Przejdź do treści

Nagłośniona w III programie Polskiego Radia emisja 1500 wydania Trójkowej Listy Przebojów przypomniała mi czasy, gdy owa audycja prowadzona przez Marka Niedźwieckiego dopiero co pojawiła się na antenie i często w sobotnie wieczory przykuwała mnie i moich kolegów do radioodbiornika. Mieszkałem wówczas na ostatnim, czwartym piętrze akademika nr 5 blisko centrum Torunia. Były to czasy, kiedy nocnego nieba nad miastem nie rozświetlały zbytnio uliczne latarnie ani reklamy, a świecące w okolicy neony wieściły dość swojskie dla astronoma hasła: „Helios” (pobliski hotel) i „Kosmos” (trochę dalej, w stronę Wisły, ulokowana restauracja). W tym to czasie wszedłem w posiadanie małej lunetki (20×50) produkcji radzieckiej ze statywem i solidnym skórzanym pokrowcem, przez którą ładnie było widać powierzchnię Księżyca, galileuszowe księżyce Jowisza czy pierścienie Saturna. Teraz instrumenty o podobnych, a nierzadko lepszych parametrach, kupuje się w supermarketach, ale w epoce „realnego socjalizmu” był to rarytas. Ponieważ układ optyczny lunety był wyposażony w pryzmat, obraz, jaki ona dawała, był nie odwrócony, dzięki czemu świetnie nadawała się do obserwacji elementów architektury i przyrody, a w szczególności… studentek. Te ostatnie walory mojego nabytku sprawiły, że cieszył się on wielkim zainteresowaniem sporej rzeszy kolegów.

Był to również czas początku wspaniałej kariery toruńskiej nowofalowej kapeli Republika powstałej na bazie artrockowej formacji Res Publica. Pamiętam, jak jeszcze przed ich radiowym debiutem w „Trójce” któryś z kolegów wiedząc, że cenię sobie bardzo zespół Jethro Tull, zabrał mnie na koncert Republiki (a może nazywali się jeszcze „Res Publica”?) do klubu „Odnowa” mieszczącego się we Dworze Artusa. Faktycznie, słychać było, że grający na flecie Grzesiek Ciechowski wyraźnie wzorował się wówczas na grze Iana Andersona. Jakoś w tym czasie zaczęły się też wyjazdy mojego rocznika na basen w Chełmży (w ramach zajęć WF-u) i jak się okazało, jeździłem tam razem z członkami zespołu Republika. Dobrze pamiętam sympatycznego gadułę, gitarzystę Zbyszka Krzywańskiego, chwalącego się nagraniem ich pierwszego singla. Później nastał czas ich oszałamiającej kariery, kiedy to jeden po drugim ich utwory błyskawicznie wspinały się na pierwsze miejsca listy przebojów Marka Niedźwieckiego i chociaż z Ciechowskim na ulicy mijałem się z chłodnym dystansem (uważałem, iż woda sodowa uderzyła mu do głowy i układałem złośliwe dowcipy na temat jego bujnej grzywki), to podczas sobotnich dyskotek prowadzonych w klubie „Mafia” wraz ze wszystkimi radowałem się kolejnymi sukcesami Republiki i puszczałem ich utwory.

Obcy astronom - Republika

Gdy na pierwszym miejscu „trój­kowej” listy zagościł kolejny hit — „Obcy astronom” — zażartowałem, że to moja luneta, wykorzystywana w niezbyt astronomicznych celach, zainspirowała Grzegorza do napisania tego przeboju. Niestety, już nie będę miał okazji, by zapytać autora, jak to było naprawdę. 22 grudnia minęła dziewiąta rocznica jego śmierci.

Astronomicznych koneksji w twór­czości Ciechowskiego można zna­leźć więcej. To zapewne duch Wielkiego Toruńczyka tak wpływał na Grzegorza. Uświadamia mi to właśnie kower pięknej kompozycji z ostatniej płyty zespołu „Masakra”, a zatytułowanej „Raz na milion lat”, śpiewany współcześnie przez Joasię Lewandowską-Zbudniewek. Czy mógłby napisać to ktoś obojętny na wdzięki muzy Uranii?

(Źródło: „Urania — PA” nr 1/2011)