Tegoroczny lipiec miał nie należeć do szczególnie interesujących na niebie, ale po raz n-ty mamy okazję przekonać się jak pięknie zaskakująca potrafi być astronomia z... meteorologią. Otóż, według najnowszych badań uczonych z Uniwersytetu Alabamy, majowy geomagnetyczny supersztorm wywołał nie tylko największe zorze polarne od 500 lat, ale i "naelektryzował" naszą planetę. Z kolei Elon Musk do spółki z wulkanem Tonga "napędzają" Obłoki Srebrzyste... A gwiazda T Coronae Borealis sama się napędza w układzie podwójnym - do tego stopnia, że już w lipcu możemy mieć "nową" gwiazdę na niebie! Szczegóły przynosi nasz filmowy kalendarz astronomiczny - gorąco polecamy!
W strefie między gruntem a jonosferą (na wysokości 50 km) istnieje coś takiego jak "globalny obieg elektryczny". Tworzą go burze, których na Ziemi jest ok. 40 000 dziennie. Jeśli potraktować ten atmosferyczny system jako baterię, to okazało się, że słoneczna burza z 10 maja br. "podładowała" ten akumulator o jakieś 10-15%. Co z tego wynika? Jeden ze scenariuszy zakłada wyjątkowo burzowe lato. I rzeczywiście, coś jest na rzeczy... Przejrzałem swoje archiwum, które obejmuje nie tylko astrofotografie, ale i zdjęcia zjawisk pogody i odkryłem, że w czasie poprzedniego maksimum słonecznego także mieliśmy liczne burze, godne uwiecznienia.
Szczególnie efektownie prezentują się te nocne. Nie dość, że same w sobie stanowią atrakcję dla obserwatorów i fotografów, to na dodatek obecność chmur burzowych na niebie gwiaździstym, zwłaszcza w obecności Księżyca blisko pełni, może wykreować ciekawe zjawiska optyki atmosferycznej, np. księżycowe halo, "księżyce poboczne", fachowo zwany paraselene, a także "lisią czapę" wokół jasnych planet i gwiazd. Dzięki zaś obecności chmur typu Altocumulus powstaje krótkotrwały i rzadki fenomen iryzacji, kiedy obłoki przybierają wyraźne pastelowe barwy ujawniające się na zdjęciach (przeważnie zielone i różowe). Przypomina to błyszczącą masę perłową, a w tym wypadku jest efektem ugięcia i rozproszenia księżycowego światła w drobinach wody stanowiących budulec Altocumulusów.
Jest jeszcze jedna ciekawostka związana z nocnymi burzami. To tzw. duszki, zwane z angielska: red sprites. Są to zjawiska świetlne towarzyszące najpotężniejszym wyładowaniom atmosferycznym doziemnym o dodatniej polaryzacji. Oznacza to, że nie każda burza generuje "duszki". Pojawiają się one nad chmurą burzową na wysokości około 80 km, czyli na granicy jonosfery i mezosfery. W istocie, red sprites są wystrzelonymi strumieniami zjonizowanego gazu, które zostają uwolnione do górnych warstw atmosfery. Szalenie trudno je spostrzec, niełatwo też sfotografować, ale są tacy, którym się to udaje - nawet z Polski!
Tegoroczne letnie niebo nie przestaje nas zaskakiwać. Z powodu szczytu aktywności Słońca miało nie być obłoków srebrzystych (NLC), a tymczasem... z całego świata płyną raporty o nocnych spektaklach NLC. Co się dzieje? Tak, jak geomagnetyczne sztormy naładowały nam sezon burzowy, tak kosmiczne obłoki zostały "naładowane" przez SpaceX Elona Muska. Częste i regularne loty rakiet Falcon na orbitę nie pozostają bez wpływu na stan ziemskiej atmosfery. Jeśli do tego dorzucić aktywność pozostałych agencji kosmicznych na świecie, to wychodzi nam ponad 120 startów tylko w pierwszej połowie tego roku. To aż 4-krotnie więcej niż podczas poprzedniego maksimum słonecznego. Liczba ta systematycznie rośnie, a bogate w cząsteczki wody pozostałości ze spalania rakietowego paliwa ulokowane w mezosferze są niezłym - nomen omen - paliwem dla obłoków srebrzystych. Dodatkowym czynnikiem wspomagającym NLC jest podwodny wulkan Tonga. Trochę zapomnieliśmy o jego spektakularnej erupcji w styczniu 2022 roku, ale natura nie zapomina, a w przyrodzie nic nie ginie... Wybuch Tongi uwolnił do atmosfery rekordowe ilości pary wodnej, której cząsteczki wzniosły się aż do mezosfery, gdzie tworzą się obłoki srebrzyste. Według badaczy, ostateczny proces cyrkulacji i formowania się tych "wulkanicznych srebrzaków" trwa około dwóch lat, czyli... właśnie oglądamy jego efekty.
To nie koniec niespodzianek na lipcowym niebie A.D. 2024. Kolejną może być T Coronae Borealis. Jest to gwiazda w konstelacji Korony Północnej. W lipcowe wieczory odnajdziemy ją w sąsiedztwie Wolarza i jednej z najjaśniejszych gwiazd całego nieba - Arktura. Korona Północna ma tak charakterystyczny kształt, że rozpoznamy ją od razu, ale raczej z dala od miejskich świateł, bowiem tworzą ją niepozorne gwiazdy. Najjaśniejszą jest Alphecca (Gemma) - błękitny "klejnot w koronie" o wielkości 2 mag. Jeśli przewidywania astronomów się sprawdzą, już wkrótce przyćmić ją może T Coronae Borealis. Zwykle świeci ona jako punkt zaledwie 10 wielkości gwiazdowej, więc dostrzegalna jest tylko przez teleskop. Należy jednak do klasy gwiazd nowych powrotnych, co objawia się nagłymi, acz rzadkimi pojaśnieniami. W 1866 i 1946 roku T Coronae Borealis rozbłysła do blasku 2 mag! Uczeni przewidują kolejny rozbłysk być może już w tegoroczne wakacje - to byłaby prawdziwa sensacja!
Z kolei pewniakami na lipcowym niebie są poranne spotkania Księżyca, planet i jasnych gwiazd. 16 lipca wczesnym rankiem we wschodniej części nieboskłonu odnajdziemy Marsa (0.9ᵐ) w bliskim złączeniu (0.5°) z Uranem (5.8ᵐ) i Plejadami. Następnej nocy śledźmy Księżyc (85%) w bliskim złączeniu (0.5°) z Antaresem (1.0ᵐ) - najjaśniejszą gwiazdą zodiakalnego Skorpiona; oba obiekty wypatrzymy nisko nad południowym horyzontem 17 lipca ok. 22:30. Z kolei nocą 24/25.07. Srebrny Glob (84%) znajdzie się w bliskiej koniunkcji (1°) z Saturnem (0.9ᵐ) - ciekawy obrazek dla lornetek i teleskopów, choć blask naszego satelity będzie trochę przeszkadzał… A wisienką na tym "gwiezdnym torcie" będzie poranny "szał niebieskich ciał" 30 lipca: oto Księżyc (29%) spotyka się z Marsem (0.9ᵐ), Jowiszem (-2.1ᵐ), Uranem (5.8ᵐ), Plejadami i Hiadami ok. 03:00. Nic, tylko patrzeć! I trzymać kciuki za pogodę ; )
Piotr Majewski