Przejdź do treści

Hard science fiction, czyli więcej science, mniej fiction. To wcale nie takie trudne!

Poradnik dla twórców i odbiorców

 

Artystyczna wizja science-fiction

Artystyczna wizja science-fiction. Źródło: Rogier Hoekstra / Pixabay

 

„Twarda” fantastyka naukowa nie wydaje się być popularnym rodzajem fantastyki. Twórcy nierzadko obawiają się researchu naukowego, badań w obrębie ścisłych dziedzin; stawiając na fiction, nie na science, zawsze mogą usprawiedliwić elementy fabuły autorską wizją. Nie inaczej jest z częścią odbiorców fantastyki, przyzwyczajoną do nieskomplikowanej fabuły i efektów specjalnych jako głównej osi filmów. Ponadto „twarda” niesłusznie kojarzy się z „trudną”. Skoro lubicie treści Uranii, nie powinniście mieć problemów z hard science fiction. Podpowiadamy, jak oswoić ten gatunek.


Termin twarda fantastyka naukowa po raz pierwszy został użyty w 1957 roku w recenzji „Island of Space” Johna Campbella. Twardość i miękkość nie dotyczy stopnia trudności treści; twardość związana jest z naukowym rygorem, a więc trzymaniem się faktów. Historie hard SF kładą nacisk na spójność przedstawionego świata ze współczesnymi autorowi kierunkami rozwoju oraz na naukowo-technologiczne szczegóły: dowiemy się z nich czegoś na temat podróży kosmicznych, konstruowania wynalazków, manipulacji genem itp. Sięgając do analogii nauk ścisłych, przedstawiają wizje (najczęściej przyszłości, ale nie tylko) oparte na filarze faktów i badań. Takie utwory mogą być analizowane przez naukowców – tak jak to miało niejednokrotnie miejsce w przypadku literatury Stanisława Lema – a także wpływać na dalszy rozwój naukowo-technologiczny. Dlaczego? Ponieważ opierając daną historię na naukowych filarach, na współczesnej wiedzy, możliwe jest realne przewidywanie rozwoju ludzkości. Gdy pojmiemy ten mechanizm, zdamy sobie sprawę, że „futurolodzy” tacy jak Stanisław Lem to nie prorocy, a po prostu wnikliwi badacze.


Hard SF stawia śmielsze tezy i rysuje śmielsze wizje niż opracowania naukowe, zawiera bowiem elementy fikcji, jednocześnie jednak nie łamie praw natury ani nie ignoruje zasad i ograniczeń fizyki czy biologii. Dlatego tworzenie bądź obcowanie z takim utworem fantastycznonaukowym to doskonała okazja do researchu naukowego, poszerzenia wiedzy z danej dziedziny. Współcześnie nie musimy iść w tym celu do uniwersyteckiej biblioteki: możemy zrobić to nawet jedynie z telefonem w ręku. Musimy tylko umieć wybierać rzetelne źródła.

 

Research w dobie inteligentnych wyszukiwarek


Współcześnie można napisać wartościową pracę dyplomową, artykuł, książkę czy scenariusz, posługując się w dużej mierze internetowymi wyszukiwarkami. Oczywiście teksty źródłowe, do własnej interpretacji i opracowania, trzeba zakupić lub wypożyczyć, ale pomoc naukową zyskamy bezpłatnie i w ciągu chwili. Prace naukowe na dany temat łatwo znajdziemy nawet w zwykłej wyszukiwarce, dopisując do danego hasła format pliku, np. „pdf”. Przykładowa Google wyrzuci nam wtedy artykuły i opracowania naukowe, roczniki, czasopisma, publikacje uniwersyteckie. Istnieje sporo wyszukiwarek dedykowanych tekstom naukowym, jak BASE, Google Scholar, World Wide Science, Science.gov i inne. Chcesz zajrzeć do zasobów Biblioteki Narodowej? Ma swoją bazę bibliograficzną; podobnymi będą BazTech, BazHum czy Polska Bibliografia Lekarska. CEON posiada 40 tysięcy artykułów naukowych. Nasza strona również stanowi wielką bazę informacji – o kosmosie. Ponadto można pytać „u źródeł”: na forach tematycznych, grupach na FB, można napisać do redaktorów czasopism. Fantastyka naukowa daje nam okazję „powrotu do szkoły”, ale na własnych warunkach: szukamy zazwyczaj w obrębie konkretnych zagadnień, często dotyczących nowoczesnych technologii czy eksperymentów.


Mając ochotę obejrzeć film zaliczany do gatunku twardej fantastyki naukowej, możemy przed lub po seansie zgłębić nieco tekstów/filmów na dany temat, by zyskać szersze zrozumienie i zdolność łatwiejszej interpretacji zazwyczaj szczątkowo podawanych w utworze informacji. Podobnie będzie w przypadku tworzenia: najpierw dobrze zapoznać się z opracowaniami tematu, przygotować sobie szkice i plany, a potem już tylko uzupełniać i konfrontować treść z faktami w trakcie pisania.


Z motyką na Słońce


Wizja pisania hard SF, gdzie przedstawimy np. podróż kosmiczną, może nas jednocześnie pociągać i odrzucać: wszak statek kosmiczny to skomplikowane ustrojstwo, a my nie jesteśmy szkolonymi latami astronautami. Możemy jednak wybrnąć z problemu na różne sposoby, na przykład czyniąc głównego bohatera konkretnym członkiem załogi, który będzie miał wiedzę na dany, interesujący nas i osiągalny dla nas temat. O inne tematy zahaczymy, a skupimy się na głównej postaci i jej profesji.

 

Przy obcowaniu z twardą fantastyką naukową dobrze sobie uświadomić, że przyda się nam pięć filarów metody naukowej: obserwacja konkretnych zjawisk, hipotezy na ich temat, formułowanie przewidywań na tej podstawie, eksperyment i powtarzalność jego wyników. Potrzebujemy metody naukowej, by rozpoznawać, czy dane zjawisko zgadza się z aktualną wiedzą naukową (dlatego powinniśmy też jako odbiorcy zwracać uwagę na rok produkcji czy wydania danego utworu, ponieważ rozwój naukowo-technologiczny jest bardzo dynamiczny). Wszystko, co znajdziemy w hard SF czy też co chcemy tam zawrzeć, na dany moment musi być w jak największej mierze możliwe do wyjaśnienia poprzez dostępną wiedzę. W ten sposób łatwo rozpoznać miękką fantastykę naukową: część lub większość rzeczy nie będzie w niej możliwych do wyjaśnienia, nie będzie się opierała na aktualnej wiedzy, będzie stanowić w większej mierze fikcję.


Żargon-zagadka i inne problemy


Niejednokrotnie odbijamy się od tego rodzaju fantastyki z powodu nagromadzenia niezrozumiałych słów. Oczywiście, w pewnym stopniu twórca czy reżyser może zminimalizować to wrażenie, wyjaśniając dane kwestie i terminy, ale też utwór nie stanowi naukowego opracowania, a my mamy w równym stopniu czerpać z „twardości”, jak i z fabuły, a więc zaznawać ciekawej, rozwijającej rozrywki. Między innymi dlatego mowa była wcześniej o czytaniu czy oglądaniu materiałów z danej dziedziny przed lub po – nieustanne stopowanie jakiegoś filmu, żeby wszystko dobrze zrozumieć, zaprzecza samej idei obcowania z kulturą.


Rozwiązaniem może być taka konstrukcja fabuły, by odbiorca mógł, ale też nie musiał wszystkiego zrozumieć, by czerpać pełną satysfakcję z odbioru. Co za tym idzie, „twarda” nie ma być „trudną”, nie polega na sztucznie brzmiących dla laika, nieskończonych dialogach pełnych niepojętych słów, które czasem bywają po prostu „bełkotem” – na przykład jeżeli wydawca nie odda książki do redakcji merytorycznej, a to się zdarza, możemy się natknąć na takie utwory, gdzie roi się od zdań, które nie miałyby sensu nawet dla specjalisty, ale „brzmią mądrze”.


Nie o to chodzi, by odbiorca czuł, że obcuje z czymś niezmiernie mądrym (sam przy okazji zniechęcając się poczuciem niedorastania do danego utworu), ale by odczuł, że poruszane kwestie znalazły się w jego zasięgu. Tutaj pomoże oczywiście metoda show, don’t tell, np. doświadczenia na oczach odbiorcy, dokonywane w fabule przez specjalistów dla laików, czy kilka celnie wplecionych zdań w wartką akcję (np. agresor z przełomową bronią atakuje bohatera; bohater musi tę broń obejrzeć, rozpracować, jednocześnie jednak trwa walka, więc rozbijamy skondensowane wyjaśnienia pomiędzy linijki akcji, prezentując od razu to, co wyjaśniamy).


Warto w tym względzie pamiętać również o unikaniu infodumpów, a dotyczy to konstruowania wszelkich utworów, nie tylko fantastycznych, choć ich szczególnie (bo to w fantastyce często musimy przedstawić od zera daną wizję, świat, technologię). Infodumpy to odautorskie wyjaśnienia, wkładane w usta bohaterów lub w długie bloki narracji, którymi przerywamy fabułę i zanudzamy czytelnika. W twardej fantastyce naukowej potrzebujemy równowagi pomiędzy akcją a naukową wizją. Niezbędne informacje dobrze „opakować”, podając je choćby w formie czytanych artykułów, ulotek, powitań w nowej lokacji, wdrażania laika do zespołu, wprowadzania użytkownika do sieci itp. – jak to ma często miejsce na przykład w grach wideo.


Uważność


Uważny odbiorca fantastyki naukowej z czasem uczy się dostrzegać nieścisłości. Zauważymy potraktowany po macoszemu problem rozchodzenia się dźwięku czy kwestii wybuchów w próżni („Gwiezdne wojny”, „Armageddon”), komunikacji z obcymi formami życia („Dzień niepodległości”), ignorowanie następstw ruchu obrotowego („2001: Odyseja kosmiczna”) czy nierzeczywisty czasu komunikacji kosmonautów z Ziemią („Europa Report”). Dzięki wiedzy możemy zupełnie inaczej, świadomie odbierać podsuwane nam wizje i konfrontować je z faktami.


Rygor naukowy w twardej fantastyce naukowej nie powinien nas odstraszać, przeciwnie, możliwość skonfrontowania wizji fantastycznej z faktami znacznie ją przybliża, inaczej niż w przypadku, w którym utwór nie opiera się na aktualnej wiedzy i zawierzamy wizji autora.


Fantastyka naukowa, obejmując swoim zasięgiem pogranicze nauki oraz fikcji, stanowi pomost między światem niczym nieskrępowanej wyobraźni a rzeczywistością obiektywnych faktów i logicznego wnioskowania. Wierzę, że jeśli pozwolimy na swobodny i dwukierunkowy przepływ inspiracji pomiędzy tymi dwoma przeciwległymi, jak by się zdawało, biegunami, dokonamy rzeczy wspaniałych. Postęp nie może bowiem istnieć bez marzeń oraz woli ich realizacji – stwierdził Łukasz Fiema, przewodniczący Rady Nadzorczej i założyciel Polskiej Fundacji Fantastyki Naukowej.


Oczywiście nie oznacza to, że inne utwory fantastyczne są mniej wartościowe – fantasy na przykład opierać powinno się na rygorze logiki. Warto pamiętać, że każdym gatunkiem rządzą określone zasady, a dopiero dobrze je znając, możemy spróbować się nimi bawić, łączyć gatunki i konwencje czy też w pełni dostrzegać te połączenia.

 

Autorka: Magdalena Świerczek-Gryboś

 

Więcej:
- Polska Fundacja Fantastyki Naukowej (pffn.org.pl)