Przejdź do treści

Wpatrzony w niebo

Stara książka leżąca na pościeli

Autorka zdjęcia: Jasmin Ne / Unsplash
 

Rok 2023 został ogłoszony Rokiem Kopernika. Z tej okazji, w numerze 1/2023 czasopisma Urania - Postępy Astronomii ogłoszony został konkurs literacki pt. Fantasia Copernicana na teksty z dziedziny science-fiction w języku polskim, pisane prozą, inspirowane życiem Mikołaja Kopernika. 

 

Poniżej prezentujemy opowiadanie pt. „Wpatrzony w niebo” autorstwa Ewy Kowalczyk-Chodyry:

 


 

Ewa Kowalczyk-Chodyra

 

WPATRZONY W NIEBO 

 

W pewnej odległej galaktyce, Don Hyperion stał przy platformie badawczej i mierzył wzrokiem przemieszczające się ładunki z modułami doświadczalnymi. Były one wystawione na działanie środowiska otwartej przestrzeni kosmicznej. Przyglądał się w skupieniu pracy urządzeń monitorujących przebieg doświadczeń w sektorze VG80. Uwagę jego pochłaniała obserwacja ogromnych, spiralnych skupisk gazu międzygwiezdnego, ciemnej materii i ciągnącego się pyłu. Trwało to dłuższą chwilę, po czym wyrwał się z tego zamyślenia i zawołał: 

– Telesto! Tak lubisz podglądać Ziemian. Czy sprawdzałeś raport z misji STX-948? 

– Oczywiście, Don Hyperionie! – odrzekł uczeń. – Z raportu wynika, że na Ziemi trwają czasy Imperium Rzymskiego. Niejaki Klaudiusz Ptolemeusz, prowadzi obserwacje ciał niebieskich – raportował z powagą. – Jest naprawdę niezły: dostrzegł kulistość Ziemi. Uważa, że jest ona środkiem całego wszechświata, tkwi w jego centrum nieruchomo, a wokół niej poruszają się planety i gwiazdy. Następnie, każda planeta porusza się po kolistym epicyklu, którego środek porusza się wokół Ziemi. Ludzie nazwą jego odkrycie teorią geocentryczną, ale w jego pracach jest sporo nieścisłości… 

– No dobrze, Telesto – przerwał Don Hyperion. – A kto jest obiektem obserwacji w ramach misji STX-976? – zapytał. 

Uczeń wziął do ręki obszerny raport wygenerowany z miniaturowego CubeSata umieszczonego jakiś czas temu na orbicie okołoziemskiej i zaczął czytać.  

– To urodzony w Toruniu, Mikołaj Kopernik – poinformował. – Prawdziwy homo doctus: studiował na Wydziale Sztuk Wyzwolonych Akademii Krakowskiej oraz prawo i sztuki wyzwolone na Uniwersytecie w Bolonii i tam też, razem ze swoim profesorem astronomii Domenico Maria Novara analizował starożytne dzieła astronomiczne i dokonywał obserwacji gwiazd…  

Telesto przez chwilę w milczeniu analizował kolejne zapiski raportu, po czym kontynuował wyliczać kluczowe fakty na temat Kopernika: 

 – Studiował także medycynę i filologię grecką na Uniwersytecie w Padwie. Uzyskawszy tytuł doktora prawa na Uniwersytecie w Ferrarze, wrócił do Lidzbarka Warmińskiego, gdzie pełnił funkcję sekretarza i lekarza swego wuja, biskupa warmińskiego. Potem wydał „Mały Komentarz” – zapis podstawowych zasad teorii heliocentrycznej… Czytać dalej? – zwrócił się do milczącego Don Hyperiona.  

– Dziękuję, Telesto, nie trzeba. Już wszystko wiem. – powiedział Don Hyperion wyrwany z zadumy. – Trzysta ziemskich lat później, Jan Nepomucen Kamiński napisze o nim: „Wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię…”. To wielki uczony, który zostawi ludziom nowe, niekończące się niebo, a w jego środku umieści władcę świata, czyli Słońce. 

– Czy w takim razie kontynuujemy ekranowanie tej galaktyki, Mistrzu? – dopytywał Telesto. 

– Och, nie! Absolutnie! – wykrzyknął Don Hyperion – Ziemianie muszą poznać prawdę! 

 

*** 

 

Był rok 1539. Mikołaj zgasił świecę. Podszedł do okna. Teraz okolicę jego kanonii we Fromborku otulała cisza, a przez szybę wdzierał się do wnętrza srebrny blask świateł odbijanych od obłoków… A może od gwiazd?  

Spoglądał w zamyśleniu na ogród i ustawione na pavimentum wykonane własnoręcznie z drewna jodłowego triquetrum oraz astrolabium sferyczne. Wszystkie obliczenia odnosił do południka, który przebiegał przez Kraków, miasto tak mu drogie. To tam wszystko się zaczęło. Tam nauczył się posługiwać tablicami astronomicznymi. Nawet kiedyś namalował je na ścianie olsztyńskiego zamku, aby śledzić wędrówkę światła słonecznego rzutowanego zwierciadłem rtęciowym i porównywać swoje spostrzeżenia z wnioskami starożytnych. A dziś, gdy jego główne dzieło „De revolutionibus” leżało praktycznie ukończone, nadal wahał się. Zastanawiał się, czy na pewno nie popełnił żadnej pomyłki. Przemierzał komnatę wzdłuż i wszerz, wzruszał ramionami, rozkładał ręce i coś mruczał. Oto zbliżała się chwila decydującej walki między sercem a rozumem. Drugim niebezpieczeństwem, jakiego lękał się, był niepotrzebny rozgłos, dlatego wieczorami wykreślał już setki razy wykreślone elipsy i ponawiając notatki, upewniał się w słuszności wykonanych obliczeń. Brzemię nowych prawd ciążyło tak wielce, iż czuł konieczność podzielenia się nim ze światem.  

– Przecie to, co postrzegamy jako ruch Słońca – powtórzył swoje myśli na głos – nie jest jego własnym ruchem, jeno skutkiem ruchu Ziemi i naszej sfery. Zaiste to my obracamy się wokół Słońca! 

Tej nocy gwiazdy ukazywały mu się przed oczyma niczym migotliwe iskierki przybywające nie wiadomo skąd i umykające nie wiadomo dokąd. Przypatrując się tym widziadłom na niebie doszedł do wniosku, że ani Bóg, ani ludzie nie przebaczyliby mu niewyjawienia tego odkrycia.  

Nazajutrz, jak zwykle od wczesnych godzin porannych pracował przy masywnym stole otoczony zewsząd niemałym wcale stosem ksiąg, w tym zakupionych jeszcze w Padwie. Służyły mu one w karierze medycznej. Przez wielkie okno kanonii, w rogu którego majestatycznie połyskiwała świeżo utkana pajęczyna, wdzierała się jasność.  

W pewnej chwili, w drzwiach zjawił się parobek i oznajmił przybycie gościa. Mikołaj wstał od stołu i ujrzał przed sobą męża słusznej postawy, który na widok uczonego rzekł:  

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 

– Na wieki wieków… – odparł Mikołaj czekając na dalsze słowa. 

– Jam jest Jerzy Joachim Retyk – przedstawił się oficjalnie jegomość. – Z dalekam przybył, by poznać człeka, którego zwą gwiazd i planet nowym rządcą, i by mu cześć oddać nadzwyczajną – oznajmił przybysz i wręczył Mikołajowi w prezencie trzy pięknie oprawione księgi. – To, co się z gwiaździstej jasności zrodziło wstrząśnie pomrokami pokoleń i nową myśl zapali niczym ognista żagiew niesiona przez Prometeusza – dodał. 

Kopernik patrzył na gościa z pewną rezerwą. Faktem jest, że ten młody uczony, będący astronomem, matematykiem, lekarzem i kartografem, przebył tak długą drogę, by spotkać się z nim i namówić do wydania drukiem rewolucyjnego dzieła głoszącego heliocentryczną budowę świata. 

Mikołaj uczynił ruch taki, jakby chciał schować swoje dzieło pod stertą leżących na stole szeleszczących kartek zapisanych gęsto czarnym inkaustem, ale opanował się i powiedział z nieudawaną skromnością: 

– Jam człowiek prawy i bez reszty oddan boskiemu majestatowi, a jeźli w czem się pomyliłem? Zali rozważnie to, ku wielkiej boleści stolicy Piotrowej, rzucać myśl tak śmiałą? To, co świat zbawić, i pogrążyć może – dodał z powagą. 

Retyk był jednak niezmordowany:  

– Pewnym, że dzieło twe, z którym przyjdzie mi w świat wyruszyć, zgorszenia siać nie może, wszak zwalczy przesąd wszelki, co ludy przez wieki tumanił. Złóż, Mistrzu, dzieło swe na me uczniowskie ręce i oddaj jakoby w synowskie prawice! – prosił niestrudzenie. 

Zapanowała cisza. Mikołaj, to zerkał w okno, to na stół z notatkami i pocierał czoło. Zdawał sobie sprawę, że prawdy chować pod korcem nie wolno, a wszelką ciemność, tylko ona złamać zdolna. W końcu odezwał się do młodzieńca: 

– Bóg mi cię zesłał na mą drogę, Retyku! A skoro on myśl mą prowadził, niech się Jego wola stanie – oznajmił Kopernik. – Przebacz mą szorstkość. Nim w drogę powrotną wyruszysz, nim cię ostatniemi pożegnam uściski, przyjmij do serca moje zaproszenie. Bądź mym gościem, a poczniem nocami długiemi społem w gwiazdy patrzeć. Ostań tu ze mną. Rad byłbym wielce – prosił gospodarz. – A potem niech moje słowo prawdy idzie między ludzkie grono!  

– Pewien być możesz – odrzekł Retyk. - Tryumfem się stanie w zacnej dziejów karcie! 

 

*** 

 

Rok 1543 był rokiem wyjątkowym, w którym rozmaite, nieopisane znaki na niebie przepowiadały zaistnienie nadzwyczajnych zdarzeń. Mikołaj leżał sparaliżowany. Zupełnie zmizerniał i stracił ochotę do jadła. Zdawało się rzeczą wprost niepodobną, by w chwili, w której nowy układ świata miał zostać ogłoszony, jego twórca opuszczał ziemski padół. Mówiono, że od kilku dni w środku nocy jego komnata napełnia się niezwykłym światłem księżyca, które z całej mocy otulało jakby całunem ciało gasnącego człowieka.  

I tak upływał kolejny dzień majowy wśród ustawicznych modłów. Było południe. Do komnaty, w której przy łożu Mikołaja znajdowali się dwaj członkowie kapituły warmińskiej oraz jego przyjaciel, biskup warmiński Tiedemann Giese, wpadł posłaniec. 

Pax vobiscum! – powiedział. 

Podszedł w stronę łoża i położył tuż obok nieruchomej dłoni Mikołaja wydrukowany egzemplarz „De revolutionibus orbium coelestium”. Nastała chwila milczenia. Otucha wstąpiła w serca zgromadzonych. Otóż zdawało się wszystkim, że w tejże chwili ręka Mikołaj drgnęła. Nie wiadomo, czy chciała dotknąć swojego dzieła, które teraz niczym świeżo powite dziecko spoczywało tak blisko, czy też była to oznaka, że rozpoczyna się dla niego ostatnia pozaziemska podróż. 

 

K O N I E C

 

Inspiracją do napisania tego opowiadania były fakty z życia Mikołaja Kopernika m.in. opublikowane na Kopernikańskim Portalu Naukowym https://nct.umk.pl, jego bogate wykształcenie oraz uzdolnienia w wielu dziedzinach. Osnowę cz.2 opowiadania z uwzględnieniem ducha epoki stanowi spotkanie z Retykiem, natomiast cz.3 - śmierć Kopernika.   

 

Bibliografia: 

  1. M. Borzyszkowski, Nowe szczegóły do biografii Mikołaja Kopernika podane przez Bernardina Baldiego, „Studia Warmińskie” X, 1973. 
  2. Mikołaj Kopernik. Kronika życia, Program dokumentalny, Polska, 1972. 

 


 

Konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe

Nowe Dzienniki Gwiazdowe

 

Jesteś fanem fantastyki naukowej? A może próbujesz sił w pisaniu literatury science-fiction? Zapraszamy do przysyłania prac na konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe.

 

Aby dowiedzieć się więcej o konkursie Nowe Dzienniki Gwiazdowe, wejdź tutaj.