Przejdź do treści

Wiosna 2021

Niebo nad Krakowem w 1 dniu wiosny 2021 roku. Źródło: Stellarium.

W tym roku wiosna astronomiczna rozpoczęła się 20 marca o godzinie 10:37 czasu środkowo-europejskiego, czyli dzień wcześniej niż wiosna kalendarzowa. Spowodował to dodatkowy dzień 29 lutego w 2020 roku, który jest dodawany (tradycja historyczna z czasów rzymskich nakazywała to robić w lutym) w lata przestępne – w zasadzie co cztery lata. Lata, które nie dzielą się przez 400, nie są latami przestępnymi (np. 1700, 1800, 1900, 2100), tak więc w ciągu 400 lat mamy 97 lat przestępnych. Rodzi się zatem pytanie, dlaczego? Aby być w zgodzie z naturą, człowiek musiał lub chciał z różnych przyczyn udoskonalić rachubę dni, czyli kalendarz.

W Polsce stosujemy kalendarz gregoriański, wprowadzony przez Papieża Grzegorza XIII. Obowiązujący on według wyżej wymienionych reguł od października 1592 roku (ponad cztery wieki temu!). Nic więc dziwnego, że ten kalendarz najwcześniej został przyjęty przez kraje katolickie (choć nie bez oporów). A znacznie później przez kraje protestanckie, natomiast np. rosyjskie prawosławie do dzisiaj używa kalendarza juliańskiego.

Kalendarz juliański z kolei wprowadził cesarz Juliusz Cezar w 45 roku przed narodzinami Chrystusa – po zapoznaniu się z kalendarzem egipskim – aby pozbyć się chaosu w ówczesnym kalendarzu rzymskim (głównie ze względu na terminy płatności podatków). Dlaczego jednak przeprowadzano dalsze reformy kalendarza? Otóż podstawowymi okresami astronomicznymi, które znajdują zastosowanie przy konstruowaniu kalendarza to: doba (średnia słoneczna – 24 godziny), miesiąc synodyczny (powtarzanie się faz Księżyca co 29,5306 dni) i rok zwrotnikowy (średni okres powtarzania się pór roku), który trwa 365,2422 dni (i nie jest niestety stały, lecz maleje około pół sekundy na stulecie). Z tych liczb widać, że są one niewspółmierne i stąd też biorą się kłopoty przy tworzeniu kalendarza. Cały problem w tym, aby reguły rachuby czasu były jak najprostsze, ale i w miarę najlepiej oddawały rzeczywistość.

Historia ludzkości zna w zasadzie trzy główne typy kalendarza (wszystkich może jest kilkadziesiąt!): księżycowy, księżycowo-słoneczny i słoneczny, w zależności od tego z jakim okresem ruchu ciał niebieskich (Słońcem czy Księżycem) wiązano dane reguły kalendarzowe.

W kalendarzu juliańskim co czwarty rok miał liczyć 366 dni, a pozostałe 365. Taka reguła oparta na czteroletnim cyklu kalendarzowym dawała jako średnią długość roku liczbę 365,25. Okres ten jest więc troszeczkę za długi w stosunku do roku zwrotnikowego i daje różnicę jednego dnia już po 128 latach. Objawiało się to przesunięciem daty równonocy wiosennej, która w czasie reformy Cezara wypadała 24 marca, a już podczas Soboru nicejskiego (325 r.), który przyjął kalendarz juliański jako oficjalny kalendarz Kościoła, równonoc przypadała na 21 marca!

Stosowanie kalendarza juliańskiego powodowało wzrastającą rozbieżność między upływem lat naturalnych i kalendarzowych. Już w XIII wieku tygodniowe przyspieszenie daty równonocy wiosennej (14 marca) było przyczyną powstawania wątpliwości na temat ustalania właściwej daty Wielkanocy, a tym samym innych świąt ruchomych. Dojrzewała zatem potrzeba przeprowadzenia reformy kalendarza. Po konsultacjach z astronomami, wśród których był również Mikołaj Kopernik, dopiero Papież Grzegorz XIII zdecydował się na zmianę reguł kalendarza – w 1582 r., kiedy to równonoc wiosenna przypadła na dzień 11 marca. Przede wszystkim należało przesunąć datę równonocy na dzień 21 marca (nawiązują w ten sposób do Soboru Nicejskiego), czyli po prostu należało skrócić ten rok aż o 10 dni.

Po 4 października 1592 roku nastąpił zatem bezpośrednio 15 października. Jakie to wywołało sprzeciwy i rozruchy wśród ludności ówczesnej Europy – aż trudno sobie dziś wyobrazić. Dzisiaj ta różnica w datach równonocy w omówionych kalendarzach wynosi już 13 dni. Zresztą za parę dni przeżyjemy przesunięcie czasu tylko o jedną godzinę, a jakie to u niektórych ludzi wzbudza emocje!

Już z doświadczeń stosowania kalendarza juliańskiego wiedziano, że na każde 400 lat data równonocy cofa się o 3 doby. Wystarczyło więc pozostawić nie 100 lat przestępnych w czterech stuleciach, lecz o trzy mniej. Stąd wyżej wymieniona reguła, o której pisałem na początku. Przeciętna długość gregoriańskiego roku kalendarzowego wynosi 365,2425 dnia. Różnica jednego dnia powstaje dopiero po przeszło 3300 latach. Należałoby więc pomijać jeden rok przestępny i zastąpić go zwykłym, w takim odstępie czasu.

Widzimy zatem, że nasz kalendarz europejski jest dziedzictwem słonecznego kalendarza staroegipskiego, przyjętym przez chrześcijaństwo za pośrednictwem Starożytnego Rzymu. Jedynym reliktem kalendarza księżycowo-słonecznego są w naszym kalendarzu tzw. święta ruchome – odliczane od Wielkanocy, która została określona jako pierwsza niedziela następująca po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. W tym roku równonoc wiosenna ma miejsce, jak już wspomniano, 20 marca; pierwsza wiosenna pełnia Księżyca będzie w niedzielę 28 marca o godz. 20:48, z czego wynika, że Wielkanoc wypadnie 4 kwietnia 2021 roku. W tym stuleciu najwcześniejsza Wielkanoc będzie miała miejsce 25 marca 2035 r. i 2045 r., a najpóźniejsza – 25 kwietnia 2038 r.

W taki oto prozaiczny sposób, dzięki astronomii, możemy wykorzystywać harmonię sfer niebieskich w życiu codziennym na Ziemi. Oczywiście w historii były próby udoskonalenia lub zmiany kalendarza gregoriańskiego (np. w czasie Rewolucji Francuskiej), ale projekty reform kalendarza dotyczyły jedynie wewnętrznego, bardziej równomiernego podziału roku na miesiące i kwartały lub stabilizacji daty Wielkiej nocy i innych świąt ruchomych. Uściślanie natomiast liczby dni, ich części w roku, jest sprawą raczej zamkniętą. Zatem jest więc wielce prawdopodobnym, że przynajmniej reformy kalendarzowe w tym tysiącleciu, nam już nie grożą w odróżnieniu – jak Państwo wiecie – od reform ekonomicznych.

 

Źródło: Adam Michalec

MOA w Niepołomicach

Publikacja: Elżbieta Kuligowska

Na zdjęciu: Niebo nad Krakowem w 1 dniu wiosny 2021 roku. Źródło: Stellarium.

Reklama