Przejdź do treści

Właśnie mija rok od śmierci Andrzeja Woszczyka, Redaktora, który przez 16 lat przechował 90-letni tytuł do naszych czasów. Ale to też szósty numer Uranii, w którym próbuję przystosować ją do tych czasów. Nie jest lekko! Pomimo kolorowej sukienki i wielkich wysiłków promocyjnych sprzedaż rośnie opornie. Czy jest to wynikiem kryzysu, czy też zainteresowanie niebem jako źródłem kultury stało się aż tak elitarne? Najtrudniejsze okazało się zróżnicowanie pisma, tak pod względem treści, jak i adresatów artykułów. Wciąż najłatwiej o materiały upowszechniające naukę, które wielkim wysiłkiem redaktorów są przystosowywane do możliwości przeciętnego czytelnika.

Dużo trudniej o treści edukacyjne, zwłaszcza dla najmłodszych. Jak ważnym gadżetem w kształtowaniu świadomości związku Ziemi ze Wszechświatem może być zwykły parasol! Jak sprawić, by taki parasol trafił np. do każdego przedszkola? Jak rozwijać tematy priorytetowe społecznie, jak ochrona ciemnego nieba, szkolne i publiczne obserwatoria astronomiczne, wejście Polski do ESO oraz najważniejsze inwestycje instrumentalne? Permanentnie brakuje na nie miejsca, a chciałoby się z nimi trafić przede wszystkim do władzy i polityków. A co z badaniami kosmicznymi w dobie pierwszych polskich satelitów i wejścia do ESA? W jaki sposób zadowolić miłośników astronomii? Radzić, jak kupić pierwszy teleskop, czy pokazywać astrofotograficzne osiągnięcia najwybitniejszych z nich? A gdzie miejsce na historię astronomii, na gnomonikę, a nawet krótką kronikę bieżących wydarzeń? Przecież ani Rok Astronomii 2009, ani Rok Heweliusza 2011 nie miały takich podsumowań. Jak sprawić, by przypadkowy klient oglądający Uranię w księgarni nie tylko zamówił prenumeratę, ale zakupił popularnonaukową książkę bądź poradnik obserwatora albo pierwszy teleskop? Rok temu marzyłem o Uranii jako o miesięczniku. Byłaby to jednak taka sama Urania, jak teraz jest co dwa miesiące! Aby ją odpowiednio zróżnicować, najpierw powinniśmy podwoić objętość! Na razie robimy merytoryczną i ekonomiczną przymiarkę, by przy tej samej cenie Uranii mogła mieć w przyszłym roku 80 stron. Na razie wciąż musimy odkładać na później wiele atrakcyjnych publikacji, bo nie mieszczą nam się w numerze. Na szczęście są też okoliczności, które sprzyjają Uranii. Po roku współpracy każdy z członków redakcji znalazł swoje miejsce i działkę, a ostatnio zyskaliśmy nowego redaktora oraz sekretarkę.

Nie mogliśmy dłużej zwlekać z publikacją tekstów na temat osiągnięć i dziedzictwa projektu OGLE. To najwyższa światowa półka w dziedzinie badań. To nawet jeszcze nie połowa artykułów jubileuszowych, a kolejne odkrycia zmuszą nas na pewno do wielokrotnych powrotów do polskiego Las Campanas w przyszłości. Bogate żniwo w edukacyjnym nurcie w Uranii powinna dać w przyszłych numerach niezwykła konferencja, którą udało się przeprowadzić pod koniec maja w Kruszwicy, mieście z jedną z najbardziej aktywnych astrobaz. Wykładów naukowców, popularyzatorów i miłośników astronomii wysłuchali nauczyciele z kujawsko-pomorskich astrobaz i uczniowie z Kruszwicy. O dziwo, to "amatorzy", m.in. znani z Uranii, Przemek Żołądek, Paweł Maksym i inni okazali się gwiazdami konferencji. Do Kruszwicy wróciłem jeszcze raz. Szóstego czerwca rano, ze szczytu Mysiej Wieży, ponad 60 km horyzontem wraz ze współczesnym Popielem, czyli burmistrzem miasteczka i kilkoma ekipami telewizyjnymi śledziliśmy cudowny tranzyt Wenus. Naszych wrażeń i zdjęć myszy nie zjadły - powrócimy do nich w następnym numerze.

Maciej Mikołajewski