Wystawa
Zdjęcie: PxHere
Rok 2023 został ogłoszony Rokiem Kopernika. Z tej okazji, w numerze 1/2023 czasopisma Urania - Postępy Astronomii ogłoszony został konkurs literacki pt. Fantasia Copernicana na teksty z dziedziny science-fiction w języku polskim, pisane prozą, inspirowane życiem Mikołaja Kopernika.
Poniżej prezentujemy opowiadanie pt. „Wystawa” autorstwa Julii Kwaśnik:
Julia Kwaśnik
WYSTAWA
Mężczyzna wyciągnął zza pleców duże białe pudełko wyglądem przypominające router. Wyglądał na niezwykle szczęśliwego i zadowolonego z powodu wykorzystania tej innowacji we własnym projekcie. Po czym podał pudełko jednemu z botów i ruszył dalej przed siebie pewnym krokiem, a Igor podążał tuż za nim. Mijali mnóstwo różnych robotów po drodze. Jedne odtwarzały prezentacje, inne obsługiwały wystawę, kolejne dbały o czystość w pomieszczeniu. Przechodzili obok setek ekranów i monitorów, wirtualnych gogli i modeli astronomicznych. Ostatecznie docierając do starej szafy. Chłopiec skrzywił się na widok archaicznego jak na te czasy mebla.
– Niech pan lepiej nie pokazuje tej szafy radzie miasta – poradził Igor.
Pan Zdzisław uśmiechnął się jedynie szeroko otwierając drzwi szafy dodał:
– Chciałeś znać odpowiedź na jeszcze jedno pytanie, te drzwi mogą służyć pomocą w poznaniu odpowiedzi na nie.
– Ach, sam już zapomniałem czego chciałem się dowiedzieć. Jest tu tyle atrakcji, tyle botów i…. – ciągnął Igor. Jednak nikt go nie słuchał.
Mężczyzna złapał chłopca za rękę i pociągnął za sobą wewnątrz mebla. Ponownie rozbłysło fioletowe światło. Nie minęła chwila, a oni już znaleźli się w starej zabytkowej bibliotece. Stało tu mnóstwo zakurzonych regałów, a na nich stosy książek. Właściwie oprócz labiryntu ustawionego z mebli i małego okienka na wprost wejścia na pierwszy rzut oka nie było tu nic niezwykłego. Pan Zdzisław wraz z Igorem wylądowali twardo na ziemi. Potrzebowali chwili, aby się otrząsnąć. Chwilę po tym mężczyzna podał chłopcowi dłoń i pomógł mu wstać. Zdezorientowany chłopiec zaczął dopytywać o powód ich kolejnej teleportacji. Pan Zdzisław w milczeniu podszedł do jednego z regałów i sięgnął po książkę stojącą na najwyższej półce. Była to duża granatowa książka, z wierzchu strasznie zakurzona. Była tak ciężka, że mężczyzna zachwiał się w nogach i lekko odchylił do tyłu. Na szczęście Igor był w pobliżu i złapał pana Zdzisława za rękę pomagając mu w zachowaniu równowagi. Mężczyzna podał przedmiot chłopcu zachęcając do otworzenia książki na stronie trzynastej. Igor posłusznie zaczął wertować stronnice, nie zdając zbędnych pytań. Był pewny tego, że zaraz może wydarzyć się coś niezwykłego. Właściwie znał pana Zdzisława od niedawna, ale jedno udało mu się już o nim dowiedzieć, za każdym razem zaskakiwał coraz bardziej. Mężczyzna zniknął gdzieś między półkami, ale chłopiec był zbyt zajęty szukaniem odpowiedniej kartki oznaczonej trzynastym numerem w książce. To dziwne, brakowało strony trzynastej. To niemożliwe – myślał chłopiec. Wertował strony od początku: pierwsza, druga, …, dwunasta…
– Proszę pana, brakuje stro… – tu jego głos widocznie się załamał, w końcu zauważył brak obecności pana Zdzisława w pobliżu. Włożył książkę pod pachę i rozpoczął poszukiwania mężczyzny w bibliotece. Im bardziej zagłębiał się w labirynt stworzony przez książki i regały, tym więcej dziwnych przedmiotów dostrzegał. To również zdawało się być dosyć podejrzane, przecież jeszcze chwilę temu nie było tu niczego, prócz książek. Może pan Zdzisław zostawił po sobie jakieś ślady, by łatwiej było go odnaleźć. Igor postanowił podążać za rozrzuconymi po półkach starymi gratami. Należały do nich wiekowe globusy i kroczki. A także nietypowe instrumenty astronomiczne z czasów kopernikańskich jak na przykład: trikwertum, kwadrant. Zagadką była również książka, dlaczego miał szukać strony trzynastej? Przecież ona nie istniała. Czym były te dziwaczne przedmioty i do czego niby miały one służyć? Pytań wciąż przybywało, a odpowiedzią pozostawała głucha cisza. Igor miał wrażenie, że utknął w pułapce, jednak stwierdził, że musi być stąd jakaś droga wyjścia. Jednak był wycieńczony całą gonitwą, teleportacją, robotami, natłokiem informacji i kotłem własnych wątpliwości, potrzebował odpoczynku. Znalazł odrobinę miejsca przy ścianie między labiryntem przedmiotów i w zmęczeniu sunął się na podłogę opierając głowę o leżący tuż obok stos książek. Były one dość duże i twarde, więc nie były zbyt wygodnym zamiennikiem poduszki, ale znużonemu chłopcu w ogóle to nie przeszkadzało. Ułożywszy się do snu, zmrużył powieki i chwilę po tym zapadł w głęboki sen.
W tym czasie zaginiony pan Zdzisław znajdował się w innym wymiarze rzeczywistości, zdążył przenieść się do czasów teraźniejszych. Rozgorączkowany zaczął poszukiwania taty Igora oraz swojej żony. Biegał między zwiedzającymi wypytując o wysokiego brodatego mężczyznę i nieco niższą farbowaną brunetkę kłócących się w pobliżu teleskopu. Niestety, nikt niczego nie zauważył. W amoku dobiegł do jednego z pracowników, który obiecał mu puścić nagranie, jakie udało się zarejestrować za pomocą kamer. Mężczyzna zgodził się, wiedział, że moment, w którym przenosił się w czasie razem z chłopcem nie został nagrany, ponieważ w trakcie pracy nad „Wystawą z przyszłości” specjalnie je przeprogramował. Pracownik poprowadził go za sobą do jednego z ukrytych ciasnych pomieszczeń wypełnionego po brzegi ekranami. Na środku ciasnej klitki stał duży komputer, do którego w pośpiechu podszedł pracownik, a za nim pan Zdzisław.
Pracownik zaczął szukać nagrań na komputerze z wspomnianej przez pana Zdzisława niedzieli, starszy mężczyzna wodził wzrokiem po ekranie i starał się wypatrzeć znajomych mu twarzy. W końcu dostrzegł dwie sylwetki kobiety i mężczyzny, były to: jego żona oraz tata Igora.
Proszę zatrzymać. – nakazał pan Zdzisław zdecydowanym tonem.
Zmarszczył czoło w zamyśleniu jak odkręcić całą sytuację. Po chwili ponownie odezwał się do pracownika:
– Czy wie pan, dokąd poszli?
– Z tego co pamiętam, mężczyzna chciał zgłosić zaginięcie syna na policji, a kobieta nalegała, aby tego nie robił i złościła się na pana.
– Mogą być wszędzie…. – podrapał się po głowie.
– Dlaczego to dla pana takie ważne, jeśli mogę zapytać.
Pan Zdzisław nie zamierzał udzielić odpowiedzi na to pytanie i od razu wybiegł na zewnątrz, nie mógł wyjść na porywacza, groziłoby mu za to więzienie. Przez swój brak odpowiedzialności narobił niezłego bigosu.
Podczas gdy Igora obudził dziwny brzęczący dźwięk. Uniósł lekko głowę w górę by zlokalizować pochodzenie tajemniczego odgłosu. Dźwięk nasilał się coraz bardziej i był coraz bardziej uciążliwy. Chłopiec zerwał się równo na nogi przecierając oczy ze zmęczenia. W tym momencie poczuł jak jakiś metalowy przedmiot uderza go w twarz. Jęknął z bólu. Obiekt oddalił się od jego twarzy i zawisł na chwilę w powietrzu. Teraz mógł mu się lepiej przyjrzeć i zauważył mały szary dron.
– Co jest grane… – wydobył z siebie ze zrezygnowaniem.
Latający obiekt zakręcił się w powietrzu, rozbłysnął niebieskim światłem i sztucznym tonem przemówił:
– Pan prosi o rozwiązanie zagadki.
– Pan? Jaki pan? Co to za zagadka? To drony umieją mówić?! – Wypytywał zaskoczony.
Urządzenie zdawało się ignorować pytania i kontynuowało:
– Pan prosi o udzielenie odpowiedzi na pytanie. Jeśli odpowiedź go zadowoli, odpowie na jedno zadane pytanie oraz obiecuje spełnić jedno z pragnień.
A pytanie brzmi:
– Odchodził w czasach zygmuntowskich. Narodził się w czasach dzikich plemion, które nie tworzyły państwa. Jaka liczba jest powiązana z przeszkodą, z jaką miały się mierzyć pokolenia, żyjące przed okresem życia Pana opisanym w tym pytaniu? Proszę podać liczbę.
Igor nic nie zrozumiał, miał mętlik w głowie a do tego czuł na sobie ogromną presję. Jeśli nie odpowie prawidłowo, może stracić swoją szansę na kontakt z owym panem i otrzymanie potrzebnej pomocy. Gdzieś wewnątrz tęsknił już za tatą i panem Zdzisławem, pragnął ich jak najszybciej zobaczyć. Marzył również o wypoczynku i zwyczajnym kopaniu piłki na boisku z kolegami. Miał dosyć przygód.
Zrezygnowany zaczął rozglądać się po otaczającym go wyposażeniu biblioteki. Nie miał pojęcia o co może chodzić w zadanym przez maszynę pytaniu, gdyby był tu pan Zdzisław wszystko stałoby się prostsze. W myślach chłopiec zaczął odtwarzać ostatnie wydarzenia. Przypomniał sobie, że mężczyzna nakazał mu odnalezienie strony… trzynastej! Bingo! To musi być znak! – wydedukował Igor.
Chłopiec uśmiechnął się w duchu i z pewnością udzielił odpowiedzi:
– Chodzi o liczbę numer trzynaście.
Dron ponownie zaszybował w powietrzu a następnie wygłosił:
– Proszę za mną. Pan chce ciebie zobaczyć.
Igor był zadowolony, ale i rozczarowany za razem, gdyż liczył na delikatny dreszczyk emocji. Miał nadzieję, że urządzenie się zatnie, lub wydarzy się coś zaskakującego. Tu jednak otrzymał odpowiedź na tacy. To było zbyt proste – pomyślał. Mimo wszystko to, co miało się wydarzyć za chwilę zabrało uczucie rozczarowania i rozpaliło ponownie iskrę chęci przeżywania przygód w chłopcu. Dron prowadził go między półkami zapełnionymi przez stare zakurzone książki prosto przez kręte schodzące w dół drewniane schody. Igor stawiał ostrożnie krok za krokiem i gdy minął ostatni stopień znalazł się w małym ciemnym pomieszczeniu. Było ono zamknięte z każdej strony murowanymi ścianami, bez okien i bez drzwi. Jedyną drogą wyjścia stąd były drewniane schody. Nie było tu nic, prócz drewnianego stołu i dwóch wykonanych z dębu taboretów. Jedynym oświetleniem w pomieszczeniu okazała się być świeczka paląca się gorącym płomieniem na stole. Igor był zdecydowanie przerażony całym klimatem panującym w klitce. Stał nieruchomo na ostatnim ze schodków i wahał się, czy aby na pewno powinien wejść do środka. Wtedy usłyszał lekko zachrypnięty głos mężczyzny zachęcający go do podejścia w jego kierunku. Chłopiec w ciemności ledwo mógł dostrzec jego sylwetkę, z początku w ogóle nie zauważył, że ktokolwiek mógłby być w środku. W miarę kroków wykonywanych przez chłopca po omacku zaczął coraz wyraźniej dostrzegać postać nawołującą go. Im był bliżej tym większy strach i stres odczuwał. Zastanawiał się, czy tak naprawdę pan Zdzisław go nie oszukał i w rzeczywistości jest zwyczajnym porywaczem dzieci, a nie wybitnym naukowcem. Może zaraz okaże się, że wszedł sam do mrocznej celi, w której spędzi ostatnie dni swojego życia z dala od rodziców i przyjaciół, tylko dlatego, że zapragnął przygody życia. Z drugiej strony był niezwykle odważnym chłopcem, który nie bał się ryzyka. Ostatecznie docierając do stołu jego bohaterska postawa zwyciężyła i tym razem, to on zaczął pierwszy:
– Podobno chciał pan odpowiedzieć na moje trzy pytania i spełnić moje jedno życzenie. Oto jestem.
Igor poczuł się niezwykle bohatersko i dzielnie, niemalże niczym główna postać z jednej z oglądanych przez niego kreskówek. Oparł się dłonią o blat i dumnie wyparł swą pierś do przodu zadzierając nonszalancko przy tym głowę. Nie zamierzał nawet przyglądać się postaci, z którą przyszło mu rozmawiać, poczuł się zbyt dumnie. Postać milczała chwilę po czym odparła:
– Proszę, więc powiedz jakie jest twoje pragnienie.
Tu chłopiec był pewien, że niczego tak bardzo nie pragnął jak powrotu do domu, do swojego taty. Będąc w tym wymiarze zdał sobie sprawę, że nie doceniał tego co miał. Jeszcze tydzień temu prosiłby o własny statek kosmiczny albo robota, teraz tylko chce wrócić do roku dwa tysiące dwudziestego trzeciego. Sam dziwił się tą przemianą w sobie.
– Pragnę wrócić do roku dwa tysiące dwudziestego trzeciego, dnia dziesiątego września.
Postać zaśmiała się cynicznie i przybliżyła do rozpalonej świecy, teraz Igor był w stanie zobaczyć jej twarz i zauważył w niej podobieństwo do tej malowanej na wystawowym obrazie. Domyślał się, że rozmawia z samym Kopernikiem.
– Do tego miał odpowiedzieć pan na moje pytanie – zauważył.
Postać ponownie oddaliła się od świecy i kontynuowała wypowiedź:
– Zabawni są ludzie z twoich czasów. Na co dzień życzą sobie złota, a gdy tracą to, co uważali za błoto, cenią tę rzecz bardziej niż złoto. Myślę, że nim przywrócę cię do twojej rzeczywistości zasługujesz na odrobinę wyjaśnienia. Pan Zdzisław współpracował ze mną od dawna nad nowoczesną wystawą poświęconą mojemu geniuszowi. Stworzył masę cudownych robotów i zaawansowanych technologii. Naprawdę jestem mu wdzięczny za to poświęcenie. Na pewno zachodzisz w głowę jak to możliwe i dlaczego miałeś być w to wszystko wciągnięty? Otóż tak naprawdę jestem nieśmiertelny, nowoczesne badania i rekonstrukcje pozostałości śladów DNA na moich szczątkach pozwoliły panu Zdzisławowi przywrócić mnie do świata żywych. Cała wystawa i przenoszenie w czasie to pozorna iluzja, polegająca na delikatnym zabiegu matematycznym, mająca na celu ochronę mnie przed światem zewnętrznym, dopóki wskrzeszanie nie okaże się czymś tak samo zwyczajnym jak wyprawy w kosmos. Pan Zdzisław miał za zadanie porwać jakiegoś młodego chłopca, który dowie się o moim istnieniu i zacznie rozgłaszać cudowne odkrycie. Rozumiesz, tak, aby nie narażać nas na śmieszność. Ciebie co najwyżej wezmą za szalonego.
Igor zamarł w bezruchu, pan Zdzisław okazał się fałszywym przyjacielem, który chciał go wykorzystać. Postanowił nie skupiać się na żalu i odświeżyć w pamięci swoje pytanie.
– Kto potwierdził pana teorię? Na jakiej podstawie?
– Stało się to na długo po moim odejściu. Zaczęło w drugiej połowie wieku szesnastego i trwało jeszcze do pierwszej połowy następnego wieku. Potwierdziły ją badania przeprowadzone przez pewnego Duńczyka Tychona Brahe ale i innych badaczy: Galileo Galilei oraz Johannesa Keplera. Tyhon Brahe prowadził obserwacje w obserwatorium astronomicznym „Uraniborg”. Galileo Galilei wynalazł teleskop, dzięki, któremu dostrzegł skalistą budowę księżyca, zaobserwował fazy Wenus i dostrzegł, że Droga Mleczna składa się z gwiazd. Zauważył zgrubienia Saturna. Ale najważniejszym spostrzeżeniem okazało się dostrzeżenie księżyców Jowisza, układ prezentował niezbity dowód na trafność mojej teorii. Johannes Kepler poświęcił swoje życie na badania nad modelem heliocentrycznym świata. Sformułował słynne trzy prawa, które opisywały ruch. Pierwsze z nich mówi o planecie poruszającej się po elipsie, w której ognisku znajduje się Słońce. Kolejne tłumaczy, że promień wodzący planety, czyli linia łącząca planetę z ogniskiem w stałych oddziałach czasu zakreślając całą powierzchnię. Szybciej poruszają się planety znajdujące się bliżej centrum układu.
Ostatnie wyjaśnia, że kwadrat okresu obiegu planety jest proporcjonalny do sześcianu jej średniej odległości od Słońca. Byłem pod wrażeniem, gdy dowiedziałem się tego wszystkiego i niesamowicie dumny z tych najróżniejszych wielkich odkryć.
Chłopiec rozwarł usta z wrażenia i wytrzeszczył oczy z wrażenia. Astronom chcąc pozostać w atmosferze tajemniczości złożył palec na ustach w geście milczenia. Chłopiec wiedział, że już niczego się nie dowie. Zwiesił głowę lekko zawiedzony, bo chciał wypytać Mikołaja o to skąd zna współczesny język i jak to wszystko co działo się z nim w ostatnim czasie było w ogóle możliwe. W tym czasie w pomieszczeniu rozbłysło fioletowe światło, świeciło na tyle mocno, by oślepić Igora.
Nie minęła chwila, a ten obudził się w szpitalu. Stał przy nim pan Zdzisław, tata oraz żona starszego mężczyzny. Wszyscy zaniepokojeni stanem chłopca nerwowo kręcili się przy szpitalnym łóżku. On sam podłączony do kroplówki i respiratora. Mierzył pana Zdzisława wzrokiem spod szpitalnej kołdry.
– Igor, jak się czujesz? – zapytał tata chłopca.
Chłopiec zdezorientowany, ignorując pytanie taty rzucił:
– Dlaczego mój porywacz jest w środku? Wyzywająco spojrzał na pana Zdzisława.
Starszy mężczyzna zszokowany słowami chłopca podszedł do łóżka mówiąc:
– Igor, o czym ty mówisz? Nie pamiętasz naszej wspólnej przygody? Przyjaźnimy się.
– Proszę, aby pan stąd już odszedł i nigdy do mnie nie wracał! – wykrzyczał Igor.
Mężczyzna przerażony słowami chłopca miał w pamięci wszystkie wydarzenia ostatniego czasu. Bał się, że prawda wyjdzie na jaw, dlatego wymknął się ze szpitalnego pokoju pod pozorem pójścia do toalety. Jego żona również musiała być zamieszana w zaginięcie chłopca, bo poszła zaraz za nim z równie przerażoną miną. W pokoju został już sam Igor i jego tata.
– Igor jaki porywacz? Na pewno wszystko w porządku? – zaczął zatroskany.
– Pan Zdzisław porwał mnie na wystawie, na której byliśmy razem w niedzielę. Już wszystko wiem. Ale zastanawiam się jakim cudem wylądowałem w szpitalu.
– Naprawdę? Byłem przekonany, że ten mężczyzna był świadkiem twojego porwania. Czy jesteś pewien tego co mówisz?
Chłopiec pokiwał głową na zgodę. A tata Igora wybiegł na szpitalny korytarz w poszukiwaniu porywacza zostawiając chłopca samego.
Chłopiec nie wiedział co się właściwie wydarzyło, jeszcze chwilę temu otaczały go roboty i łuna barwnego światła. Dopiero co rozmawiał z astronomem Mikołajem Kopernikiem, a już zdążył obudzić się w szpitalu z obolałym ciałem. Teraz, gdy schodziły z niego emocje zaczynał odczuwać dyskomfort związany z obolałością w ciele. Pamiętał dokładnie swoją wędrówkę po wystawie do momentu rozmowy z astronomem, gdy nagle w tej chwili jego pamięć zanika. Chciał, aby ktoś mu to wszystko wyjaśnił, ale został sam pośród bałaganu stworzonego z milionów wątków i niedopowiedzeń.
K O N I E C
Inspiracją dla tego opowiadania były książki „Astronomia dla każdego” autorstwa Detleva Blocka oraz „Mikołaj Kopernik, Środowisko Społeczne i samotność” autorstwa Karola Górskiego.
.
Konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe
Jesteś fanem fantastyki naukowej? A może próbujesz sił w pisaniu literatury science-fiction? Zapraszamy do przysyłania prac na konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe.
Aby dowiedzieć się więcej o konkursie Nowe Dzienniki Gwiazdowe, wejdź tutaj.