Przejdź do treści

Co zamiłowanie do postapokaliptycznej fantastyki mówi o ludzkości?

 

Krajobraz postapokaliptyczny

Krajobraz postapokaliptyczny (Kozłów 2018 r.). Fot.: Magdalena Świerczek-Gryboś.

 

Dawniej, jako świeżo upieczona cywilizacja przemysłowa, patrzyliśmy z optymizmem na kolejne odkrycia, wynalazki i kroki w przyszłość. Jednak rozwój naukowo-technologiczny przyniósł szereg niewyobrażalnych dotąd zagrożeń, zabarwiając nasze życie lękiem przed konsekwencjami nowego stylu bycia. Tak staliśmy się cywilizacją ryzyka, chętnie sięgającą po postapokaliptyczne wizje, by oswoić strach, zaszczepiony zwłaszcza przez XX-wieczne doświadczenia: światowe wojny, bronie biologiczne i dalekiego rażenia, ataki atomowe, katastrofy jądrowe, terroryzm.

 

Przedawnione lekarstwa


We wcześniejszych wiekach poczucie zagrożenia było ograniczane przez różne czynniki: na przykład brak globalnej sieci informacyjnej, broni masowej zagłady, specjalistycznej wiedzy czy prym religii i tradycji. Początkowo, wobec pojawiającej się niepewności związanej z rozwojem naukowo-technologicznym, przedstawiciele nauki, która zaczęła pełnić funkcję nowego globalnego autorytetu, wiele obiecywali pod względem technologicznego dobrobytu i korzyści płynących z nowoczesnych osiągnięć. Doświadczenie, w którym owoce nauki przyczyniły się do masowej zagłady, przyniosło jednak częściowe rozczarowanie drogą, po której kroczy ludzkość.


Jakie „lekarstwo” zdaje się mieć wciąż niezachwianą moc, jeżeli chodzi o analizę rzeczywistości, oswojenie z lękiem, terapeutyczną rolę i jednocześnie możliwość odwracania uwagi od problemów? W artykule analizującym omawiany nurt, „Historia rozwoju konwencji postapokaliptycznej jako odbicie lęków kultury zachodniej” Pawła Gąski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika przeczytamy, że jest to sztuka. Mamy więc postęp generujący lęk, mamy wzrost poczucia ryzyka istnienia, potrzebę przepracowania trwogi po zbrodniach przeciwko ludzkości czy epidemiach, i remedium na nieprzyjemne doznania pod postacią utworów postapokaliptycznych.

 

Krajobraz postapokaliptyczny

Krajobraz postapokaliptyczny (Prypeć 2016 r.). Fot.: Magdalena Świerczek-Gryboś.

 


Oswojenie i adaptacja


Popularność wizji postapokaliptycznych świadczy o tym, że są potrzebne i pożądane. Hity wymieniać można by długo: książki takie jak „Igrzyska śmierci”, „Metro 2033”, „Bastion”, „World War Z”,  „Głowa Kasandry”, „Starość aksolotla”, „Prawda półostateczna”, „Jestem legendą”, filmy w stylu „Mad Maxa”, „Resident Evil”, „Planety małp”, „Cichego miejsca”, „Ludzkich dzieci”, „Interstellar”, hity świata gier, jak „The Last of Us”, „Death Stranding”, „Fallout”, „S.T.A.L.K.E.R.”, „Days Gone”, „Horizon: Zero Dawn”. Fantastyka postapokaliptyczna zapewnia nam wizję świata po katastrofie, której się obawiamy: wojnie atomowej, epidemii, ataku z kosmosu, katastrofie klimatycznej, buncie maszyn czy technologicznym błędzie (w najnowszym „Cyberpunku 2077” również znajdziemy świat po katastrofie, tyle że odbyła się w sieci, zmuszając ludzi do schronienia się za cybermurem przed „dzikimi” SI).


Pokrótce zostało omówione, skąd bierze się ten kreacyjny pesymizm: podobnie jak reżyser „Godzilli”, tworząc swój film, ominął „cenzurę atomową” i dał upust nie tylko swoim emocjom, ale i ogółu japońskiego społeczeństwa, tak i wizje postapo stanowią „obejście” rzeczywistości wciąż, dość rozpaczliwie, nastawionej na optymizm i zaufanie w to, że panujemy nad zagrożeniami. Terapeutyczny i rozrywkowy wpływ utworów postapo pozwala nam przeanalizować i przyswoić liczne scenariusze dotyczącego tego, czego się lękamy, osłabiając wpływ owego lęku. Fantastyka sama w sobie pozwala przeżywać to, co nierzeczywiste – choć stanowi fikcję, nasze doznania estetyczne, które z niej czerpiemy, są prawdziwe i z nami zostają. I mają wpływ na nasze postrzeganie rzeczywistości, gdy poprzez eksperyment myślowy i danie chwilowej zgody – podczas lektury, seansu, gry – na przedstawioną wizję, możemy w oderwaniu od siebie „przeżyć” zagładę. „Fantastyka, choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że zabawia odbiorcę fikcją – nie oszukuje, nie udaje rzeczywistości, nie boi się represji ani świętości, a przede wszystkim nie ma zahamowań przed dogłębnym prześwietlaniem człowieka”, pisałam w artykule „Fantastyka jest na nich zła”. Gdy myślimy o zdobywaniu innych planet, widzimy przed oczami ikoniczne filmy fantastycznonaukowe; gdy myślimy o apokalipsie, posługujemy się sugestywnymi kadrami i historiami z twórczości postapo. Pisałam dalej: „Czy utwory fantastyczne to lustra? Jeżeli tak, są to zwierciadła Ain Eingarp (nawiązanie do „Harry’ego Pottera”); one nie tylko ukazują fakty z nowych perspektyw, ale osoby, które bardzo czegoś pragną, mogą doświadczyć spełnienia tych pragnień, wpatrując się w przedstawiony przez nie obraz. I te, które bardzo się czegoś boją, ujrzą urzeczywistnienie swoich lęków. A doświadczenie, choćby nabyte poprzez historię, która nie miała miejsca, jest lepsze od jego braku, bo nawet takie doświadczenie pozostawia autentyczne przeżycia estetyczne”.


W ten właśnie sposób niejako czerpiemy „korzyści” z niepokoju, jaki przynosi bycie częścią cywilizacji ryzyka, i który w żaden inny sposób nie mógłby zostać choć częściowo ujarzmiony. Oswajamy potencjalne zagrożenia i się do nich adaptujemy, podobnie jak to miało miejsce od zarania dziejów – poprzez opowieści.

 

Krajobraz postapokaliptyczny

Krajobraz postapokaliptyczny (Prypeć 2016 r.). Fot.: Magdalena Świerczek-Gryboś.

 


Odwieczna zagadka


Oczywiście, namysł nad scenariuszami „końca świata” i tym, co dalej, nie rozpoczął się dopiero w XX wieku, choć zagrożenie nuklearne miało istotny wpływ na rozpowszechnienie trendu, a początek stricte katastroficznej literatury datuje się na XIX wiek, gdy marzenia milenarystów o „szczęśliwej Ziemi” zaczęły się rozpadać. Wystarczy bowiem przypomnieć sobie historię arki Noego, Gilgamesza czy zajrzeć do losowej mitologii, by znaleźć wizje dotyczące zagłady i ludzkich losów w czasach ostatecznych. W naszych czasach zagrożenia wydają się jednak bardziej sprecyzowane, prawdopodobne, rzadziej w ich przedstawieniach tkwią pierwiastki nadprzyrodzone, którymi niegdyś tłumaczono niepojęte zjawiska. Oczywistym jest jednak, że ów namysł towarzyszył nam przez wieki, a każda epoka miała swoje zagrożenia i niepokoje, zawsze zdając sobie sprawę z kruchości trwania. Wobec potęgi bomb atomowych czy wobec ogromu wciąż odkrywanego Wszechświata, wrażenie owej kruchości współcześnie jeszcze się pogłębia. W utworach postapokaliptycznych zazwyczaj jest obecny element „zaklinania” – happyendy, w których człowiek może zacząć wszystko od początku, zrozumiawszy przeszłe błędy, tym bardziej uspokajają i zaspokajają potrzeby odbiorcy, który jest niepewny jutra. Jednym zdaniem: chce przeżyć czyhającą apokalipsę (poprzez omawiane utwory) i ją pokonać (zobaczyć zwycięstwo odmienionej ludzkości).

 

Krajobraz postapokaliptyczny

Krajobraz postapokaliptyczny (Pstrąże 2015 r.). Fot.: Magdalena Świerczek-Gryboś.

 


Obyśmy nigdy nie musieli zderzać przyswojonych wizji z rzeczywistością. W razie czego jednak, jeśli przypadnie nam rola „szczęśliwców”, którzy przetrwali, dzięki niezliczonym wizjom jesteśmy choć „teoretycznie” przygotowani na różne scenariusze.

 

Autorka: Magdalena Świerczek-Gryboś

 

Więcej:
- Historia rozwoju konwencji postapokaliptycznej jako odbicie lęków kultury zachodniej - Annales Universitatis Mariae Curie-Sklodowska, sectio FF – Philologia - Volume 34, Issue 2 (2016) - CEJSH - Yadda (icm.edu.pl)