Przejdź do treści

Najnowsza płyta Klausa Schulze „Kontinuum” po długim oczekiwaniu wreszcie dotarła, lecz pomimo obiecującej okładki (i tytułu) nie dostarczyła mi kosmicznych wrażeń — kontinuum okazało się bardziej czasowe niż przestrzenne — choć sam materiał muzyczny powinien zadowolić każdego klausomaniaka. Muzyka zgrana na kartę pamięci telefonu komórkowego towarzyszyła mi w wakacyjnych podróżach, a było ich trochę…

Do Olsztyna zawitałem obowiązkowo na Elektroniczne Pejzaże Muzyczne, organizowane już po raz trzeci na dziedzińcu olsztyńskiego zamku w ramach Olsztyńskiego Lata Artystycznego. Tym razem pod tablicą ręką samego Kopernika wykonaną i pod nocnym niebem usianym migoczącymi gwiazdami działo się niesamowicie dużo, ale okazji do odlotu w Kosmos nie było za wiele — jedynie przy melancholijnych dźwiękach suity Jarosława Degórskiego można było trochę poszybować w przestrzeni, ale szalenie barwne wizualizacje w wykonaniu wystepujących licznie grup teatralnych szybko kierowały uwagę na bardziej przyziemne aspekty (choć całkiem ładne i ciekawe).

Kolejna, znacznie odleglejsza podróż, związana z odwiedzaniem rodziny i zapewnieniem mojej studentce astronomii pracy (coby na dalsze studia środki własne miała, a przy okazji poznała kraj Oorta i paru innych znanych astronomów) doprowadziła mnie do Cekcyna koło Tucholi, gdzie odbywa się inna cykliczna impreza el-muzyczna pod trochę pretensjonalną nazwą „The Day of Electronic Music”. Jako gwiazda wieczoru wystąpił tam Marek Biliński i pomimo snucia swoich słynnych „Kosmicznych opowieści” oraz suity „E = mc2” (a raczej, wg kompozytora, nie równa się) tu również trudno było odnaleźć harmonię Wszechświata czy choćby jakieś „kosmiczne” dźwięki (może to przez ten deszcz, który uparcie próbował rozgonić licznie zgromadzoną publiczność?).

„Do trzech razy sztuka”, jak mawia stare porzekadło, i wreszcie udało się!

Organizatorzy Ogólnopolskiego Zlotu Miłośników Astronomii z Pałucko-Pomorskiego Stowarzyszenia Astronomiczno-Ekologicznego zaprosili mnie w tym roku do Niedźwiad, aby podzielić się z uczestnikami swoja meteorytową pasją. Zgodziłem się i zaproponowałem jeszcze jeden temat, bezpośrednio zwiazany z niniejszym uranijnym działem: „Astronomia i muzyka”.

Vanderson na OZMA XI w Niedźwiadach. Fot. JotDe

Vanderson na OZMA XI
w Niedźwiadach. Fot. JotDe

Propozycja grzecznie, aczkolwiek bez entuzjazmu, została przyjęta i uwzględniona w programie zlotu na nocne godziny. No tak, w nocy wszyscy Perseidy bedą chcieli ogladać, więc przygotowałem spory zestaw muzyki, która mogłaby towarzyszyć nocnym astroobserwacjom. Zaryzykowałem jednak telefon do przyjaciela, Maćka Wierzchowskiego (Vandersona), i zapytałem go, czy chciałby zagrać swoją kosmiczną muzykę na żywo, dla miłośników astronomii. Okazało się, że ma akurat urlop i pojechaliśmy do Niedźwiad razem.

Nie ukrywam, sam byłem zaskoczony i zauroczony tworzonymi przez niego klimatami, kojarzącymi się nieodparcie z muzyką zespołu Tangerine Dream z przełomu lat 60. i 70., kiedy to cały świat pasjonował się pierwszymi lotami w Kosmos. A że pogoda dla obserwacji okazała się niełaskawa, koncertu wysłuchała liczna grupa ozmowiczów. Nie obyło się bez bisowania…

(Źródło: „Urania — PA” nr 5/2007)