Rozmawiający z gwiazdami
Obraz pochodzi z portalu Unsplash.
W dniu 31 grudnia 2024 zakończyliśmy konkurs literacki Nowe Dzienniki Gwiazdowe. Poniżej prezentujemy opowiadanie pt. „Rozmawiający z gwiazdami” nadesłane na ten konkurs przez Michała Grytę:
Michał Gryta
ROZMAWIAJĄCY Z GWIAZDAMI
To był ostatni dzień, w którym Nicolas zobaczył gwiazdy. Załoga krzyczała, żeby uciekał, lecz było już za późno. Soczewki ochronne wielkiego teleskopu przestrzennego znajdowały się na skraju wytrzymałości, a wskaźniki kontrolne migotały w szaleńczym tempie. Po krótkim rozbłysku Nicolas stracił wzrok. Wbrew rozkazom dowództwa, wieści o wypadku obiegły całą stację badawczą szybciej niż światło. Ludzie nie dowierzali. Przecież ten młody astronauta, najlepszy ze wszystkich Wanterów – pionierskiej jednostki naukowej zajmującej się badaniem gwiazd, miał być przyszłością nauki!
Dni zamieniły się w noce i mijały bezpowrotnie, a Nicolas wciąż nie potrafił pogodzić się z losem. Dla kogoś, kto już w dzieciństwie porzucił ziemię i poświęcił każdą myśl, żeby poznać tajemnicę nieba, nie istniało życie poza gwiazdami. Odleżał swoje na twardym szpitalnym łóżku i na przekór paraliżującej ślepocie pragnął wrócić do pracy. Starał się pomagać załodze, jak tylko mógł, służył im radą, dzielił się doświadczeniem, lecz z każdym spotkaniem czuł się coraz bardziej odizolowany od dawnych kolegów. Z czasem współczucie panujące wśród Wanterów zastępowała zwykła wyrozumiałość, wyrozumiałość przechodziła w normalność, normalność w obojętność, a obojętność rodziła wrogość do Nicolasa, który stał się ciężarem jak stary wyrzut sumienia.
– Nie zdołamy ci pomóc… doceniam to, co dla nas zrobiłeś, ale nie mogę dłużej narażać rozwoju misji. Za dwa miesiące dokujemy na ziemi. Nicolasie, będziesz musiał opuścić stację – powiedział profesor Abronsius, kierujący projektem połączeń gwiezdnych, nad którym pracowali Wanterzy.
Nicolas nie odpowiedział ani słowem. Zaszył się w malutkiej kabinie mieszkalnej i nie próbował więcej udowadniać swojej przydatności. Od tej pory z nikim nie rozmawiał. Całymi dniami jedynie usiłował odtworzyć w pamięci obraz przestrzeni kosmicznej, który widział po raz ostatni. Co prawda nie przynosiło to żadnego efektu, ale pozwalało mu zająć umysł i zapomnieć o pożerającej marzenia rzeczywistości.
Zagłębiając się coraz bardziej w otchłań własnej ciemności, Nicolas postanowił, że obrazy, jakie zarejestrował teleskop tuż przed jego wypadkiem, przekonwertuje na dźwięki. Nie mógł zobaczyć swojego zabójcy, ale pragnął go chociaż usłyszeć. Przy użyciu asterosejsmografu wygenerował kilkuminutowe nagranie i założył słuchawki pulsacyjne. Gdy tylko mrukliwe drgania dotarły do jego uszu, z przerażenia osunął się na ziemię. W głowie kołatały mu dziwne ciągi liczb i nieskończone kombinacje cyfr – miał wrażenie, że traci kolejny zmysł.
Towarzyszące Nicolasowi uczucie niepokoju nie zdołało jednak przezwyciężyć jego wrodzonej ciekawości. Powstrzymał trzęsienie rąk i jeszcze raz sięgnął po słuchawki. Znowu wydawało mu się, że dochodzące dźwięki stanowią uporządkowaną całość, jak gdyby z kakofonicznego chaosu wyłaniał się nieznany język, który tylko czeka na odczytanie. Nicolas był pewny, że zwariował, mimo to wziął do ręki długopis i zaczął pisać – słyszał to, czego nigdy nie był w stanie zobaczyć.
Po kilku odsłuchach zerwał się na równe nogi i pobiegł do głównego obserwatorium Wanterów, po czym cisnął zapisany cyframi notes na pulpit.
– Widmo oscylacji Quirinusa, obok krzywa blasku, długość promienia, parabola grawitacji, żeby pozyskać energię, musimy zaaplikować ramiona wahaczy w innym obszarze! – powiedział jednym tchem. Załoga Wanterów oniemiała i spojrzała po sobie.
– Dobrze się czujesz? Nicolas, co to za dane? – zapytał jeden z nich.
– Wszystko, czego potrzebujemy na temat bieguna niedostępności Quirinusa.
– Skąd to masz?
– Po prostu to wiem.
– Niby skąd?
– Bo, bo… słyszę gwiazdy.
Wszyscy parsknęli śmiechem i wrócili do pracy. Nicolas w desperacki sposób próbował przekonywać do swoich racji, lecz nikt nie miał zamiaru sprawdzać informacji, o których mówił. Niewidomy astronauta stracił resztę szacunku wśród dawnych kolegów i zyskał miano obłąkańca – od tej pory zaczęli nazywać go Rozmawiającym z gwiazdami.
Całymi dniami i nocami przesiadywał przy asterosejsmografie, przetwarzał zdjęcia z teleskopu, odsłuchiwał kolejne nagrania, a następnie liczył i kreślił coś na starych mapach. Nikogo to nie obchodziło, aż do czasu, gdy Weronika – młoda astronautka będąca asystentką profesora Abronsiusa, zauważyła, że od Nicolasa bije ten sam blask, który widywała u niego jeszcze przed wypadkiem. Targana po części ciekawością, a po części wyrzutami sumienia, w końcu pochyliła się nad danymi, o których wspominał. Jeszcze tego samego dnia, w ukryciu przed innymi poszła do Nicolasa.
– Jak to zrobiłeś? – zapytała. – Te obliczenia są niesamowite.
– To żadna tajemnica, przecież chciałem wam pomóc, ale nikt mnie nie słucha.
– Do ustalenia tych wielkości potrzeba co najmniej kilku osób, nie rozumiem jak ktoś… – Weronika zawahała się i spojrzała zawstydzona na Nicolasa.
– Tak jestem ślepy, ale nie wszystko można zobaczyć.
Nicolas ukrył twarz w dłoniach, a następnie poczuł, że Weronika usiadła obok niego i delikatnie odsłoniła jego oczy.
– Przepraszam – powiedziała cicho.
– To ja przepraszam, nie wiem, jak to wytłumaczyć. Już nigdy nie zobaczę gwiazd, chciałem więc chociaż je usłyszeć… Próbowałem dostroić częstotliwość fal asterosejsmografu i trafiłem na poziom, który wcześniej był dla mnie niesłyszalny. Teraz jestem w stanie obliczyć stopień jasności gwiazd, ich termodynamikę, moc pulsacji, migotanie, temperaturę…
– Chcesz mi powiedzieć, że to, na co poświęciliśmy kilka lata obserwacji, można ustalić przy pomocy dźwięków w ciągu paru dni?
– Nie wiem. Ale nauczyłem się odczytywać pewne sygnały. Są nieuporządkowane, zagmatwane, czasami czuję, jakbym słuchał wybrakowanej symfonii, lecz gdyby dało się znaleźć klucz do ich zrozumienia…
Weronika zaczęła krążyć po pokoju, recytując na głos nieco dziwne teorie na temat zdolności ludzkiego mózgu.
– To nie wszystko! – przerwał jej Nicolas. – Zacząłem analizować współrzędne z projektu połączeń gwiezdnych, również te, za które sam odpowiadałem. Prawie wszystkie są błędne, założenia są błędne. Wahacze, które rozmieszczamy na orbicie, nie przetrwają nawet godziny.
– Niemożliwe, przecież profesor Abronsius…
– Myli się! Tak, badania Wanterów to fiasko.
Weronika nie chciała uwierzyć Nicolasowi, choć w głębi duszy ukrywała dziwne pragnienie, by miał rację. Targana wątpliwościami zaczęła mu pomagać. Liczyła, że w ten sposób zdoła udowodnić, chociaż przed sobą, iż Nicolas się myli, a tym samym odzyska zabrany jej spokój. Prowadzone przez nich badania były w początkowej fazie, ale za każdym razem dowodziły jednego – dotychczasowe teorie były błędne. Weronika natychmiast zaaranżowała spotkanie z profesorem Abronsiusem, który zgodził się ich wysłuchać. Wciąż miał dużo sympatii do Nicolasa ze względu na jego dawne zasługi i nawet ucieszył się z jego powrotu do żywych.
Nicolas nie zamierzał niczego ukrywać. Oznajmił wprost, że obliczenia dokonywane przez Wanterów są chybione; według niego cały projekt połączeń gwiezdnych należało zamknąć, nim dojdzie do katastrofy i rozpocząć pracę nad zupełnie nową teorią gwiazd.
Profesor Abronsius wysłuchał całego przemówienia w milczeniu, po czym uśmiechnął się pod nosem i zdejmując okulary, zapytał:
– Synu… twierdzisz, że wszystko, nad czym pracowałem przez ostatnie pięćdziesiąt lat, należy teraz wyrzucić do kosza, bo słyszysz jakieś dźwięki w słuchawkach?
– Tak profesorze.
– Weroniko, czy wiesz, ile kosztował ten projekt?
– Panie profesorze, to nie ma znaczenia… – wtrącił Nicolas i wtedy Abronsius uderzył pięścią w blat biurka.
– Milczeć! Powinienem cię postawić przed sąd za ten stek bzdur, które wygadujesz, ale nie zrobię tego tylko z szacunku do Weroniki, która wstawiła się za tobą.
Profesor Abronsius podniósł się i podszedł do Weroniki.
– Wydaliśmy siedemset miliardów dolarów, siedemset miliardów! Stworzyliśmy całe podwaliny inżynierii kosmicznej, plany i strategie budownictwa orbitalnego, zasady technologii świetlnych.
– Panie profesorze, ale Nicolas…
– Los, który go spotkał jest tragiczny, i wcale się nie dziwię, że postradał zmysły, ale ty Weronika… jak mogłaś uwierzyć w te brednie? Tak łatwo dałaś się uwieść naiwnemu współczuciu, co by powiedział twój ojciec, gdyby jeszcze żył? Wstyd! – rzucił profesor Abronsius i dodał po chwili: – Jeżeli chcesz dalej pracować na tej stacji, te chore teorie nie mogą ujrzeć światła dziennego.
Tuż po spotkaniu Nicolas został dyscyplinarnie wydalony z szeregu Wanterów i obdarowany zakazem przebywania w pomieszczeniach badawczych. Pozbawiony wszelkich przywilejów, nie miał nawet prawa korzystać z asterosejsmografu. Dla niewidomego astronauty czas znowu się zatrzymał. Słowa profesora Abronsiusa zadomowiły się w jego umyśle i zaczęły złośliwie rosnąć jak nowotwór. Świadomość, że to nie ślepy los, ale ci wielcy ludzie – niegdyś mistrzowie i przewodnicy życiowi, geniusze, którzy proponowali mu klucze rozumienia świata – pozbawiają go teraz prawa głosu i skazują na los banity, była nie do zniesienia. Porzucony przez matkę naukę i ojca sukcesu Nicolas tracił wiarę, a ideały, które przez całe życie wyznawał, stawały się dla niego więzieniem większym niż ślepota.
Ten stan przerwała dopiero Weronika, która nie bacząc na ostrzeżenia i groźby ze strony profesora Abronsiusa, nakłoniła Nicolasa do kontynuowania badań. W ukryciu przed załogą Wanterów przemycała do jego kabiny nagrania z przekonwertowanymi obrazami przestrzeni, pomagała mu w obliczeniach i korygowała mapy; pracowali razem nad stworzeniem nowego modelu gwiezdnego opartego o trzęsienie gwiazd, który obaliłby teorię profesora Abronsiusa. Chociaż Nicolas próbował wygrać z losem, nie mógł oszukać czasu, którego robiło się coraz mniej – za dwa tygodnie mieli dotrzeć do stacji dokującej na ziemi, a prace wcale nie postępowały tak szybko, jak zakładali. Harowali dniami i nocami, nie zważając na coraz większe podejrzenia załogi. Weronika była oczami i rękami Nicolasa, a on jej przewodnikiem po gwiazdach.
Trzy dni przed dokowaniem model gwiezdny był już niemal gotowy, lecz w obliczeniach wciąż pojawiała się sprzeczność. Nicolas podejrzewał, że któreś z nagrań zostało zniekształcone, przez co błędnie odczytał stopień nachylenia jednej z gwiazd. Nie mieli wyjścia. Pod osłoną nocy zakradli się do głównego obserwatorium i pełni nadziei, że uda im się zlokalizować błędny sygnał, rozpoczęli obserwację nieba.
Weronika siedziała za sterami teleskopu, a Nicolas prowadził odsłuch rejestrowanych obrazów i jednostka po jednostce korygował współrzędne w malutkim kajeciku. Czekał, liczył, co jakiś czas instruował Weronikę, gdzie powinna skierować ramię teleskopu, skreślał kolejne skreślenia i dalej liczył. W pewnym momencie ogarnęła go przerażająca głucha cisza, w popłochu zdjął słuchawki i słyszał już tylko bicie własnego serce, które próbowało wyrwać się z klatki piersiowej. Weronika zniknęła.
Nicolas został złapany na gorącym uczynku, a następnie postawiony przed sąd naukowy za włamanie do pomieszczeń badawczych, kradzież informacji objętych tajemnicą i prowadzenie konspiracyjnych badań. Rolę oskarżyciela przyjął profesor Abronsius, a proces odbył się całkowicie pod jego dyktando. Przedstawił Nicolasa jako niespełnionego szaleńca, który po utracie wzroku nie mógł pogodzić się z zakończeniem kariery. Nicolas próbował się bronić, lecz nie miał żadnych dowodów – wszystkie dokumenty i nagrania, jakie zgromadził na poparcie swojej teorii, zostały zarekwirowane i prawdopodobnie zniszczone. W dodatku pełna załoga Wanterów, która niegdyś podziwiała młodego astronautę, zeznała, że po wypadku Nicolas oszalał i zaczął kreować się na proroka, który zyskał dar rozmawiania z gwiazdami. Bez dowodów, jego teoria trzęsienia gwiazd jawiła się jako czysty zabobon i fantasmagorie niespełnionego ślepca. W całym procesie nie padło nawet słowo o Weronice, jak gdyby nigdy nie istniała i była wytworem wyobraźni Nicolasa. Młody astronauta domyślał się, że tej pamiętnej nocy w obserwatorium nie miała wyboru i zrobiła to, co zrobiłby także on na jej miejscu.
– Czy oskarżony chciałby zabrać głos? – zapytał przewodniczący składu sędziowskiego tuż przed wydaniem wyroku. Nicolas wstał i błądzącymi oczami powłóczył po sali.
– Gdy straciłem wzrok, byłem pewien, że moje życie jest skończone. Jednak stojąc tutaj przed wami, z pełną świadomością mogę powiedzieć, że niczego nie żałuję. Ten wypadek to najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała. I chociaż nie widzę, to nie ja jestem ślepcem, mam nadzieję, że kiedyś to dostrzeżecie.
Sala zamilkła. Wyrok był oczywisty: Nicolas został skazany na dwanaście lat pobytu w kolonii karnej. Odebrano mu też wszelkie tytuły naukowe i pozbawiono praw publicznych.
Nikt nie wie, co stało się z Nicolasem po procesie. Niektórzy powiadają, że na zawsze porzucił gwiazdy i umarł gdzieś na wygnaniu, inni twierdzą, że został zamordowany, aby świat nigdy nie poznał jego tajemnicy. Prawdę zna tylko pewna kobieta, która była zmuszona wyrzec się przeszłości. Gdy po kilkunastu latach pod drzwiami znalazła małą paczuszkę dokumentów z podpisem: „Skończone”, nie wahała się ani chwili. Poświęciła resztę życie, żeby nagłaśniać wyniki badań prowadzonych przez Nicolasa. Jego teoria trzęsienia gwiazd wywołała rewolucję i wciąż spędza sen z powiek nowej fali astronautów. Chociaż nikt nie potrafił go odnaleźć, wszyscy wiedzą, że miał rację.
Niektórzy wierzą, że naprawdę potrafił rozmawiać z gwiazdami.
K O N I E C
Inspiracją do napisania tego opowiadania był artykuł Radosława Smolca pt. Trzęsienia słońca i gwiazd, dotyczący światowych osiągnięć Wojciecha Dziembowskiego, opublikowany w czasopiśmie Urania – Postępy Astronomii nr 6/2022.
Konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe