Przejdź do treści

Chronos

człowiek siedzący na schodach pod parasolem obok czarnej dziury

Źródło zdjęcia: Kamesh Vedula / Unsplash
 

Rok 2023 został ogłoszony Rokiem Kopernika. Z tej okazji, w numerze 1/2023 czasopisma Urania - Postępy Astronomii ogłoszony został konkurs literacki pt. Fantasia Copernicana na teksty z dziedziny science-fiction w języku polskim, pisane prozą, inspirowane życiem Mikołaja Kopernika. 

 

Poniżej prezentujemy opowiadanie pt. „Chronos” autorstwa Karola Piotra Stachury:

 


 

Karol Piotr Stachura

 

CHRONOS 

 

Chronos - grafika

Autor ilustracji: Karol Piotr Stachura.

 

Gaia BH1 – rok 2210 

 

Zsunęłam roletę okienka oczekując znajomej pustki kosmosu, lecz to co ujrzałam było jak wyjęte z surrealistycznego snu. Gwiazda bliźniacza do naszego Słońca, tańczyła swój odwieczny taniec z czarną dziurą, której milczenie było głośniejsze, niż jakikolwiek krzyk. 

 

Zbliżając się do stacji Chronos, zawieszonej na orbicie tego nieaktywnego kolosa, miałam wrażenie, jakby była ona tylko fragmentem snu, dryfującym na granicy jawy. Gdy tylko statek zacumował sztuczna grawitacja stacji docisnęła mnie do fotela i poczułam się jak na gwałtownym zjeździe z wierzchołka rollercoastera. Pas bezpieczeństwa uwolnił moje ciało, a grodzie naprzeciwko otworzyły się z odgłosem, który brzmiał jak metaliczny szept. – Proszę iść wzdłuż korytarza – rozbrzmiał głos. 

 

Z wahaniem zatrzymałam się na progu stacji kosmicznej, czując jak pulsujące pod stopami metalowe panele potwierdzają jej rzeczywistość. Po przebyciu tysiąca sześciuset lat świetlnych mgiełka niepewności co do istnienia tego miejsca rozpłynęła się, ustępując miejsca ważniejszemu pytaniu, które zaczęło wibrować w moim umyśle: Dlaczego tu jestem? 

 

Niemal minimalistyczny korytarz otulił mnie bladym światłem. Po prawej stronie mieścił szereg wnęk – każda z nich skrywała dzieło sztuki. Serce łomotało z ekscytacją i niepokojem, kiedy przechodziłam obok obrazów Picassa, Van Gogha, Moneta i Rembrandta. W końcu stanęłam przed rysunkami naskalnymi niesionymi echem odległych czasów. Podążając tym korytarzem nieświadoma przenosiłam się coraz głębiej w czasie. 

 

– Przypominają po co tu jesteśmy – padły słowa niczym echo. 

 

– A dlaczego tu jesteśmy? – zaskoczona rzuciłam pytające spojrzenie na mężczyznę o imponującej posturze i niezaprzeczalnym autorytecie. 

 

– Aby strzec nasze dziedzictwo. – Z uśmiechem dającym się zaledwie zauważyć skinął mi, bym poszła za nim i dodał cicho – przepraszam, ale nie mamy zbyt wiele czasu. 

 

– W takim razie, dlaczego nie teleportowano mnie prosto na statek? – zapytałam zniecierpliwiona. 

 

– Stacja nie ma teleportów dla naszego bezpieczeństwa. Nim doszłoby do abordażu wszystko pochłonęłaby czarna dziura. 

 

Z ironią odnotowałam, że siedzę w puszce narażonej na pożarcie przez czarną dziurę. 

 

Wchodząc do ascetycznego gabinetu czułam respekt i niepokój. Proste meble i gołe ściany zdawały się skrywać sekrety znane tylko wybranym. 

 

– Czy zdaje sobie pani sprawę – zaczął opierając się o biurko z wyraźnym poczuciem władzy – że nazwa naszej stacji pochodzi od drugiej, a nie pierwszej ekspedycji wysłanej dwa lata wcześniej? 

 

– Pierwsza nie doleciała? – zgadywałam pod wpływem przyspieszonego pulsu i rozbudzonej ciekawości co do sekretów stacji. 

 

– Dotarła, ale kilka miesięcy po drugiej. – Jego ton był enigmatyczny, a oczy śledziły moją reakcję. – Domyśla się pani, dlaczego? 

 

– Nie bardzo, głowa mi pęka od podróży. 

 

– Między ekspedycjami technologia silników rozwinęła się, ot cała tajemnica. 

 

– To fascynujące – odparłam, choć w głosie zaczynała dominować irytacja. Zżerała mnie ciekawość. – Dlaczego właściwie tutaj jestem? 

 

– Czas to niezwykły konstrukt – stwierdził po chwili. – Nasza stacja utrzymuje bardzo precyzyjną odległość wokół czarnej dziury – nie za blisko, by uniknąć dylatacji czasu i nie za daleko, by efektywnie poruszać się po orbicie. 

 

– Ale jak to wpływa na mnie? – wypaliłam coraz bardziej zirytowana. – Czy ktoś na stacji potrzebuje pomocy psychiatry? 

 

Jego uśmiech stał się bardziej widoczny, gdy zadał następne pytanie – co pani sądzi o wehikule czasu? 

 

Sceptycznie na niego spojrzałam. – To tylko teoria, prawda? – zapytałam z coraz większym poirytowaniem. – Możemy przejść do sedna? – poprosiłam uśmiechając się cierpliwie. 

 

– Tak, pomoc jest potrzebna, ale nie jednostce – spochmurniał. 

 

– Co ma pan na… 

 

– Ludzkości – dodał zamknąwszy oczy. 

 

Po jego słowach nastąpiła cisza. Moje serce zabiło szybciej. To mnie zaintrygowało i jednocześnie odczułam strach. 

 

– Ludzkości – powtórzył – ale zacznijmy od początku – powiedział przesuwając w moją stronę wyblakłą powieść H.G. Wellsa „Wehikuł czasu”. – To już nie tylko teoria. 

 

Ciekawość skutecznie zastąpił sceptycyzm. – Moja podróż skończyła się potwornym bólem głowy i mdłościami, a wszystko to dla bajki o wehikule czasu? – Wasz również jest zbudowany z niklu i kości słoniowej? – Zażartowałam. 

 

– Czas nas goni, więc przejdę do sedna – zaczął spokojnie. – Nie zastanowiło panią… 

 

– Skończmy z tymi formalnościami! – żachnęłam się. 

 

– Dobrze. Wiesz, dlaczego krążymy wokół tej konkretnej czarnej dziury? 

 

– Wlatujecie w nią? – strzeliłam. 

 

– To akurat byłoby samobójstwo – wzdrygnął się. – Nie jesteśmy tu przypadkiem. Gaia BH1 jest w pewnym sensie nieaktywna. Pochłania materię o wiele spokojniej niż inne czarne dziury, co znacząco ułatwia nam wykrywanie kosmicznych strun przyciąganych przez jej grawitację. Wiesz co to takiego? 

 

– Nie mam pojęcia... – wyznałam. Poczułam się jak uczennica. 

 

Jego oczy lśniły. – Kosmiczne struny to jednowymiarowe pęknięcia w przestrzeni. Powstały zaraz po Wielkim Wybuchu – westchnął zerknąwszy na zegarek. – Posiadamy zaawansowane instrumenty i detektory, które skanują najbliższą przestrzeń pod kątem anomalii grawitacyjnych i mikrofalowych, sygnalizujących struny. Gdy taka kosmiczna struna zbliża się do naszej orbity wysyłamy kapsułę, która wlatuje w przejście wytworzone między dwoma wielkimi masami. 

 

Nasze spojrzenia spotkały się a ja poczułam, jak dreszcz przebiega po moim kręgosłupie... Czy wybrano mnie do czegoś niebezpiecznego? 

 

– Czyli tak po prostu... Tworzą się przejścia? – Moje zdumienie było autentyczne. 

 

Uśmiechnął się zadowolony z mojej reakcji i z niewymuszoną pewnością siebie dodał: 

 

– Cóż, najpierw musimy ustabilizować strunę. To skomplikowane zadanie, ale AI pomogło nam opracować technologię do manipulacji jej energii oraz właściwości. Jednak wciąż to masa struny decyduje jak daleko i jak długo można podróżować w czasie. – Przysiadł na krawędzi biurka, a jego spojrzenie stało się poważne. – Niemniej proces ten nie jest całkowicie stabilny. Rozbłysk z najbliższej gwiazdy może radykalnie skrócić czas trwania podróży. 

 

Jego naukowa tyrada wzbijała się wokół, a ja z namarszczonym czołem starałam się nadążyć za znaczeniem słów. Nagle olśniło mnie: 

 

– Może to i naukowe, ale przeszłości nie da się zmienić. Stworzymy tylko nową rzeczywistość nie modyfikując tej, w której istniejemy. 

 

– Pierwsze próby dały nam pewność, że linia czasu jest elastyczna i podatna na zmiany dokonane tu i teraz. – Spojrzałam na niego jakbym widziała go po raz pierwszy.

 

– Nie jesteśmy pewni czy nie powoduje to rozgałęzień, ale posiadamy już sporą wiedzę. Oto dowód – powiedział wręczając mi stary album ze zdjęciami UFO – to pierwsze modele naszych kapsuł, które za szybko wchodziły w atmosferę Ziemi, uszkadzając przy tym systemy stealth. To jednak nie wpłynęło znacząco na przyszłość… A raczej nie przekroczyło założonych marginesów. 

 

Odsunęłam album i spojrzałam mu prosto w oczy. – Paradoks dziadka... – Wzdrygnął się. Poczułam, że trafiłam w punkt. – A co, jeśli ktoś niechcący zmieni przeszłość i ta stacja przestanie istnieć? Hmm? 

 

On tylko skinął głową. – Jesteśmy na to przygotowani. 

 

– Niby jak? 

 

– Zapewniliśmy sobie bezpieczeństwo poprzez kwantowe zakotwiczenie. Skorzystaliśmy tu garściami z wiedzy o splątaniu kwantowym, superpozycji czy zjawiskach relatywistycznych. Chronos, stacja na ziemi, kapsuły a nawet teleport z którego korzystał twój prom są wręcz „zakotwiczone” w określonym stanie kwantowym, który nie może zostać zmieniony przez zdarzenia z przeszłości. 

 

Fascynacja mieszała się z przerażeniem, gdy rozważałam te słowa. „Kwantowe kotwiczenie...” powtarzałam w duchu. – To niemal jak magia – rzekłam cicho. 

 

– Magia dzisiejszych czasów to nic innego jak nauka jutra – odparł z uśmiechem. 

 

– Dobrze... Przyjmijmy, że w to wszystko uwierzę… Dlaczego tu jestem? 

 

Jego odpowiedź, spokojna i pewna, była jak uderzenie gongu w ciszy. – Zaawansowany Ekosystem Układów Subordynacji. 

 

Te słowa zawisły w powietrzu roztaczając aurę niepokoju. Zapadła niezręczna cisza. Ogarnęło mnie uczucie dyskomfortu. 

 

– Z.E.U.S? – Nie wytrzymałam tego napięcia. – Mówisz o systemie, który śledzi każdy ruch człowieka i ocenia nas jak niewolników na plantacji? System, który wyzerował moje punkty społeczne, zabraniając mi pracy i opuszczania miasta? Ten sam? 

 

Kiwnął głową. 

 

– Więc zostałam wybrana do... Bóg wie czego, ponieważ jestem pariasem i nie mam wyboru? Bo przecież taką mnie widzi Z.E.U.S? Będziecie na mnie eksperymentować czy co? 

 

– Selekcji dokonał analizując pani dokonania naukowe i charakter – odpowiedział spokojnie. – Pani praca doktorancka była intrygująca. – Wzdrygnęłam się – Twoja – dodał ciepło. – Natomiast stanowisko, że etyczne wątpliwości wokół teleportacji są bezpodstawne i że postęp wymaga poświęceń było odświeżające. Dla Z.E.U.S.A nie jesteś wykluczona, lecz pewna siebie, kompetentna i idealna do tej misji. 

 

– Jakiej misji? Tylko bez owijania w bawełnę. 

 

– Przez rozbłysk słoneczny doszło do awarii kapsuły, która rozrzuciła swoje fragmenty w czasie. Większość szkód naprawiono, ale pozostało ostatnie zadanie. 

 

– Zadanie? 

 

– Zostaniesz przeniesiona do XVI wieku by przekonać Mikołaja Kopernika, by nie opublikował swojego opus magnum wcześniej niż po śmierci. Dodatkowo rękopis może przedstawić papieżowi nie wcześniej niż w 1533. Nasz incydent spowodował wcześniejsze wydanie dzieła, co przyczyniło się do wybuchu nie dwóch, a czterech wojen światowych i stworzenia świata kontrolowanego przez rząd dzięki Z.E.U.S.’owi. 

 

– Chwileczkę… To przecież nasza historia! 

 

– Twoja – odpowiedział cicho odwróciwszy wzrok. – Twoje życie. Twoja linia czasu jest wynikiem tej anomalii, którą trzeba naprawić. 

 

– Ale naprawienie historii zniszczy moją przyszłość i bliskich? 

 

– Akta mówią, że nie masz nikogo bliskiego. 

 

– To żaden powód… – Oburzyłam się i wstałam raptownie z krzesła nie bardzo wiedząc co zrobić. 

 

– Miliard istnień; tylu ludzi możesz ożywić. To misja, której ktoś musi się podjąć. Jeśli ty tego nie zrobisz, wybierzemy kogoś innego. Jednak wykonując zadanie ocalisz siebie i wrócisz na ziemię mając przed sobą całe życie. 

 

– Ocalę siebie? Skazując na śmierć miliony innych? Tak? Tych, którzy mogliby... 

 

– Miliard kontra miliony – przerwał mi w połowie. 

 

– Nawet jeśli to zrobię, gdy wrócę nie będzie już mojego życia. Nic ani nikogo. Dlaczego nie zrobi tego nikt ze stacji? Chcecie zbyt wiele… 

 

– Oferujemy ci nowy początek. Możesz zostać na stacji tak jak ja… Jeśli zechcesz. Mamy regułę, że każdy może podróżować w czasie tylko raz. Na stacji wszyscy już wyruszyli w przeszłość. Inną regułą jest ta, że wysyłamy w przeszłość ludzi, którzy pochodzą z anomalii czasowej, o ile jest to oczywiście możliwe. Przy korekcie czasu przynajmniej ocalimy jedną osobę z… – zamilkł. 

 

– Ale ja nic nie wiem o tamtych czasach ani o Koperniku... 

 

– Jesteś psychiatrą i potrafisz używać perswazji. Jako lekarz, używasz języka łacińskiego, który wówczas był popularny. Musisz za wszelką cenę unikać dyskusji o innych odkryciach, aby nie pobudzać go do nowych badań. Dlatego twój brak wiedzy na temat fizyki i astronomii okazuje się przydatny. 

 

– Jak niby mam go zniechęcić do publikacji pracy, która przyniesie mu sławę? 

 

– Jest osobą honorową. Jeśli zrozumie, że opóźnienie publikacji jego pracy ocali miliard ludzi, zgodzi się – rzekłszy to ponownie spojrzał na zegarek z lekkim grymasem. 

 

– Spieszysz się gdzieś czy się nudzisz?  

 

– Za godzinę musisz wylecieć – odparł. 

 

Odchrząknęłam i starając się zachować spokój, rzekłam – wspomnę tylko, że od czterech lat nie prowadziłam samochodu, a co dopiero jakąś kapsułę... 

 

– Musimy działać szybko, ponieważ zbliżająca się struna jest idealna. Jednak bez obaw. Kapsułą nie dałoby się sterować przy takich przeciążeniach. Dlatego jest w pełni zautomatyzowana. Chodźmy już do hangaru. 

 

– Ale się jeszcze nie zgodziłam! – wyrzuciłam z siebie. 

 

– Jeżeli za godzinę nie wylecisz, poleci ktoś inny, a ty przestaniesz istnieć. Myślę, że wyraziłaś już zgodę zostając w tym pokoju… 

 

– Ja... – zaczęłam, ale słowa utknęły mi w gardle. Z głową pełną zamętu, bez słowa podążyłam za nim, starając się uporządkować myśli. 

 

W mniej niż trzydzieści minut byłam już ubrana w skafander z nanocząsteczek, który miał mnie chronić przed urazami i dostosowywać swój wygląd do danej epoki. – Przydatne – pomyślałam. Gdy w hangarze zobaczyłam kapsułę, która faktycznie wyglądała jak latający srebrny spodek zwróciłam się do niego: 

 

– Nie zdążyłam zapytać... Dlaczego to powstało? 

 

– Wiele okresów historycznych pozostało nieudokumentowanych. Chcieliśmy uzupełnić te luki. 

 

– To takie romantyczne, a nie chodziło o wojsko? 

 

Uśmiechnął się i wskazał palcem na kapsułę: 

 

– Nazywa się Asklepios. To odpowiednia nazwa. 

 

– Czy Hades nie zabił Asklepiosa? – spytałam czując ciarki. 

 

– Nie on – odpowiedział mrugając. 

 

– Odkładając fascynujące mity na bok, nie chcę umierać. Jaką mam gwarancję, że nic mi się nie stanie? 

 

– Statek jest elastyczny, ale i wytrzymały, aby absorbować ekstrema. Wewnątrz tworzone jest pole grawitacyjne równoważące zewnętrzne siły. Systemy inercyjne rozpraszają energię, a specjalny płyn w komorze chroni ciało jak płyn owodniowy płodu. – Uśmiechnął się – Pamiętaj tylko, by zaraz po wykonaniu misji udać się do kapsuły. Tylko ona uchroni cię przed paradoksem dziadka. 

 

Nim wsiadłam do kapsuły wzdrygnęłam się. Położył rękę na moim ramieniu. 

 

– Poradzisz sobie. Zostałaś wybrana spośród szesnastu miliardów ludzi. To coś znaczy. – Te słowa nie dodały mi otuchy, zamiast tego poczułam brzemię. 

 

Gdy kapsuła się zamykała czułam jak moje dotychczasowe życie ucieka. Napięcie w brzuchu rosło i łzy płynęły mi po policzkach ze strachu przed śmiercią. Wcześniej wszystko działo się zbyt szybko by wątpić, ale teraz, gdy życie uciekało mi z żył, zaczęły pojawiać się wątpliwości co do mojej misji. Zaczęłam kwestionować, czy mam prawo decydować o wartości życia miliarda wobec milionów. Gdy mój umysł zaczął słabnąć od myśli, z komory wyłoniły się przewody, które delikatnie przyłączyły się do mojego skafandra, unosząc mnie. Wtedy poczułam, jak przez przewody wprowadzany jest jakiś środek. Moja świadomość uciekała, a komora powoli napełniała się płynem. 

 

Frombork – rok 1510 

 

Zanurzona w cieniach gotyckiej katedry Fromborka patrzę na miasto. Wysokie mury obronne, wąskie, brukowane uliczki wiodące ku tętniącemu życiem rynkowi. Nigdy przedtem nie widziałam stabilnych budynków. W moim mieście budowle ciągle zmieniały kształt, reagując na wiatr, słońce, inne zjawiska. Wtem zobaczyłam go idącego przed siebie. Był ubrany w długą, czarną sutannę, która smukłością kroju podkreślała jego posturę. Na głowie miał mały, okrągły biret. Jego długie, ciemne włosy delikatnie opadały na ramiona. Nagle poczułem, jak adrenalina rozlewa się po moim ciele. Jeszcze miałam czas na wybór. W mych dłoniach spoczywały losy milionów. Zacisnęłam pięści. Nabrałam głęboko powietrza wypełnionego morską bryzą i ruszyłam w jego kierunku, gotowa zmierzyć się z nieznanym. 

 

 

K O N I E C

 

 

Notka referencyjna: W moim opowiadaniu „Chronos” zgłębiam hipotetyczny scenariusz, w którym „De revolutionibus orbium coelestium” Mikołaja Kopernika ukazuje się na światło dzienne wcześniej niż w rzeczywistości. Skoncentrowałem się na dwóch kluczowych pytaniach: jak wcześniejsza publikacja teorii heliocentrycznej mogłaby zmienić bieg historii i co mogło przyczynić się do decyzji o wydaniu dzieła dopiero po śmierci Kopernika. Znaczący dla mnie był fakt, że Kopernik, jak się przypuszcza, opóźnił publikację swojej tezy ze względu na obawy przed reakcją autorytetów kościelnych. Ta myśl stała się punktem wyjścia do tworzenia mojej narracji. 

 


Opowiadanie ukazało się drukiem w Uranii nr 3/2024


 

Konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe

Nowe Dzienniki Gwiazdowe

 

Jesteś fanem fantastyki naukowej? A może próbujesz sił w pisaniu literatury science-fiction? Zapraszamy do przysyłania prac na konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe.

 

Aby dowiedzieć się więcej o konkursie Nowe Dzienniki Gwiazdowe, wejdź tutaj.