Przejdź do treści

Babcia w kosmosie

 

radio

​Autor zdjęcia: Indra Projects / Unsplash.
  

W dniu 31 grudnia 2024 zakończyliśmy konkurs literacki Nowe Dzienniki Gwiazdowe. Poniżej prezentujemy opowiadanie pt. „Babcia w kosmosie” nadesłane na ten konkurs przez Joannę Król:

 


 

Joanna Król

 

BABCIA W KOSMOSIE

 

– Babciu, te twoje racuchy z jabłkami są przepyszne! – Mikołaj oblizał palce i cmoknął głośno. Wytarł dłonie w serwetkę. – Nigdzie nie jadłem lepszych. Normalnie „ niebo w gębie”!

– Porównanie godne kogoś kto zajmuje się niebem – zaśmiała się babcia.

– Ale ja babciu zajmuję się kosmosem!

– Jak zwał tak zwał, dla mnie to jest to samo. – Odpowiedziała babcia dosyć stanowczo.

– Dzisiaj nie będę się z tobą kłócił, babciu. Po pierwsze bo nie mam ochoty, a po drugie nie mam dzisiaj czasu. Mam odczyt na konferencji. I to za godzinę, więc muszę już się zbierać. – Mówiąc to już zakładał kurtkę i szybko zanim babcia zdążyła coś powiedzieć podszedł do niej i pocałował w czubek głowy.

 

Ale babcia nie dała się tak zbyć. Zerwała się z krzesła.

– Zapakuję parę racuchów. Weźmiesz sobie na kolację, albo na jutro.

– Jesteś kochana, chciałbym zostać dzisiaj dłużej, podyskutować z tobą, ale niestety taka praca. Na konferencji muszę być.

– Wy młodzi nigdy nie macie czasu dla nas starych, zresztą na nic nie macie czasu!

– Babciu jesteś niesprawiedliwa, przecież staram się być u ciebie dwa razy w tygodniu.

– Tak wiem, wiem – babcia demonstracyjnie założyła ręce na piersiach, ale oczy jej zaszły łzami. Nie chciała robić wyrzutów wnukowi, starała się być samodzielna. Była sprawna fizycznie i na umyśle i to cieszyło wszystkich. Ale ta samotność! Samotność doskwierała najbardziej. Zapakowała racuchy i wręczyła wnukowi.

 

– Myślisz o tym całym kosmosie, a zapominasz o własnym żołądku. A ja mam tutaj swój kosmos i krążę po nim jak satelita i zawsze coś pysznego z tego kręcenia jest.

 

Mikołaj zaśmiał się serdecznie i jeszcze chwilę stał oparty o framugę drzwi. Babcia machnęła na niego ściereczką, którą przed chwilą przetarła stół.

– No leć już bo się spóźnisz – w ten sposób starała się ukryć emocje.

– Do zobaczenia babuniu, trzymaj za mnie kciuki.

– Będę! – odpowiedziała babcia i wzięła się za porządki w kuchni.

 

Na stole stały jeszcze talerze i szklanki, ale przysiadła jeszcze tam gdzie przed chwilą siedział chłopak. Z małego przenośnego radia dobiegała muzyka, to „Zima” Antonio Vivaldiego. Koncert skrzypcowy z „Czterech pór roku”. Piękne i energetyczne dźwięki wyrwały Babcię Hannę z zamyślenia, biorę się za zmywanie pomyślała i przeszła w kierunku zmywaka. Wtedy zobaczyła zieloną teczkę, leżała na krześle obok. To Mikołaja! – Może to coś ważnego? A jak to potrzebne na tą konferencję? – Hanna miotała się. wybiegła jeszcze przed dom, ale nie było już nikogo widać. Za późno.

 

 Co robić? Przecież nawet nie wie gdzie ma odbyć się ta konferencja? Przecież mogłabym wezwać taksówkę. Postanowiła zadzwonić do wnuka i już karciła się w duchu dlaczego od razu nie wpadła na to. Niestety wybrany numer nie odpowiadał. Po kilku próbach skapitulowała i pomyślała, że wnuk może wróci? Jeżeli będzie to coś ważnego to wróci.

 

Radio zatrzeszczało, stół był już uporządkowany a Hanna zajęła się zmywaniem. Zadzwonił telefon.

 

– Halo, Miki? – Prawie krzyknęła do słuchawki.

– Nie, mamo! To ja, dzwonię w imieniu Mikołaja. Zostawił u ciebie teczkę i mam zabrać ją wieczorem. Będziesz w domu?

– A gdzie mam być? – Hanna była już zmęczona całym dniem. – Nigdzie się nie wybieram – dodała już nieco cieplej.

 

 Po rozmowie z synem kobieta oklapła na krzesło. Otworzyła zieloną teczkę. Na wierzchu leżała kartka z jakiegoś kolorowego czasopisma. W oczy rzucił się artykuł. Hanna czytała półgłosem: „Teleskop Webba prawdopodobnie nie znalazł życia na egzoplanecie...”

 

– Nieprawda! – przerwał jej głos dobiegający z radia. Hanna oderwała wzrok od kartki. Myślała, że głos pochodzi z podwórka, spojrzała na otwarte okno. Jednak głos dobiegał z radia stojącego na stole. – Nieprawda! teleskop zarejestrował biosygnatury mogące świadczyć o warunkach umożliwiających życie na k2-18b.

 

– Kto tam? Kto do mnie mówi? – Hanna była w szoku. Jeszcze przed chwilą słuchała koncertu! – Co się dzieje? – Zerwała się i wyjrzała za okno, ale nikogo nie zauważyła.

 

 Głos z radia kontynuował – Delikatne biostruktury mogą pochodzić.... – Hanna zerwała się z krzesła i okrążyła stół. – Kto do mnie mówi? Czy ja wariuję? – Była coraz bardziej zdenerwowana. Kiedy wstała, z jej kolan teczka spadła na podłogę. Kartki rozsypały się po podłodze. Hanna deptała po nich, zachowywała się jak w amoku. Potrząsała radiem, kręciła pokrętłami, uderzała je z góry dłonią.

 

Głos nadal próbował nawiązać z nią kontakt. – Posłuchaj mnie, mam bardzo ważną wiadomość. Uspokój się, porozmawiajmy! Proszę! To my znaleźliśmy teleskop, dzięki niemu mogliśmy się z wami połączyć. Ważne są zwierciadła. – Ale do Hanny nie dotarły ostatnie słowa. Zakryła sobie uszy i zamknęła oczy.

 

Dlaczego to spotyka właśnie mnie? – myślała. – Przecież nie jestem jeszcze taka stara. Czy ja wariuję? Ale przecież nie miałam żadnych innych objawów? – Powoli odkrywała uszy. Otworzyła też oczy. Radio trzeszczało. – A jeśli rzeczywiście to obca cywilizacja chciała nawiązać z nią kontakt? Taka myśl jej przebiegła. Mikołaj jej nie wybaczy, że spanikowała. Jakie to niedorzeczne skarciła się zaraz w myślach. Nagle głos pojawił się ponownie.

 

– Słuchaj , mamy mało czasu ! Wysłuchaj mnie to jest bardzo ważne dla całej ludzkości.

 

Babcia podeszła do zlewu i obmyła twarz. – Muszę się napić wody – powiedziała do siebie. Od dawna miała nawyk mówienia do siebie, ale teraz nie była sama. A głos zaraz odpowiedział – Woda to inaczej tlenek wodoru, związek chemiczny.... na Ziemi występuje w trzech stanach skupienia.

 

– No dobrze – powiedziała Hanna – załóżmy nie zwariowałam a wy jesteście prawdziwi to dlaczego akurat ze mną się skontaktowaliście? Acha! – W tej chwili jeszcze jedna myśl przyszła jej do głowy. – To żart! Mikołaj to wymyślił i śmieje się teraz za drzwiami? – Ha, ha, świetnie to wykombinowałeś! – wstała i otworzyła drzwi. Za drzwiami nie było nikogo.

 

– Gdzie się schował ten mój wnuczek? Jesteście w zmowie prawda? Jestem w ukrytej kamerze?

 

Głos w tym czasie wyjaśnił – Wnuczek – syn córki lub syna w linii prostej...

 

– No to przekaż Mikołajowi, że udało mu się! Nabrałam się! – patrzyła w stronę radia tak jakby tam widziała swojego wnuka. A głos w tym czasie wyjaśniał słowo „kamera" – sprzęt audiowizualny zbudowany... – Głos mówił coraz ciszej, a trzaski były głośniejsze. – Mamy coraz mniej czasu, zaraz zwierciadła się odwrócą i stracimy możliwość przesłania fal...

 

Hanna nie słuchała głosu, miała nadzieję zobaczyć za chwilę Mikołaja , śmiejącego się z niej do rozpuku. I będą się śmiać oboje. – To taki challenge babciu! Wiesz taki zakład. – Ale nic takiego nie nastąpiło. Babcia siadła zrezygnowana.

 

Głos postanowił jeszcze raz nawiązać kontakt ze zmęczoną już kobietą. – Hanno, nie bój się. Próbowaliśmy wiele lat, aż wreszcie Ty nas usłyszałaś.

– No dobrze, kim jesteście? – Powiedziała zrezygnowana.

– No, nareszcie! – odparł głos. – My jesteśmy Życiem! Jesteśmy wszystkimi emocjami, które powstają na Ziemi. Jesteśmy radością i smutkiem, miłością i nienawiścią. Jesteśmy żalem i nadzieją, zazdrością, wiarą, złością, mądrością. Emocje i uczucia przybierają formę takich świetlistych struktur. Mogą się też materializować lub przybierać postać energii.

 

– Chcesz powiedzieć – przerwała mu babcia – wszystko, co przeżywamy w naszym życiu, wszystkie nasze emocje nie znikają tylko wędrują gdzieś na krańce Wszechświata? – Oparła się ciężko na krześle. Chciała zrozumieć, ale była już zwyczajnie zmęczona. Nie chciała już zadawać pytań, chciała sobie to wyobrazić, poukładać wszystko w głowie. To ją przerastało, ale jak się zaraz miało okazać to nie był jeszcze koniec informacji, które musiała przetrawić.

 

Głos dał jej chwilę ochłonąć. Widział jakie to wywarło na niej wrażenie. Ale musiał przekazać jej najważniejsze informacje. Musiał kontynuować, a czas uciekał. Powoli tracił łączność, a Hanna, z głową opartą na dłoniach... płakała.

 

– Hanno! – Głos wyrwał ją z zamyślenia. – To jeszcze nie wszystko. Najgorsze jest to... – głos modulował już trochę – mamy ostatnio problem...

 

Hanna wreszcie się ocknęła i wróciła dawna trochę niecierpliwa jej natura. – No wyduś to wreszcie! – Radio zatrzeszczało, po chwili głos wrócił.

 

– Już tracimy fale. Posłuchaj mnie uważnie, od ciebie będzie dużo zależało. Ostatnio mamy problem z negatywnymi emocjami. Jest ich coraz więcej. Negatywne emocje przybierają formę czarnych gęstych biostruktur i one pochłaniają te jasne struktury. Za dużo jest złości i nienawiści. Została zaburzona równowaga, a najgorsze będzie wtedy, kiedy odbiją się od zwierciadeł i wrócą na Ziemię.

 

Kobieta miała wyobraźnię więc nawet nie pytała czym to może grozić. Już widziała wojny, ataki terroryzmu i zniszczenia. 

 

– Co trzeba robić? –Babcia należała do tych osób, które nie załamywały się szybko w obliczu kłopotów. Wręcz przeciwnie, chciały działać i to zaraz. – Pytam, co muszę zrobić? Czy jest jakiś sposób?

 

– Tak jest sposób i ty go znasz Hanno! To jest muzyka! To przez muzykę trafiliśmy do ciebie. Muzyka rozbija ciemne struktury, pokonuje nienawiść i inne złe emocje. To musi być piękna muzyka, piękny śpiew. Mogą być odgłosy natury. No i oczywiście śmiech i pozytywne emocje. Mój czas powoli się kończy moja droga. Mam nadzieję, że uda ci się przywrócić równowagę.

 

Radio trzeszczało długo. W tym samym czasie syn Hanny próbował skontaktować się ze swoją matką. Telefon nie odpowiadał. Podjechał na uczelnię po swojego syna i już razem mocno zaniepokojeni jechali do rodzinnego domu. W drodze nadal dzwonili i ciągle słyszeli brak sygnału. Już z daleka widzieli dom babci Hani, ale nie świeciły się światła. Było już ciemno więc powinny być chociaż w kuchni. Babcia lubiła zostawiać małe światełko w okapie kuchennym. 

 

Niestety cały dom był ciemny i jakiś straszny. Pierwszy wszedł Mikołaj a właściwie wbiegł, ponieważ zobaczył otwarte drzwi wejściowe. Wystraszył go ten widok i szybko wysiadł z samochodu, praktycznie zanim ojciec zdołał zahamować. Jednak w korytarzu zwolnił nieco. Widok wbił go w tak zwany stupor. Inni nazywają to szokiem. Już w progu walały się kartki z jego zielonej teczki, radio grało tak głośno jakąś skoczną melodię a dalej było jeszcze gorzej. Mikołaj cały zesztywniały szedł wolniutko, omijał kartki. Na podłodze leżała jeszcze szklanka oraz nuty. Przy stole w pozycji półsiedzącej, oparta górną częścią ciała o stół leżała babcia.

 

Wnuk szybko podszedł do niej – babuniu kochana! – krzyczał i zaczął szarpać ją za ramię.

 

Hanna podniosła głowę. – Co się stało? – spytała zaspanym głosem.

– To ja się pytam, babciu, co się stało! Co się tutaj wydarzyło? Dlaczego zostawiłaś otwarte drzwi? Byłaś gdzieś?

 

Mikołaj zadawał te pytania i jednocześnie pomagał wstać babci. Nogi zdrętwiały i odmawiały posłuszeństwa. Hanna złapała wnuka za ramię, popatrzyła na niego jakoś tak dziwnie. – Wnusiu tylko nie śmiej się ze mnie, ale ja, ja …. byłam w kosmosie.

 

Mikołaj zamarł. Jeszcze parę godzin temu rozmawiał ze swoją babcią, żartowali i śmiali się.

 

– Babciu może pojedziemy do szpitala? Boli cię coś?

 

Dołączył do nich starszy z panów. Był również bardzo zaniepokojony, porozumiewawczo spojrzał na syna. 

 

– Mamo! Brałaś leki? Piłaś dzisiaj wodę? Jadłaś coś?

 

– A co wy tak na mnie naskoczyliście obydwaj? – Babcia wyszarpnęła rękę z objęć wnuka. – Ja czuję się świetnie, jeszcze nigdy nie czułam się lepiej. – Raźnym krokiem ruszyła do przodu. – Muszę z wami poważnie porozmawiać, mamy ogromny problem. Świat jest zagrożony!

 

Z trudem położyli Hannę spać, wcześniej zmierzyli ciśnienie, nakarmili, napoili. Starszy z nich zadzwonił do doktora Andrzeja, który był znajomym babci. Obiecał przyjechać w tygodniu. Przez telefon nie miał za wiele do powiedzenia. Ale z tego co usłyszał nie było sensu wzywać pogotowia. Uspokoił zaniepokojonych chłopaków, jednemu kazał zostać tam na noc i obserwować.

 

Na noc został wnuk Mikołaj. I tak miał tam dużo materiałów z pracy musiał je trochę uporządkować. Zaparzył dzbanek herbaty na wypadek gdyby wstała babcia. Usiadł przy stole, nastawił radio na jakieś przyjemne dźwięki. Chopin zawsze wzbudzał jakąś nostalgię, ale nic innego nie znalazł, a darcie się do mikrofonu nie było dla niego muzyką.

 

Nie zdążył nawet uporządkować papierów jak w drzwiach kuchennych stanęła babcia. – Ty wiesz! – Powiedziała do wnuka. Głos miała spokojny ale stanowczy. Nie dawało to szansy na żadne kłamstwo czy krętactwo. Mikołaj siedział zgarbiony przy stole.

 

Opowieść Mikołaja.

 

– Pamiętasz, babciu, jak kiedyś musiałem zostać u ciebie bo rodzice jechali na imprezę z taty pracy. Miałem jakieś 10 lat. Byłem małym chłopcem! – Krzyknął z lekkim wyrzutem, albo jakby chciał się usprawiedliwić, ale babcia nie zareagowała. Szukała w pamięci tego dnia. Wnuk zostawał u niej często. Zawsze kiedy syn z synową wyjeżdżali.

 

– Nie mogłem usnąć – opowiadał dalej. – Noc była ciepła, zbliżały się wakacje. Siadłem na parapecie okna w swoim pokoju. Radyjko stało na takim małym stoliku. Nie było włączone, albo tak mi się tylko wydawało. Nagle zaczęło trzeszczeć. Powoli z trzasków wyłoniło się wołanie. Na początku słabe bardzo odległe, przeszło nagle w głośne. Na początku bardzo się wystraszyłem. Wiedziałem, że śpisz bo światło w twoim pokoju zgasło. Uciekłem z pokoju na korytarz zza drzwi słuchałem głosu z radia. A on mnie wołał, prosił o uwagę. Bałem się... miałem tylko 9–10 lat. Głos błagał, zapewniał mnie, że nie zwariowałem. Tak zresztą sam myślałem, aż do teraz.

Wiem co czułaś babciu, jak tato nie wierzył w to co opowiedziałaś. Ja tyle lat myślałem, że to był tylko sen. A to było jak sen bo głos przeniósł mnie bardzo wysoko i pokazał tam mój własny strach. To było piękne i straszne za razem. Ten mój strach to był taki ciemny kłębek, powiększał się im mocniej się bałem. A jak głos kazał mi zamknąć oczy, zrelaksować się i spokojnie oddychać to z kłębka zrobił się mały guzik.

Głos pokazał mi dużo ludzkich emocji. Rozpoznawałem nawet nasze przeżycia. Mamę jak płakała z obawy o moje życie i zdrowie. Jak była dumna ze mnie na zawodach sportowych. Tatę, kiedy podśpiewywał przy goleniu. Dlatego zacząłem interesować się astronomią, a potem już wiesz jak to się skończyło. Wstydziłem się tylko, że nie wierzyłem w to co mi się przytrafiło. Nie potrafiłem stosować się do zaleceń głosu. I może dlatego mamy teraz większe kłopoty? Nie powiem, muzyka towarzyszyła mi cały czas. Pamiętasz te moje próby gry na gitarze? Później na pianinie, a nawet na saksofonie. Ale nie mogłem innych osób zaangażować w sprawę. Wstydziłem się, a wstyd tylko pogłębiał zagrożenie.

Co zrobimy babciu? – Nagle zadał pytanie, bo babcia zamyśliła się i patrzyła na radio.

– Na początek wyśpimy się porządnie! – Potargała włosy swojego wnuka – a rano weźmiemy się do pracy. Musimy działać! Teraz jest już nas dwoje a to w kosmosie to już tłok. Ha, ha opracujemy plan. Zobaczysz, będzie dobrze! – Podsumowała Hanna.

 

 

K O N I E C

 

 


 

Konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe

Nowe Dzienniki Gwiazdowe