MEL
Wspomnienie Stanisława Lema
Obraz pochodzi z portalu PxHere.
W dniu 31 grudnia 2024 zakończyliśmy konkurs literacki Nowe Dzienniki Gwiazdowe. Poniżej prezentujemy opowiadanie pt. „MEL –Wspomnienie Stanisława Lema” nadesłane na ten konkurs przez Jerzego Trzcińskiego:
Jerzy Trzciński
MEL
Wspomnienie Stanisława Lema
Młody człowiek w mundurze zastukał trzy razy do drzwi gabinetu szefa.
– Wejść – lekko przytłumiony, stanowczy, męski głos, dobiegł do uszu pukającego.
Młody żołnierz otworzył drzwi, wszedł do środka, staną na baczność i zaczął – melduję się…
Siedzący przy biurku łysiejący mężczyzna w podobnym mundurze, lecz przystrojonym licznymi gwiazdkami na pagonach, machnięciem ręki uciszył młodego człowieka, a potem skinął, by ten usiadł na krześle naprzeciw niego.
– Tyle razy ci mówiłem, żeby nie stukać do drzwi, tylko wchodzić. To nie hotel albo burdel, tylko poważna jednostka wywiadowcza – mentorskim głosem powiedział starszy i dodał – to z czym Młody przychodzisz?
– Melduję, że mam rewelację – mocno podekscytowany młody człowiek, jakby z ulgą, że w końcu mógł to zrobić, wyrzucił z siebie pospiesznie ten krótki komunikat.
– Gadaj, co to za rewelacja? – spytał starszy.
– No w końcu mam rozkodowane to nagranie. To o kryptonimie XZ1214. Nareszcie udało nam się odszyfrować jego znaczną część. Po tylu latach działań i starań różnych ekip. Ale zastosowałem to nowe oprogramowanie, a tak właściwie wykorzystałem sztuczną inteligencję. To są zupełnie inne możliwości. Proszę posłuchać panie szefie – młody człowiek postawił na biurku miniaturowy dyktafon, włączając go.
Obaj siedzący bez słowa słuchali dźwięków płynących z urządzenia. Jako pierwszy usłyszeli mechaniczny, dziwnie zimny i nieprzyjemny głos:
– MEL 1253, odbieracie?
– Tak centrum, słucham – odpowiedział o wiele bardziej przyjemny męski głos.
Na co ten mechaniczny głos kontynuował: – To się odzywajcie. Ta transmisja zwrotna jest naszym ostatnim kontaktem w ramach waszej misji M 1253.
– To znaczy, że nie zostało mi już wiele czasu, a ja nie zakończyłem jeszcze kilku bardzo ważnych projektów. Potrzebowałbym jeszcze rok, a najlepiej dwa – głos mężczyzny przejawiał niepokój.
– Jak zwykle. Te wasze projekty! A czy choć trochę dotyczą one misji? – pierwszy głos zirytował się – Od początku większość waszych działań wykraczało poza cele misji albo nie miało nic wspólnego z tym, co nas interesuje. Co prawda Wysoka Rada dała się wam przekonać, a właściwie zmanipulować, że to niby rodzaj kamuflażu, ale ja wiem, że tak nie było i nie jest. Po prostu robicie, co chcecie. Moim zdaniem za daleko się posuwacie MEL 1253. Ale jak Rada wam pozwoliła, to ich problem. My z pionu operacyjnego inaczej, bardziej trzeźwo, patrzymy na różne sprawy.
– Jak to za daleko? – bronił się mężczyzna – moim celem zawsze było, jest i będzie dobro misji. To, że przy okazji chciałem ich przygotować na to, co może przynieść im przyszłość, to zupełnie inna sprawa. Ale poniekąd czułem się w obowiązku, a Wysoka Rada mnie rozumie i poparła mój punkt widzenia – perswadował mężczyzna używając prostej i dosadnej retoryki.
Mechaniczny głos przerwał wywody mężczyzny i lekko podniesionym tonem przemówił:
– MEL uspokójcie się, więcej słuchajcie, a mniej mówcie. Znam ja tę waszą metodę przekonywania. Mało, kto może dotrzymać wam kroku w tej kwestii. Ale nie ze mną takie zabawy. Znowu zaczyna się, ta wasza tyrada. Wy zawsze zapominacie, kto tu wydaje rozkazy. Nigdy nie chcecie pamiętać, że jesteście jedynie szeregowym Wysłannikiem na prawach Obserwatora.
– Tak też działam i się zachowuję – z naciskiem powiedział mężczyzna.
– MEL, Radzie to możecie mydlić oczy, ale nie mnie – mechaniczny głos stwierdził beznamiętnie. – Wy czujecie się, a i zachowujecie, jak człowiek. A nigdy nim nie będziecie. Musicie zawsze pamiętać, że jesteście z innego, naszego i to lepszego świata.
– To przesada i błędna interpretacja moich poczynań. Nie ma na to żadnych dowodów. A z resztą tłumaczyłem się przed Radą i ta przyznała mi rację – spokojnie powiedział mężczyzna i dodał – chyba, że to Rada nie ma racji. Według was, oczywiście.
– No, no mówiłem, żebyście nie próbowali być mądrzejszym ode mnie, waszego dowódcy. Powiem wam MEL, dla mnie, jesteście po prostu zdrajcą. Bo kto, jak nie zdrajca podaje obcym na tacy, tajemnice własnego świata. Zapominacie, że to jest inna, potencjalnie niebezpieczna dla nas cywilizacja – ekscytował się mechaniczny głos.
– Jakie tajemnice? jakie zdradza? Możliwe, że przybliżyłem im pewne fakty i procesy, bo na tej podstawie mogłem poczynić obserwację, co do ich reakcji na moje przekazy. A okazało się, że moje przypuszczenia były słuszne. Ludzie niczego nie zrozumieli. Wszystko potraktowali jako coś, co może jest interesujące, ale jedynie, jako rozrywka. Nie potraktowali niczego poważnie – argumentował mężczyzna i dodał – a to chyba jest najcenniejsza wiedza, jaką zdobyliśmy o nich. Po prostu są tak zadufani w sobie, że nie potrafią właściwie interpretować oczywistych faktów, a nawet zagrożeń.
– MEL czy nie rozumiecie, że może kiedyś, gdy ludzie dotrą do naszego świata, to skorzystają z tych, jak mówicie niepoważnie potraktowanych informacji, a wtedy to my możemy znaleźć się w niebezpieczeństwie – mechaniczny głos po zastanowieniu dodał – niezależnie też, jeżeli kiedyś nasz świat będzie gotowy wykorzystać przeciwko nim zaimplementowane przez nas technologie, to ludzie mogą być w większym stopniu odporni na nasze działania. I to przez was.
– Zaraz, zaraz. Wbrew pozorom – bronił się mężczyzna – wśród ludzi też znajdują się, co prawda bardzo nieliczne, lecz inteligentne jednostki i do wielu rozwiązań doszli sami.
– MEL nie będę się z wami spierał. Tak jak mówię wasza misja i tak się kończy i wracacie do Centrum przed oblicze Wysokiej Rady. Już oni was ocenią. – Tym razem mechaniczny głos spokojnie wypowiadał swoje kwestie, dodając – Ale za zdradzenie nazwy planety Solaris, to mam do was prywatnie pretensję…
Urządzenie odtwarzające zamilkło.
– Co jest? – szef spojrzał wymownie na młodego żołnierza.
– Spokojnie, myślę, że tu zmienili sekwencję kodowania transmisji. Musieli mieć system, który, co pewien czas, dokonywał takiej zmiany szyfrowania przekazu. Pracujemy nad tym.
– No dobrze. Ale co to właściwie było? Jakieś dyrdymały – przełożony pytająco spojrzał na Młodego.
– Ja wiem czy dyrdymały. Z tego, co ustaliłem była to zarejestrowana rozmowa pomiędzy przedstawicielami obcej cywilizacji. Jeden był gdzieś na statku kosmicznym, a drugi, agent, tu na Ziemi. Po wstępnym rozpracowaniu podejrzewamy, że agentem mógł być podający się za człowieka, mężczyzna, który nazywał się Stanisław Lem. Nota bene był znany jako polski pisarz SF. To dopiero idealny kamuflaż. Niestety nie możemy go zapytać, o co w tym wszystkim chodzi i z kim rozmawiał, bo został uznany za nieżyjącego. Chociaż w tym kontekście należałoby to nazwać zupełnie inaczej. Dlatego obecnie najintensywniej pracujemy nad zlokalizowaniem miejsca, z którego emitowany był sygnał z tym mechanicznym głosem – z wyraźnym żalem, ale i podnieceniem, odpowiedział młodszy żołnierz.
Starszy żołnierz zmarszczył czoło, poczerwieniał i nieomal nie wybuchnął ze wściekłości. Grubiańsko wykrzyczał do młodego: – Ja wam dam pisarza SF. Tyle czasu pracujecie nad tą sprawą, żeby przedstawić mi takie bzdury. Na kilometr widać, że ta rozmowa została przez was sfabrykowana. Jak się dowiem, że poszliście z tymi głupotami do mediów, to marny wasz los. A z ciepłą posadką, którą teraz zajmujecie szybko się pożegnacie. Odmaszerować i weście się w końcu do roboty.
Młody żołnierz wstał, wyprężył się i wyszedł z pokoju. Po chwili na biurku starszego żołnierza odezwał się brzęczek telefonu. Ten podniósł słuchawkę i stanowczym, ciągle jeszcze podnieconym głosem odezwał się – Halo?!
W słuchawce usłyszał znany mu, mechaniczny głos – Co się tam u was dzieje MK 1313? Zapewnialiście, że wszystko macie pod kontrolą. Coś mi się widzi MK 1313, że nie radzicie sobie. Będę musiał powiadomić Wysoką Radę. Niech ona zadecyduje, czy to nie czas, aby już was wygasić.
A potem jakby do siebie, głos powiedział – Co ja mam z tymi…? To chyba przez tą dziwną, nieposkładaną Planetę.
Żołnierz w mundurze przystrojonym licznymi gwiazdkami zapowietrzył się i usiłował się bronić. Nie zdążył. Połączenie zostało zerwane.
K O N I E C
Opowiadanie MEL mogło mieć tylko jedną inspirację, a właściwie jednego inspiratora – mówi Jerzy Trzciński, autor opowiadania MEL. Stanisław Lem nie był zwyczajnym człowiekiem i tak sformułowaną tezę, podaną wprost lub w bardziej zawoalowany sposób, można znaleźć w wielu publikacjach Uranii podejmujących tematykę związaną z obchodami Roku Stanisława Lema, jak również wcześniej i później. Gdy myślę o panu Stanisławie i tym, co po sobie zostawił, to trudno mi się pogodzić z myślą, że go od wielu lat nie ma wśród nas. Po prostu nie jest to możliwe. Jeżeli stworzył go Ocean Solaris, to nie ma powodów, aby nie wrócił tam z powrotem. To daje również nadzieję, że znowu odwiedzi Ziemię, którą ukochał.
Opowiadanie ukazało się drukiem w Uranii nr 6/2024
Konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe