Przejdź do treści

Zanim Mars stał się celem wypraw bezzałogowych sond kosmicznych, wcześniej aparatura stworzona przez człowieka osiągnęła powierzchnię Księżyca. Ba! Ludzie bezpośrednio odcisnęli na nim swoje ślady. Lądowanie pierwszej amerykańskiej załogi na Srebrnym Globie stało się jednym z najważniejszych wydarzeń minionego tysiąclecia.

Lunar Landing

Przypomnijmy krótko: 16 lipca 1969 r. statek kosmiczny Apollo 11 startuje z przylądka Canaveral i kieruje się w stronę Księżyca. 20 lipca 1969 r. o godz. 20.18 czasu Greenwich lądownik „Eagle” (Orzeł) z dwuosobową załogą na pokładzie osiąga księżycowy grunt. Neil Armstrong stawia historyczny pierwszy krok. Drugim człowiekiem dotykającym księżycowego gruntu jest Edwin Aldrin. Po nich, w kolejnych wyprawach misji „Apollo”, spacerów po naszym naturalnym satelicie zażywać będzie jeszcze 10 lunonautów.

Nie wiem, kto pierwszy z kompozytorów wpadł na pomysł wmontowania zarejestrowanych rozmów astronautów z Księżyca w swoich utworach. Dość znaną jest kompozycja Vangelisa Mare Tranquillitatis zamieszczona na słynnej płycie „Albedo 0,39” z 1975 r. Na wszelki wypadek przypomnę, że Mare Tranquillitatis to po polsku Morze Spokoju — rejon historycznego lądowania „Orła”. Miejsce to wybrano ze względu na stosunkowo małą ilość występujących tam nierówności i kraterów.

W 25 rocznicę misji Apollo 11 znana miłośnikom muzyki elektronicznej firma Innovative Communication (IC) wydała składankowy album pt. „Lunar Landing”. Złożyło się na niego 11 utworów „kosmicznej” muzyki połączonych krótkimi wstawkami z archiwalnych nagrań NASA.

Autorem tego projektu był jeden z współwłaścicieli firmy IC — Michael Weisser — muzyk, fotografik, malarz i pisarz fantasta w jednej osobie. Wykonawcami utworów wypełniających album są muzycy i zespoły związane z tą firmą: Software, Symbian, Patrick Kosmos, Passe Simple, George Bishop, Derring & Sakaide, Mind Over Matter, Burkard Schmidl.

Jedną z najwspanialszych kompozycji, w której niebagatelną rolę pełni głos z orbity Księżyca, jest dla wielu utwór otwierający wspaniałą suitę Mike'a Oldfielda „The Songs Of Distant Earth” (inspirowaną powieścią Artura Clarka o tym samym tytule).

Ponoć przed lotem Apollo 8 astronauci długo zastanawiali się, jak najlepiej zakończyć transmisję z oddalonego od Ziemi prawie 400 tys. km świata. Obchodzono właśnie wigilię jednego z najważniejszych chrześcijańskich świąt. Zgromadzeni przed telewizorami widzowie zobaczyli księżycowy horyzont i usłyszeli kolejno trzy głosy orbitujących wokół Srebrnego Globu astronautów czytających pierwsze słowa Biblii. Po słowach: „niech stanie się światłość” nad widocznym na ekranach telewizorów horyzontem zabłysło Słońce…

Wg relacji jednego z uczestników tej wyprawy, Jima Lovella (także dowódcy pechowego lotu Apollo 13), Księżyc jawił się im jako ogromny obszar czerni i bieli całkowicie pozbawiony koloru. Największe wrażenie wywierały właśnie wschody i zachody Słońca.

(Źródło: „Urania — PA” nr 1/2003)