Przejdź do treści

Samotni

 

rozbity samolot

Źródło ilustracji: PxHere

 

Rok 2021 został ogłoszony Rokiem Lema. Z tej okazji, w numerze 3/2021 czasopisma Urania - Postępy Astronomii ogłoszony został konkurs literacki na teksty w języku polskim pisane prozą, inspirowane polskimi badaniami naukowymi. 

 

Poniżej prezentujemy opowiadanie pt. „Samotni”, które zostało nadesłane na konkurs przez Macieja Magnussona:

 


 

Maciej Magnusson

 

SAMOTNI

 

Gwałtowne szarpnięcie statku wybudziło go z lekkiej „popołudniowej” drzemki. Dojście do siebie po wielu latach spędzonych w kistarze nie należało do najłatwiejszych, a bezustanny brak energii towarzyszący człowiekowi był w stanie utrzymywać się nawet miesiącami. Adam zdawał sobie jednak sprawę, że gorąca kawa zda się w tej sytuacji bardziej niż jego ciągłe narzekanie. Musiał się skupić. Choć statek w większości mógł być prowadzony przez zaawansowaną inteligencję, tak wciąż co ważniejsze procedury, dotyczące chociażby trybu pracy silników, wymagały jego pełnej autoryzacji. Z trudem podniósł się z niewygodnego, skórzanego fotela, z wolna zmierzając w stronę mostka.

 

Wnętrze statku było dosłownym odzwierciedleniem tego, w jakich czasach przyszło żyć Adamowi. Ściany niemal w każdy calu pokryte były kilometrami ciągnących się rur oraz zwisającym zewsząd okablowaniem. Pewną odmianą dla ciągle czarnych powierzchni były występujące gdzieniegdzie ogniska rdzy, lub czegoś, o czym nawet wolał nie myśleć, dopóki samo nie zaczęłoby się mu od czasu do czasu przyglądać. Choć wielu uznałoby takie miejsce za przygnębiające, Adam zdecydowanie bardziej preferował ten, jak lubił go określać, industrialny styl wykończenia, niż wymuszoną i pełną sztuczności biel, która wchodziła na salony nowszych jednostek eksploracyjnych.

 

Gdy mijał kolejne moduły, tuż przed jego nosem wyłoniła się duża, czarna postać. – Wielkie nieba! – wzdrygnął się Adam. – Błąd logiczny. – odparł metaliczny głos. – Jestem ZC GOLEM3PL, o numerze seryjnym 00360.

 

Stojący przed Adamem blisko 2,5-metrowy robot stanowił szczyt ludzkiej inżynierii. GOLEMY miały służyć w misjach kosmicznych jako jednostki wszelakiego użycia. Można było je przypisać zarówno do zadań okołotechnicznych, skupiających się na naprawach statku, jak również mogły przejmować zadania innych załogantów, którzy w wyniku mniej lub bardziej nieszczęśliwego wypadku nie mogli już więcej pełnić swych obowiązków.  
– Rozkalibrowały ci się czujniki, blaszaku? – zapytał zdenerwowany, starając się uspokoić. 
– Autodiagnoza systemowa nie wykazała uchybień w sensorach wizualnych. – odparł lodowato robot. – wszelkie czynniki wskazują, iż to pańskie receptory mogły ulec uszkodzeniu. Sugestia: badanie wzroku.

 

Adam pozwolił, by fala ogarniającej go frustracji rozeszła się po kościach, i z przygryzioną wargą ominął GOLEMA, ignorując wpatrujące się w niego, czerwone soczewki.

 

Gdy zbliżył się do pulpitu na mostku, ten natychmiast zalał go ogromem informacji. Według czujników dalekiego zasięgu statek zbliżał się nieubłaganie do celu swojej misji. Adam natychmiast autoryzował wyłączenie silnika głównego, jednocześnie uruchamiając małe silniki pulsacyjne, które miały nie tylko odciążyć główny reaktor deuteru, lecz również stopniowo wyhamowywać kolosa, na którego pokładzie się znajdował. Pokaźny rozmiar statku bynajmniej nie stanowił przejawu megalomanii jego inżynierów. Stocznie Marsa zrodziły tego swoistego Behemota z myślą o równie olbrzymich odległościach międzygwiezdnych, w czasie których używanie żagli magnetycznych, czy standardowych rozmiarów silników termojądrowych wykorzystujących deuter, było albo niewydajne, albo niemożliwe. Dokładnie jak w przypadku tej misji...

 

Raptem 300 lat temu jedna ze stacji badawczych, znajdująca się gdzieś na obrzeżach Układu Słonecznego, odebrała dziwny sygnał. Początkowo ze względu na jego charakter uważano, że mógł być to jeden z pulsarów, jednak Centralna Baza Danych Astronomicznych po przeprowadzeniu analizy wykluczyła taką możliwość. Co więcej, wszystko wskazywało na to, iż sygnał pochodził z poruszającego się ze stałą prędkością obiektu o dość dużej masie. Gdy badania dobiegły końca, stwierdzono, że sygnał najprawdopodobniej pochodził z samotnej planety. Nikt jednak nie wiedział, co było przyczyną jego powstania. Tego właśnie miał dowiedzieć się Viking, na którego pokładzie znajdował się Adam.

 

Szczęk metalu roznosił się po statku za każdym razem, gdy silniki pulsacyjne próbowały wyhamować go z prędkości, którą osiągnął w czasie międzygwiezdnej żeglugi. Choć dźwięk ten był niesamowicie przerażający, głowę Adama zaprzątało coś zupełnie innego. Nigdy wcześniej nie znajdował się w tak ciemnym obszarze kosmosu. Viking sunął przez martwy ocean czerni, wprost do jeszcze bardziej martwego celu. Wokół nie było nic. Zaawansowana inteligencja z trudem ustalała prawidłowe wektory, nie mając dostatecznego punktu odniesienia. Świadomość dryfowania tak daleko od jakichkolwiek skupisk ludzkich, w dodatku samotnie, nie licząc jednego irytującego GOLEMA, mogła być sprawdzianem dla nie jednego człowieka. To zapomniane przez czasoprzestrzeń miejsce stanowiło rezerwat niesamowitych obiektów, podważających porządek i harmonię. Takim też obiektem był Hades.

 

Kiedy na pulpicie rozjarzyły się ikonki wskazujące na zasięg wizualny, Adam wraz z GOLEMEM udali się na pokład obserwacyjny, by z bliska przyjrzeć się martwej planecie. Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej rozumiał, skąd wzięła swą nazwę. Hades bowiem był z całą pewnością światem zimnym i ponurym. Choć z pozoru mógł przypominać planety typu ziemskiego, tak z całą pewnością bliżej mu było do zamarzniętej skały niż do błękitnej planety. Stosownie do coraz mniejszej odległości, wizjery przesyłały dokładniejsze zdjęcia planety, które jeszcze bardziej uwidaczniały jej martwe cechy. Zaawansowana inteligencja prowadząca w czasie rzeczywistym badania stwierdziła kategoryczny brak żywych organizmów, wykluczając możliwość podjęcia pierwszego kontaktu. Co więc mogło wysłać sygnał?

 

*** 

 

Przygotowania do lądowania na powierzchni trwały pełną parą. GOLEM siłą swych robotycznych, pokrytych syntetyczną skórą rąk przenosił ogromne ładunki zawierające precyzyjne sprzęty sejsmograficzne do wahadłowca. Wstępne analizy sugerowały bowiem, że źródłem odebranego przez ludzkość sygnału mogło być nieznane nam dotąd zjawisko geologiczne. W międzyczasie Adam przeprowadzał modernizacje sprzętu, którym mieli przemieszczać się po powierzchni. Był sfrustrowany, gdyż ani jego skafander, ani pojazd gąsienicowy nie posiadały dostatecznie dobrego oświetlenia, które nadawałoby się do użycia na powierzchni Hadesa. Choć standaryzacja sprzętu miała oficjalnie służyć usprawnieniu procesów produkcyjnych, tak w rzeczywistości była kolejnym wspaniałym pomysłem urzędników, którzy cierpieli na chroniczny brak wyobraźni. W rezultacie na ogół każda jednostka wyposażona była w taki sam zestaw instrumentów badawczych i narzędzi, niezależnie od jej przeznaczenia czy charakteru podejmowanych przez załogę misji.

 

Wnętrze wahadłowca rozjarzyło się czerwonym światłem, ostrzegając o braku punktów odniesienia. Powszechna ciemność była na tyle uciążliwa, że konieczne było przejście na sterowanie manualne. Mimo zainstalowania najsilniejszych reflektorów Adam podchodził do lądowania niemal na ślepo, zawierzając swe życie analogowym żyroskopom i laserowym czuwakom, bezskutecznie starającym się przebić przez gęsty mrok planety.

 

Lądowanie, choć nie należało do najprzyjemniejszych, szczęśliwie nie skończyło się uszkodzeniem podwozia wahadłowca. GOLEM natychmiast przystąpił do rozładunku sprzętu badawczego i aktywacji sond powierzchniowych. Adam nadzorował proces wyładunku, w międzyczasie zapisując swe aktualne położenie w systemie połączonym z Vikingiem znajdującym się na orbicie. Gdy prace dobiegły wreszcie końca, Adam wziął głęboki wdech powietrza znajdującego się w skafandrze i wraz z niesympatycznym GOLEMEM wyruszył za jedną z sond badawczych w kierunku północno-wschodnim. Po przejściu zaledwie stu kroków reflektory rozstawione wokół wahadłowca nie były już widoczne.

 

– Powiedz, proszę... – odezwał się przez komunikator Adam. – Czy masz wgrane jakieś protokoły obronne? – Potwierdzam. – odparł GOLEM. – Zaimplementowano mi kilka modułów pozwalających zwalczać zagrożenie w postaci biologicznej. – Mam nadzieję, że nie będzie to potrzebne. – Potwierdzam, znajdujemy się na planecie, na której z całą pewnością życie nie mogło powstać – w związku z brakiem życiodajnego światła.

 

Choć poruszający się obok niego robot mógł w jakimś stopniu wypełnić samotność i w niewielkim stopniu wpływał pozytywnie na jego komfort psychiczny, tak im dłużej Adam maszerował przez rozległe pustkowia, docierało do niego, że jest jedyną żyjącą istotą nie tylko na powierzchni tej planety, ale również w obrębie wielu tysięcy lat świetlnych... a przynajmniej taką miał nadzieję. Niczym szczęśliwy talizman przycisnął do siebie swój karabin, starając skupić się na odczytach wibrującej nad ziemią sondy. – Kapitanie! – zawołał GOLEM. – Melduj. – Jedna z sond sejsmicznych wykryła coś, co wygląda na ogromną jamę lub zbiornik morza podpowierzchniowego.  
– To chyba normalne? – zdziwił się Adam. – Odczyty nie wskazują na naturalne procesy geologiczne. – Obraz proszę. Wnętrze skafandra rozjaśniło się od zielonkawego koloru HUD-u wyświetlanego na przedniej szybie hełmu. Zaraz po ciągu niezrozumiałych dla niego danych system przekonwertował je na odzwierciedlający je obraz trójwymiarowy. Przedstawiał on ogromną, rozciągającą się na blisko 200 kilometrów jamę, o nienaturalnie gładkim zaokrąglonym kształcie.  
– Uaktywnij sondę z wirnikiem – rzucił Adam. – Niech spróbuje się przedostać do środka.  
– Odmawiam. Według najnowszego skanu można się tam dostać bez konieczności penetracji skorupy. Do podziemnej jamy prowadzi oddalona o 10 kilometrów jaskinia, która znajduje się w swego rodzaju wgłębieniu. Ta wiadomość była niczym kamień spadający z serca. Sondy wirnikowe miały tendencje do szybkiego przegrzewania, a ostatnim, czego chciał Adam, było utknięcie na długie tygodnie na tym zapomnianym przez niebiosa pustkowiu. Po szybkiej kalibracji nowe współrzędne zostały dodane do systemów nawigacyjnych.Przypuszczał, iż sygnał, który odebrali naukowcy, nie był niczym więcej jak przypadkowo zaobserwowanym uderzeniem wyjątkowo dużego obiektu, np. planetoidy, co zdawały się potwierdzać niektóre z odczytów sond sejsmicznych, a on sam wkrótce będzie w drodze do domu, ucinając sobie kolejną drzemkę w trumnie kriogenicznej.

 

Podróż do wytyczonych współrzędnych zdawała się przebiegać bez żadnych problemów. Adam nie odczuwał po sobie nawet najmniejszych śladów zmęczenia, gdyż jego kombinezon posiadał wbudowany egzoszkielet, dzięki czemu w czasie długich podróży mięśnie jego nóg nie były nawet używane. To udogodnienie zostało pomyślane przede wszystkim o górnikach i żołnierzach, co w znaczący sposób wpłynęło na ich wydajność. – Zbliżamy się do miejsca, kapitanie – zakomunikował GOLEM. – Ta ściana przed nami to prawdopodobnie jedna ze ścian wgłębienia, w którym leży jaskinia. – Przygotować się do wspinaczki! – rozkazał Adam, jednocześnie wysuwając kolce wspinaczkowe z butów oraz rąk skafandra.

 

Wgłębienie po szybkiej analizie sond okazało się być kraterem, wypełnionym ogromem ilości głazów różnorakiej wielkości. Starając się dostrzec cokolwiek w tym otoczeniu, Adam wzdrygnął się, gdy po jednym z wykonanych kroków usłyszał dźwięk podobny do tego, jakby nadepnął w lesie na gałąź. Nim zdążył skierować swą latarkę, by zobaczyć, co wydało taki dźwięk, jedna z sond odkryła coś niezwykłego. We wnętrzu krateru znajdował się kawałek… poszycia statku! Dokładnie tego samego, z którego zbudowany był Viking krążący nad ich głowami. Jak to możliwe? – pomyślał, nie mogąc jednak odnaleźć w swej głowie sensownej odpowiedzi. Kierując się w stronę jaskini, sonda co rusz natrafiała na kolejne kawałki poszycia, z całą pewnością wytworzonych z marsjańskich stopów. Im więcej o tym myślał, tym bardziej obawiał się tego, co czekało na nich w jamie, do której zmierzali.

 

***

 

Po przedarciu się przez jaskinię Adam i GOLEM dotarli do jamy, którą wykryły sensory geologiczne. To, co zobaczyli, w istocie wyjaśniało anormalne kształty, które przedstawiała trójwymiarowa wizualizacja w jego wizjerze. Wnętrze jamy nosiło ślady użycia zaawansowanego lasera górniczego klasy IV. Ponadto stojące przed nimi solidne wrota z pewnością musiały stanowić dzieło człowieka. Mimo ogromnego szoku wywołanego przez to przedziwne odkrycie Adam nakazał wyważenie wrót, samemu odbezpieczając swój karabin wiązkowy. Kiedy robotyczny towarzysz odgiął pancerny metal, wkroczyli do środka. Adam nie był w stanie uwierzyć w to, co jawiło się przed jego oczami. Jama bowiem była niczym innym jak złożonym z wielu modułów kompleksem mieszkalnym tworzącym schron! Sonda nadal jednak nie wskazywała żadnych oznak życia.

 

Kwatery pełne były ludzkich szczątków. Szkielety znajdowały się niemal wszędzie, uniemożliwiając swobodne przemieszczanie się. Z uwagi na brak jakichkolwiek skafandrów należało domniemywać, iż w miejscu tym występowała niegdyś sztuczna atmosfera. Adam był w szoku, wciąż nie potrafiąc uwierzyć w to, co odkryli na tej samotnej planecie. Dopiero odnaleziony przez sondę terminal nadzorcy, po uprzednim podłączeniu go do zewnętrznego źródła zasilania w postaci mini-reaktora jednej z sond, ujawnił smutny los, jaki spotkał tych wszystkich ludzi.

 

Jak się okazało, czterdziesta szósta ekspedycja wchodziła w skład tajnego programu sprzed blisko sześciuset lat, i została wysłana na Hadesa celem przeprowadzenia jego podpowierzchniowej kolonizacji. Miała realizować nową doktrynę przyjętą przez rząd Zjednoczonej Ludzkości, w związku z którą uznano, że najefektywniejszą możliwą formę podróży międzygwiezdnych stanowią planety samotnie wędrujące przez pustkę kosmosu. Kolonizacja ich miała być tymczasowa, trwając do momentu, aż planeta spotka na swej drodze układ planetarny, który koloniści mieli za zadanie zbadać – i w razie takiej możliwości przeprowadzić się na inny, zdatny do zamieszkania świat. Niestety ci, których szczątki walały się na podłodze, mieli ogromnego pecha. Jak wskazuje terminal, tuż po założeniu podpowierzchniowego schronu, podczas prac związanych z podłączaniem reaktorów statku do modułów, które miały posłużyć jako niewyczerpywalne źródło energii, doszło do eksplozji. Bez energii kolonizatorzy byli zdani jedynie na śmierć. Tak brzmi tajemnica Hadesa.

 

„… samotni i pogrążeni w ciemnościach (…) pośród obcych gwiazd umieramy my – nadzieja ludzkości” – ostatnie słowa nagrane przez nadzorcę. 

 

 

Inspiracją do napisania pracy konkursowej był Golem opracowywany przez studentów z Politechniki Wrocławskiej oraz odkrycie przez astronomów z Uniwersytetu Warszawskiego planety swobodnej. Informacje o tych badaniach zostały opublikowane na łamach Uranii w poniższych artykułach:

 


 

Konkurs literacki Uranii z okazji Roku Lema 2021

 

Jesteś fanem fantastyki naukowej? A może próbujesz sił w pisaniu literatury science-fiction? Albo może jesteś już uznanym pisarzem i chcesz uczcić Rok Lema 2021? W każdym z tych przypadków możesz nadesłać swoją twórczość na konkurs literacki Uranii!

 

Aby dowiedzieć się więcej o konkursie, wejdź tutaj.