Przejdź do treści

Przemysław Rudź jest osobą dobrze znaną miłośnikom astronomii, a to za sprawą pięknie wydanych książek popularyzujących astronomię (Niebo na weekend, Atlas nieba, Niebo).

W ubiegłym roku Rudź objawił swoją inną wielką muzyczną pasję. Nagrana przez niego płyta „Summa Technologiae” (wspominałem ją w „Uranii” 6/2009) szybko zyskała grono wielbicieli i stała się jedną z najlepiej sprzedających się płyt z polską muzyką elektroniczną.

Przemysław Rudź - Cosmological Tales

Druga płyta z kompozycjami Przemysława jest zatytułowana Cosmological Tales (Kosmologiczne opowieści) i o niej chcę tu napisać więcej.

Płyta zaczyna się utworem Through The Planck Era (Poprzez erę Plancka), który sprawia wrażenie, jakby autor posłuchał rad mistrza Hitchcocka dla młodych reżyserów, iż dobry film (kryminał) powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem powinno już tylko napięcie rosnąć. Po tym energetycznym kawałku otrzymujemy chwilę wytchnienia na początku drugiego utworu The God Particle's Dance (Taniec boskiej cząstki1), jednak po chwili w leniwie rozlewające się plamy dźwiękowe wdziera się dość łagodny, lecz zdecydowany ciąg sekwencerowy budzący lekkie skojarzenia z dokonaniami Marka Bilińskiego (nie da się ukryć, iż pan Marek jest w naszym kraju swoistym guru dla wielu młodych twórców el-muzyki).

Trzeci utwór zaczyna się jeszcze bardziej łagodnie, by po minucie-dwóch zacząć hipnotyzować słuchaczy sekwencjami przypominającymi klimatem stare, „kosmiczne” nagrania Tangerine Dream. W pewnym momencie utwór zostaje zdominowany mocnymi „błyskami” dźwięków, wszak tytuł tej kompozycji to Let There Be Light (Niech stanie się światło).

Czwarta kompozycja zatytułowana Islands Of The Universe (Wyspy Wszechświata), wbrew naszej wiedzy (czy raczej — niewiedzy) na temat formowania się galaktyk, jest bardzo stonowana i zapewne opisuje stan kontemplacji owych wysp, jaki może towarzyszyć obserwatorowi mgławicowych obiektów ciemnego nieba.

We Live Here (Tu żyjemy) to tytuł piątego utworu na płycie. Aż chce mi się żartobliwie powiedzieć, że w nim mamy jedno wielkie lanie wody! Ot, kompozycję tę tworzy subtelny temat fortepianowy snuty na tle dźwięków ulewnego deszczu i sporadycznych odgłosów burzy. Wszak Ziemia — nasz kosmiczny dom — to jak na razie jedyna znana nam wodna planeta, a woda równa się życie i ten fakt dobitnie podkreśla kompozytor.

Utwór zamykający płytę nosi tytuł Disputable Future (Nieznana przyszłość, a może lepiej Dyskusyjna przyszłość). Dzięki wzbogaceniu syntezatorowych dźwięków żywą grą na gitarze elektrycznej mamy tu swoisty dialog instrumentów, niczym dysputy kosmologów na temat przyszłości naszego Wszechświata.

W sumie jest to bardzo interesująca i przemyślana płyta. Nie ukrywam, iż bardziej mi się podoba od poprzedniego dzieła Rudzia. Jak widzę, w internetowym sklepie z muzyką elektroniczną „Cosmological Tales” zajmuje właśnie pierwsze miejsce w kategorii najczęściej kupowanych! Podejrzewam, że nie tylko ja niecierpliwie czekam na trzecią płytę z zapowiedzianego przez autora tryptyku. Tym bardziej iż wszystkie te płyty wyróżniają się świetnie zrealizowanymi graficznie okładkami z pewną ideą przewodnią i bardzom ciekaw, co kryje w swym wnętrzu ta kolejna.

(Źródło: „Urania — PA” nr 5/2010)
  1. Zapewne chodzi tu o bozon Higgsa.