunki ciemnego nieba tak, by mogła prowadzić obserwacje ze swoimi małymi podopiecznymi. Poznaliśmy się na jednym ze spotkań naszego poznańskiego oddziału PTMA.


Ludzie nie tylko widzą wspaniałe niebo, ale zaczynają też dostrzegać problem tam gdzie go nie ma, bo jest za dużo sztucznego światła. Do zmiany na lepsze, przyczyniają się bez wątpienia różne spotkania astronomiczne, obserwacje itd. W wielu przypadkach uczestnikami są dzieci i młodzież ze szkół podstawowych, gimnazjów, liceów itd. Sporo się o tym mówi i pisze. Żyjemy w czasach, kiedy przepływ informacji jest lepszy i dociera do różnego grona odbiorców.

 

Jak Pan myśli, jak będzie wyglądała Polska, Europa i świat za 10 lat w aspekcie ochrony nocnego krajobrazu?

T.Z.: Tego nikt nie wie. Zawsze człowiekowi pozostaje cień nadziei, że wszystko potoczy się w dobrym kierunku. Będziemy ustawicznie popularyzować nasze idee i próbować promować to wszystko nie tylko w Polsce, ale również za granicami naszego państwa. Może nie wszędzie będzie możliwe wrócenie do warunków takich, które cieszyłyby nie jednego miłośnika astronomii, ale za każdą wymienioną starą latarnią ten świat i niebo będzie lepsze.


Co do samej Polski, mogę być bardziej spokojny, gdyż naprawdę widzę duży postęp. Myślę, że parków ciemnego nieba i ostoi takich, jaką tutaj stworzyliśmy, będzie przybywać

 

 Co jest według Pana najbardziej kluczowe w walce z zanieczyszczeniem świetlnym?

T.Z.: Ważną sprawą w zabieganiu o ochronę nieba, jest przede wszystkim wytłumaczenie wszystkim zainteresowanym, na czym polega to wszystko. Ludzie często z dystansem podchodzą do tego, podejrzewając iż zamierzamy całkowicie wyeliminować oświetlenie uliczne, a to zaczyna budzić zakłopotanie i sprzeciw. Należy dotrzeć do jak najszerszej  rzeszy osób. Korzystając ze wszystkich możliwych środków. Zainteresować media lokalne itd. Zawsze znajdą się ludzie, którzy są otwarci na nowe rzeczy i chętnie wesprą działania, które mają służyć  nie tylko lokalnej społeczności, ale wszystkim, którzy zmierzają w strony, gdzie być może powstaną kolejne ostoje ciemnego nieba.

 

Dziękuję Panie Tomaszu za rozmowę i życzę powodzenia w dalszej działalności.

T.Z.: Bardzo dziękuję za rozmowę oraz za zainteresowanie tematem.

 

Wywiad przeprowadził Grzegorz Iwanicki w 2015 r.