Przejdź do treści

Planeta wielkości Ziemi może, ale nie musi czaić się za Neptunem

Układ Słoneczny – planety przedstawione w rzeczywistej skali odległości. Źródło: NASA

W nowym artykule opublikowanym w Annual Review of Astronomy and Astrophysics pojawia się ciekawa sugestia, że za Neptunem może krążyć jeszcze jedna planeta – wielkości Ziemi lub Marsa. Symulacje powstawania i ewolucji Układu Słonecznego pokazują, że taka planeta mogła zostać wypchnięta z zewnętrznych obszarów Układu Słonecznego przez grawitację gazowych olbrzymów.

Zacznijmy od tego, że Układ Słoneczny, choć pozornie tak bliski nam w porównaniu z dalekimi gwiazdami czy innymi galaktykami, wciąż skrywa wiele tajemnic. Jest też ciągle intensywnie badany. Współcześni astronomowie próbują zrozumieć nie tylko sposób i procesy, w jakich poszczególne planety powstawały, ale i to, co dokładnie sprawiło, że każda z nich zajmuje obecnie określoną. Autorzy omawianej pracy, Kathryn Volk i Brett Gladman, również uważają, że symulacje komputerowe ewolucji Układu Słonecznego nie są jeszcze w stanie w sposób zadowalający wyjaśnić obecnej konfiguracji orbitalnej planet. Czegoś tam po prostu brakuje. Uczeni ci poszli jednak o krok dalej, stwierdzając, że te brakujące dane mogą z dużym prawdopodobieństwem dotyczyć... kolejnej planety, która kiedyś krążyła wokół Słońca w Układzie Słonecznym (mniej więcej tam, gdzie dziś są gazowe olbrzymy – Jowisz, Saturn, Uran i Neptun), ale teraz krąży już znacznie dalej, na krawędziach lub blisko poza krawędziami układu, lub nawet dryfuje w głębokim kosmosie, poza granicą dominacji grawitacyjnej Słońca.

Zdaniem autorów omawianej publikacji jest coś dziwnego w obecnej konfiguracji planet naszego układu. Przypomnijmy – są w nim cztery wewnętrzne planety skaliste (w tym Ziemia), pas asteroid, a następnie, zresztą po dość długiej przerwie, cztery gazowe olbrzymy. Za tymi olbrzymami są jeszcze transneptunowe planety karłowate i inne obiekty takie jak komety, w tym komety długookresowe z Obłoku Oorta. Naukowcy uważają jednak, że czegoś tu wciąż brakuje.

 

Największe znane obiekty transneptunowe, w tym planety karłowate.

Na ilustracji: Największe znane obiekty transneptunowe, w tym planety karłowate, w porównaniu z Ziemią i Księżycem. Źródło: Autorstwa EightTNOs.png: Lexicon - EightTNOs.png, CC BY-SA 3.0

 

Mówiąc dokładniej, twierdzą, że to mało prawdopodobne, by naturalna ewolucja Układu Słonecznego zaowocowała jedynie czterema gazowymi olbrzymami, po których są już tylko bardzo niewielkie obiekty takie jak na przykład Pluton. Logika sugeruje, że powinny istnieć tam i planety o większych rozmiarach, a nowo przeprowadzone symulacje komputerowe autorów pracy potwierdzają te przypuszczenia. Z kolei dodanie do takich symulacji kolejnej planety o rozmiarach Marsa lub nawet Ziemi do zewnętrznego Układu Słonecznego – czyli planety krążącej wokół Słońca na przykład gdzieś pomiędzy dwoma gazowymi olbrzymami – daje w rezultacie dużo bardziej precyzyjny model, w każdym razie na wczesnych etapach symulacji rozwoju układu planetarnego.

Pojawia się jednak naturalne pytanie o to, gdzie podziewa się teraz ta zagubiona planeta. Zdaniem naukowców mogła zostać z czasem po prostu grawitacyjnie zepchnięta w dalszy kosmos, gdzie albo dołączyła do najbardziej zewnętrznych planet i ciał układu, na przykład do Pasa Kuipera, albo też podryfowała dalej, w przestrzeń międzygwiazdową, daleko poza strefę wpływu grawitacyjnego Słońca, gdzie odtąd podróżuje samotnie – tak jak planety swobodne. Jeśli jednak taka przegapiona planeta wciąż krąży gdzieś na skraju Układu Słonecznego, może uda się ją w przyszłości znaleźć z pomocą nowo budowanych teleskopów. I w zasadzie dopiero takie odkrycie pozwoliłoby zespołowi potwierdzić tę ciekawą teorię.


Czytaj więcej:

 

Opracowanie: Elżbieta Kuligowska

Na zdjęciu: Układ Słoneczny – planety przedstawione w rzeczywistej skali odległości. Źródło: NASA

Reklama