Przejdź do treści

Jak doszło do tego, że to Ola Hamanowicz napisała do Uranii swoje refleksje na temat Olimpiady Astronomicznej, już dokładnie nie pamiętam, ale wystarczyło, bym na kilka godzin przed finałem OMSA (Ogólnopolskie Młodzieżowe Seminarium Astronomiczne) odnalazł do niej kontakt i zabrał w niedługą podróż z Torunia do Grudziądza. Po drodze, w Piwnicach, zabraliśmy parę paczek świeżej Uranii na pamiątki i nagrody. Dopiero na autostradzie ścierpła mi skóra, gdy uświadomiłem sobie, że oto jak gdyby nigdy nic wyciągnąłem małolatę na… wagary! Dzięki Bogu, okazało się, że jest pełnoletnia (właśnie skończyła maturę), a w nocy zdążyła uprzedzić wychowawców w internacie toruńskiego GiLA z kim i dokąd się wybiera. Aleksandra w Grudziądzu, jako bywalec i uczestnik niedawnej Olimpiady i wcześniejszych grudziądzkich Seminariów, odnalazła wielu znajomych. Przy okazji okazała się sprawnym dziennikarzem, zbierając interesujące relacje uczestników Seminarium do Uranii. Aleksandra i zdecydowana większość jej astronomicznych rówieśników stąpa wciąż po pewnym i niewzruszonym gruncie pasji, w bezpiecznym dystansie od uzależnienia. Będą więc w Uranii większe lub mniejsze fragmenty prac przygotowanych przez uczniów na konkurs w Grudziądzu, ale też najciekawsze zadania olimpijskie z jakże potrzebnymi nauczycielom przykładami rozwiązań, relacje i opinie uczestników, anegdoty.

Kopuł na olsztyńskiej Wieży Ciśnień, mieszczącej obserwatorium przybywa jak grzybów po deszczu i nawet nie nadąża za tym nasz rysownik… To interesujący kamyczek do prowokacyjnej próby rozpętania dyskusji o kopułach w kujawsko-pomorskich astrobazach. Gratulujemy Olsztynowi tolerancyjnego konserwatora zabytków, a przede wszystkim konsekwencji w pełnieniu misji edukacyjnej względem społeczności lokalnej jak i ruchu turystycznego. Niedawno otwarta pod kopułą planetarium aparatura cyfrowa daje fenomenalne możliwości animacyjne i piorunujący efekt wizualny. Z kolei w wyremontowanym obserwatorium cieszy winda, przyczyna jednej z dodatkowych kopuł i automatyczny teleskop solarny (trzecia kopuła), ale przede wszystkim "astrobus", urzeczywistnienie genialnej idei mobilnego obserwatorium astronomicznego, warmińsko-mazurska odpowiedź na kujawsko-pomorskie astrobazy. Astrobus zajedzie do każdej szkoły w województwie, na dowolny obóz nad jeziorem albo nawet na… wesele, jeśli ktoś sobie zażyczy gwiezdnych atrakcji. Jestem pewien, że kolegom z Olsztyna nie zabraknie pomysłów, jak wykorzystać to niezwykłe laboratorium, a samorządom wyobraźni, by przedsięwzięcia takie finansować. Biorąc pod uwagę kulturotwórczą rolę obrazów nieba i astronomii, to cywilizacyjna szansa dla regionu. Na wyposażeniu astrobusu znalazł się też przedmiot, który mnie zachwycił. To mały, estetyczny, drewniany "helioskop" (oryginalna nazwa "Sunspotter"), praktyczna realizacja idei Andrzeja Owczarka przypomnianej niedawno w Uranii. Dzięki systemowi wklejonych w deseczki soczewek obiektywu i okularu oraz płaskich lusterek pozwalających "schować" ogniskową obiektywu w niewielkiej przestrzeni dostajemy urządzenie niezwykle zgrabne, filigranowe z naturalnie zacienionym ekranem do okularowej projekcji Słońca. Niestety, sprowadzanie takiej zabawki od amerykańskiego producenta okazuje się wyjątkowo drogie. Być może jednak pomysł nie ma zastrzeżenia patentowego albo można wymyślić inny kształt oparty na podobnej zasadzie i znaleźć polskiego producenta, nim zrobią to Chińczycy z… plastiku. Mógłby to być prawdziwy szlagier na edukacyjnym i miłośniczym rynku, a przy szacunkowej cenie 150-200 zł czerwcowy tranzyt Wenus mogłyby bezpośrednio zaobserwować miliony osób. Ale nic straconego, być może przed nami ostatnie na stulecia maksimum aktywności słonecznej…

Maciej Mikołajewski