Przejdź do treści

Astronomia rozwoju

X DEKADA URANII – CREDO REDAKTORA!

ASTRONOMIA ROZWOJU

Podczas swoich licznych spotkań z Czytelnikami, opowiadam o Uranii, tradycji tytułu i mojej osobistej motywacji pracy redakcyjnej i na temat roli astronomii w życiu społecznym, tak jako historycznego źródła kultury, jak i współczesnej lokomotywy nowoczesności. Niejeden raz spotykam się z prośbą bym te poglądy opublikował, bo opinia stuletniej Uranii może stanowić argument dla wielu ważnych, społecznych inicjatyw, tak lokalnych jak i ogólnopolskich grup i środowisk miłośników astronomii w starciu z władzą. Od kilku numerów zamierzam choć we fragmentach zawrzeć to „wyznanie wiary”, w którymś ze wstępniaków dwumiesięcznika, ale wciąż ta szansa znika pod naporem aktualności. Na szczęście internet jest bardziej rozciągliwy niż papier.


Kopuła teleskopu OGLE w Obserwatorium Las Campanas w Chile. Fot.: Krzysztof Ulaczyk / Wikimedia Commons.
Polscy astronomowie, mimo, ze stanowią nieliczną grupę naukowców, dokonują jednych z najbardziej spektakularnych odkryć w dziedzinie pozasłonecznych układów planetarnych, gwiazd zmiennych, ekstremalnie energetycznych cząstek promieniowania kosmicznego i wielu innych. Odkrywca pierwszego pozasłonecznego układu planetarnego Aleksander Wolszczan, albo Romuald Tylenda, który zinterpretował pierwsze zaobserwowane w Galaktyce zderzenia gwiazd, czy przede wszystkim Bohdan Paczyński, jeden z najwybitniejszych astrofizyków XX wieku, mogą i powinni być idolami i wzorcami do naśladowania. Projekty polskich astronomów, m.in. satelity naukowe Lem i Heweliusz, projekt 100-metrowego radioteleskopu, a nade wszystko genialny projekt OGLE, mogą i powinny być przedmiotem dumy narodowej.

Również polscy miłośnicy astronomii często osiągają poziom profesjonalnej nauki. Zmarły niedawno Paweł Maksym był światowym ekspertem w dziedzinie badania zakryć gwiazd przez planetoidy, wymarzonego programu naukowego dla kujawsko-pomorskiej sieci astrobaz. Przemysław Żołądek w nadzoruje i rozwija sieć stacji bolidowych na terenie całej Polski, co prowadzi często do określenia współrzędnych prawdopodobnych spadków meteorytów. Wreszcie Michał Żołnowski i Michał Kusiak od lat prowadzą efektywne poszukiwania nowych planetoid i komet odnotowując setki odkryć. Intensywne poszukiwania i badania planetoid, w kontekście odkrywania pozasłonecznych układów planetarnych, mają współcześnie pierwszoplanowe znaczenie naukowe dla zrozumienia powstania, ewolucji i trwałości Układu Słonecznego. Wiedza o orbitach i zjawiskach dotyczących bliskich planetoid ma też znaczenie praktyczne, co pokazała niedawna katastrofa w Czelabińsku. Pomimo skatalogowania większości, nawet mniejszych asteroidów bliskich orbity Ziemi upadek tego meteoroidu był zupełnym zaskoczeniem. Wreszcie imiona kosmicznych odpowiedników nazw geograficznych, krajów, miast i ludzie, może być pretekstem do znakomitej promocji ich ziemskich „bliźniaków”, do przypomnienia i upamiętnienie ciekawych i wartościowych ludzi, związanej z nimi historii a nawet anegdot.


Sala Kongresowa Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie wypełniona do ostatniego miejsca podczas koncertu i widowiska multimedialnego Moc Klasyki - Planety, na którym grano m.in. Planety Holsta. Fot.: Trinity.
Niebo i astronomia, zdają się być źródłem całej kultury, zrodzonej z refleksji nad pięknem i niezmiennością nieboskłonu. Religia, sztuka, filozofia i dopiero od kilkuset lat nauka, to na przestrzeni wieków cztery filary kultury i podstawy cywilizacji. Nieprzypadkowo planety noszą imiona bogów. Kopernik tworząc swój heliocentryczny model, w dużej mierze kierował się motywacją estetyczną i religijną. Kepler, nie mówiąc o astronomach starożytnych, nie mogli się wyzbyć złudnych nadziei na związek astronomii z muzyką. Naskalne obrazy ludów pierwotnych wielokrotnie przedstawiały obrazy konstelacji i układów gwiazdowych, np. Plejad. W czasach współczesnych astronomia, w dalszym ciągu jest inspiracją dla wielu kompozytorów (np. Planety Holsta, Kosmogonia Pendereckiego), plastyków, performerów i innych (np. Instytut B-61).


Od wielu lat pogłębia się w Polsce proces obniżania poziomu i wymagań w nauczaniu nauk przyrodniczych i matematyki w szkołach. Całe roczniki maturzystów kończącego się właśnie wyżu demograficznego oszukiwano szeroką ofertą edukacyjną na powstających lawinowo uczelniach, głównie prywatnych i coraz dziwniejszych kierunkach studiów. Jedyne „laboratoria” naukowe tych szkół to co najwyżej wyposażone w tablice, ławki „klasy”, często nawet niezasługujące na nazwę sali wykładowej z prawdziwego zdarzenia. Co gorsza, do wyścigu po studentów ruszyły również renomowane uczelnie państwowe, inwestując stosunkowo łatwe do zdobycia środki europejskie w kubaturę, a nie w najnowocześniejszą aparaturę i infrastrukturę stricte badawczą. Utrzymanie tego trendu przez następne dekady, doprowadzi do wykształcenia kolejnych zastępów bezrobotnych, podczas gdy leczyć nas będą chińscy lekarze, a budować mosty będą chińscy inżynierowie. Wzrost zainteresowania młodzieży naukami matematyczno-przyrodniczymi i technicznymi to strategiczne zadanie powstrzymania upadku cywilizacji i gospodarki w naszym kraju.

W tej sytuacji zainteresowanie szerokich warstw społeczeństwa, a zwłaszcza młodzieży astronomią, może być szansą na cywilizacyjny rozwój Polski, wypełnienie wydziałów politechnicznych złaknionymi wiedzy studentami i zatrzymanie wzrostu bezrobocia wśród wykształconych humanistów. Dziś poprzez edukację astronomiczną, krzewi się nie tylko wiedzę astronomiczną i zainteresowanie niebem, ale edukuje młodzież i promuje akcje społeczne związane z obcowaniem z kosmosem. Badania socjologiczne w krajach rozwiniętych pokazały, że poprzez astronomię i różnorodne obrazy nieba najłatwiej zainteresować młodzież naukami matematyczno-przyrodniczymi, a przede wszystkim matematyczno-technicznymi. To mogą być zarówno wyszukane zdjęcia z Teleskopu Hubble’a i największych teleskopów naziemnych, jak i własne, robione dla relaksu amatorskie fotografie głębokiego nieba, albo poszukiwania estetyczne w dziedzinie astrokrajobrazu.

W wielu krajach procywilizacyjne zrozumienie roli astronomii stało się istotną częścią polityki państwa. Hiszpania, w której w latach siedemdziesiątych praktycznie w ogóle nie było zawodowych astronomów, poprzez zainwestowanie w rozwój astrofizycznych badań kosmicznych i budowę wielkich obserwatoriów, dziś jest potęgą nie tylko w dziedzinie astronomii, ale skutecznie opiera się kryzysowi gospodarczemu. W Chinach buduje się kilka kilkudziesięciometrowych i jeden kilkusetmetrowy radioteleskop. Od niedawna w Tajlandii wybudowano dosłownie w dżungli 2,5-metrowy, znakomicie wyposażony teleskop optyczny, a w ośrodkach, które moglibyśmy nazwać „powiatowymi” postawiono 40 znakomitych, nowoczesnych teleskopów półmetrowych, gotowych tak do obserwacji naukowych, jak i wizualnego zapoznania się z niebem przez szeroką publiczność.

II wojnę światową przetrwało w Polsce kilku, może kilkunastu astronomów. Pierwszego powojennego magistra astronomii, którym był zmarły niedawno profesor Konrad Rudnicki, doczekaliśmy się w roku 1949, po blisko 10-letniej przerwie. Dopiero otwarcie w połowie lat pięćdziesiątych Planetarium Śląskiego, a zwłaszcza początek prowadzonej tam Olimpiady Astronomicznej, stały się ważnym źródłem odradzania się nowej, powojennej generacji astronomów, dziś mimo braku środków i dużego obserwatorium, dokonujących znaczących postępów w nauce. Ale to jest tylko czubek góry lodowej! W ostatnich dwóch latach, kiedy gościłem na finale Olimpiady w Chorzowie, pytałem uczestników o dalsze życiowe plany. Za każdym razem na ponad dwudziestu finalistów najwyżej 1-2 osoby wybierała się na astronomię, natomiast kilkanaście deklarowało wybór studiów technicznych na politechnikach, i rzadziej na uniwersytetach. Bardzo podobnie rozkłada się to wśród uczestników finału Ogólnopolskiego Młodzieżowego Seminarium Astronomicznego w Grudziądzu.

W Polsce również, tam gdzie powstały obserwatoria szkolne, większość związanej z nimi młodzieży wybiera studia politechniczne. Dotyczy to zarówno uczniów wychowanych przy już 40-letnim szkolnym obserwatorium i planetarium w Grudziądzu, ale też absolwentów posiadającego od kilku lat własne obserwatorium Zespołu Szkół Autonomicznych w Gdańsku. Młodzież jeszcze długo po maturze wraca do „swojego” obserwatorium, przyjeżdżając najczęściej z rozsianych po całej Polsce politechnik. Podobną rolę odegrają zapewne w niedługim czasie kujawsko-pomorskie astrobazy, zwłaszcza, że zbudowano je w małych miasteczkach, a nawet gminach gdzie edukacja matematyczno-techniczna jest szczególnie zaniedbana, a odziaływanie astrobaz na lokalne środowisko daleko wykracza poza granice macierzystej szkoły.

Od blisko 100 lat, znaczącą rolę w rozwoju miłośniczych obserwacji nieba, edukacji poprzez astronomię i upowszechnianiu wiedzy pełni Urania, jak się okazało najstarszy poświęcony astronomii, popularnonaukowy tytuł na świecie. Do dziś otrzymuję wzruszające listy najwierniejszych i najstarszych czytelników Uranii, prenumerujących pismo od 1945 roku! Czy to może być tylko zbieg okoliczności, że praktycznie wszyscy są emerytowanymi profesorami politechnik? Przykładem podobnej przeszłości, związanej z Urania i wybudowanym pod bokiem, Planetarium Śląskim, może być również inżynierska, profesorska i polityczna kariera Jerzego Buzka, czemu dał wyraz w udzielonym czasopismu wywiedzie (Urania 6/2013).

Kolejną pilną potrzebą, tak na skalę ogólnoświatową, jak i lokalną, jest porozumienie interdyscyplinarne. Urania stara się uczciwie wypełniać tę misję w dziedzinie astronomii. Dziś nie jest właściwie możliwe rozumienie prac naukowych wykraczających poza ramy wyspecjalizowanej dziedziny badawczej danego naukowca. Porozumienie i zrozumienie pomiędzy różnymi dziedzinami i dyscyplinami naukowymi, zakładając uczciwość badaczy, jest tylko możliwe na bazie języka popularnonaukowego. Dotyczyć to może najważniejszych spraw dotyczących Ziemi, jak np. rzetelnej dyskusji na temat klimatu, a zwłaszcza udziału czynnika antropogenicznego w jego kształtowaniu.

Maciej Mikołajewski
URANIA
Redaktor Naczelny