Odkrywca innego świata. Łunochod 1
O Łunochodzie 201 wiadomo bardzo niewiele – jedyne, co jest pewne, to jego wyjątkowo przykry koniec w katastrofie rakietowej tuż po starcie. Jak dokładnie wyglądał i jakie wyposażenie miał - nie wiadomo. Można się jedynie domyślać, że bardzo przypominał on (zarówno pod względem wizualnym – 1700 x 1350 x 1600 mm oraz średnica koła: 510 mm – jak i aparaturowym) swojego brata-następcę – Łunochoda, który na pokładzie statku kosmicznego Łuna typu E-8, przy pomocy rakiety nośnej Proton z sukcesem opuścił ziemską atmosferę i bezpiecznie dotarł na „Nocnego Księcia”. Od momentu, gdy ogłoszono bezproblemowy start obu pojazdów, zyskały one nowe „imiona” – „jedna z wielu” Łuna E-8 stała się Łuną 17, zaś ośmiokołowy księżycowy wehikuł jest od tamtej pory Łunochodem 1 (indeks COSPAR: 1970-095A).
Łuna 17 miękko osiągnęła powierzchnię Księżyca 17 listopada 1970 roku, niedaleko Morza Deszczów (Mare Imbrium). Łunochod po specjalnej rampie zjechał na powierzchnię naturalnego ziemskiego satelity i rozpoczął swoją trwającą niemal rok przygodę na Srebrnym Globie.
Pokryty srebrną folią model Łunochoda 1. Źródło: RIA Novosti / spacemodels.nuxit.net
Kosmiczne laboratorium (na kółkach)
Dużym zagrożeniem dla kosmicznego pojazdu w tak niekorzystnym środowisku, jak niemalże pozbawiony atmosfery obcy świat, jest gradient temperatury – układy elektryczne i elektromechaniczne wehikułu mogą albo zupełnie zamarznąć, albo się przegrzać. Przy pojazdowi w czasie księżycowych nocy było wystarczająco ciepło, konstruktorzy wyposażyli go w atomowe urządzenie grzewcze wykorzystujące umieszczone w zewnętrznym zasobniku radioizotop polonu 210 (ciepło rozprowadzane było przy pomocy rur grzewczych); w czasie księżycowego dnia Łunochoda chronił odbijający nadmiar promieniowania słonecznego lakier. Słońce nie było jednak „samym złem” dla mechanicznego odkrywcy – jego ogromna, okrągła pokrywa, w czasie księżycowej nocy ułożona na wierzchu baliokształtnego nadwozia, w czasie aktywności pojazdu była podnoszona, odsłaniając swoją wewnętrzną stronę, całą pokrytą ogniwami fotowoltaicznymi ładującymi akumulatory łazika. Pojazd badał otoczenie przy pomocy małego urządzenia kopiącego, wiertła i wielu przyrządów naukowych, na które składały się: detektor promieni X, dwa spektrometry oraz astrofoto-, magneto- i radiometr. Wszystko sterowane przez umieszczone wewnątrz krągłego nadwozia sterowniki oraz komputer pokładowy. Ważnym wyposażeniem pojazdu były cztery kamery – trzy przednie i jedna boczna; ta ostatnia i dwie przednie były w stanie wykonać zdjęcia panoramiczne i stereoskopowe Księżyca, czwarta przednia kamera zaś służyła tylko i wyłącznie do nawigacji wehikułem.
Księżycowe filmy
Łazik był sterowany w czasie rzeczywistym z Ziemi przez pięcioosobową grupę inżynierów. Sterujące sygnały radiowe odbierał przy pomocy anteny stożkowej średniego zysku i czterech ogólnokierunkowych niskiego zysku anten w formie sterczących tyczek, informacje zwrotne wysyłał przy pomocy nakierowanej na Ziemię trzeciej, dłuższej anteny o dużym zysku. Był w stanie poruszać się z prędkością 1 lub 2 km/h, zarówno do przodu, jak i do tyłu (miał więc cztery biegi). Skręcał poprzez różnicowanie prędkości obrotowej kół lewych i prawych; hamował przednimi kołami przy pomocy hamulców elektromagnetycznych. Mógł wspinać się po księżycowych stokach o nachyleniach do 45 stopni; jeśli próbował wjechać na stromszy teren, czujnik przeciwprzeciążeniowy kół automatycznie wyłączał jego napęd. Aby ułatwić zadanie swoim ziemskim kierowcom, Łunochod 1 przesłał ponad 20 tysięcy analogowych transmisji telewizyjnych – co prawda o niskiej rozdzielczości, jednak już samą transmisję takich danych „z innego świata” w tamtych czasach można uznać za sukces. Klatki łunochodowych filmów są łatwe do odróżnienia od łunochodowych zdjęć – jak wiadomo, kineskopowa telewizja analogowa wykorzystuje wiązki elektronów przebiegające poziomo, tworzące linie poziome, na które podzielony jest obraz; zdjęcia z pojazdu zaś były skanowane celem przesłania ich na Ziemię liniami biegnącymi pionowo.
Łunochod 1 miał estymowany czas „życia” na Księżycu wynoszący trzy księżycowe dni. Stało się jednak inaczej – dzielny pojazd był aktywny przez prawie cztery razy tyle czasu. W czasie jedenastej nocy księżycowej wehikuł zaczął powoli zamarzać. Oficjalne wyłączenie pojazdu nastąpiło 4 października 1971 roku, w rocznicę startu Sputnika 1. Panel sterowania pojazdem (wskaźniki, ekran główny i guziki nadające kierunek ruchu) przekazano do muzeum. Łunochod 1 przekazał na Ziemię mnóstwo materiału zdjęciowego i filmowego, wykonał również wiele cennych pomiarów (np. twardości gruntu księżycowego i pomiaru promieniowania rentgenowskiego w warunkach braku atmosfery). Pojazd przejechał łącznie 10540 metrów (odległość była na bieżąco mierzona przy pomocy dodatkowego, chudego, oczujnikowanego piątego koła, toczącego się za pojazdem).
Drugie życie (wieczne?)
Jednak nawet po „śmierci” na powierzchni Srebrnego Globu dzielny księżycowy odkrywca wciąż miał pozostać przydatny naukowo – na mocy specjalnego porozumienia francusko-radzieckiego na pojeździe umieszczono, wśród naukowej aparatury, również specjalne, francuskie zwierciadło, tzw. retroreflektor (odbłyśnik) – miał on za zadanie odbijać wysyłane z Ziemi promienie światła laserowego. Pomiar czasu „przelotu” fotonów ze stacji nadawczej do retroreflektora i z powrotem pozwala bowiem bardzo dokładnie (do 1 centymetra!) zmierzyć bieżącą odległość między Ziemią a Księżycem. I tu Łunochod 1 sprawił naukowcom dość niepokojącą niespodziankę – po wysłaniu w jego kierunku laserowych impulsów nie zarejestrowano absolutnie żadnych impulsów powrotnych. Łunochoda zwyczajnie nie było tam, gdzie podobno się zatrzymał. Bezskutecznie poszukiwano go przez następne kilkadziesiąt lat, wysyłając laserowe mrugnięcia w kolejne miejsca na Księżycu. Twórcy teorii spiskowych zapewne zacierali ręce, twierdząc, iż dowodzi to faktu, że cała misja została sfałszowana; realiści mogli twierdzić, że albo wehikuł w jakiś sposób samoczynnie odtoczył się gdzieś dalej, albo przewrócił, został zniszczony przez uderzenie meteorytu lub zwyczajnie na Ziemi odebrano błędne dane co do jego pozycji, a on sam stoi sobie bezpiecznie „gdzieś tam” i najzwyczajniej w świecie czeka na odnalezienie. Całe szczęście prawdziwy okazał się ten ostatni powód – w kwietniu 2010 r. okrążająca Księżyc sonda Lunar Reconaissance Orbiter (LRO) wykonała fotografię powierzchni „Księcia Nocy”, na której zauważono stojącego sobie, jak gdyby nigdy nic, Łunochoda 1. Prędko wysłano w jego kierunku laserowy impuls – mrugnięcie powrotne pojawiło się lada moment, pokazując, że retroreflektor pojazdu jest w bardzo dobrym stanie, o wiele lepszym, niż się spodziewano. I tak oto pierwszy kosmiczny samobieżny robot, chociaż już nie jeżdżąc ani nie mierząc, dalej wykonuje swoją misję – od 2010 r. w jego kierunku pomknęły setki, jeśli nie tysiące laserowych impulsów pomiarowych, zaś on sam świadczy o niezwykłej determinacji i sukcesach w podboju Kosmosu – stojąc w nieprzeniknionej, księżycowej ciszy, ma szansę przetrwać na powierzchni Srebrnego globu nawet miliony lat. O ile wcześniej oczywiście nie zniszczy go niespodziewany impakt meteorytu lub ktoś najzwyczajniej w świecie go nie rozgrzeje i nie uruchomi…
Tomasz A. Miś