Rok 2020 nie sprzyjał publicznym pokazom astronomicznym. Dla miłośników astronomii przez większą jego część zamknięte były obserwatoria i inne instytucje związane z krzewieniem nauki o kosmosie. Szkoda, bo właśnie w tym roku na niebie działo się wyjątkowo wiele: począwszy od jasnej Wenus jako Gwiazdy Wieczornej z wiosny, przez kometę NEOWISE z lata i październikową opozycję Marsa, a skończywszy na zimowej (bożonarodzeniowej i jednocześnie przesileniowej) koniunkcji Jowisza z Saturnem. Wielka szkoda, że ze względu na COVID-19 obserwatoria na całym świecie nie mogły być dostępne dla wszystkich wielbicieli nocnego nieba.
Tym bardziej jednak cieszy duże zainteresowanie astronomią obserwowane w tym roku w świecie wirtualnym, przejawiające się między innymi wzrostem wyświetleń artykułów poświęconych tej nauce i sporą ilością polubień nowych odcinków „Astronarium” i innych mediów internetowych profesjonalnie działających na rzecz promocji astronomii. To budujące, że nie tylko największe z tych inicjatyw, ale i nieco mniejsze profile, strony czy kanały w tej trudnej przecież sytuacji zyskały nowych obserwujących. Pokazuje to, że pewne rzeczy robić warto, a kosmos niezmiennie fascynuje, nawet jeśli obostrzenia czy pogoda nie pozwalają nam na podziwianie nieba bezpośrednio.
Rok 2020 to dla wielu także czas zmian. Niedawno dowiedziałam się, że ten wstępniak do „Uranii” pisać będę jako pierwsza kobieta w historii czasopisma. Nie jest łatwo się do tego odnieść. Studia astronomii rozpoczęłam w roku 2000. Przez cały czas ich trwania, a następnie podczas późniejszych studiów doktoranckich i wreszcie pracy na różnych stanowiskach związanych z zawodem astronoma, nie doświadczyłam w zasadzie dyskryminacji kobiet w tej dyscyplinie naukowej. Poznałam w tym czasie kilkaset osób związanych ze środowiskiem, zarówno z kraju, jak i za granicą. W ciągu tych dwudziestu lat z bezpośrednim przypadkiem niewłaściwego traktowania kobiet w astronomii spotkałam się jedynie raz. Był to przypadek jednostkowy, ginący w morzu właściwych wzorców współpracy. Tylko raz czy aż raz? Oczywiście to ciągle o ten jeden raz za wiele. Nie twierdzę też, że złe przypadki traktowania kobiet w naukach ścisłych nie mają dziś miejsca. Trzeba o tym mówić. Jednak wydaje mi się, że środowisko astronomiczne w Polsce jest dla kobiet tak czy inaczej przyjazne. Odkąd pamiętam, kobiet studiujących astronomię na Uniwersytecie Jagiellońskim było na przykład zawsze sporo.
To, że jestem w szeregach „Uranii”, zawdzięczam zresztą w dużej mierze właśnie kobietom. Pierwszą jest dr Dorota Kozieł-Wierzbowska, która zaproponowała mi publikowanie informacji o ciekawych zjawiskach na niebie na dawnym portalu „Orion” (materiały te przygotowuje do dziś dr Adam Michalec z MOA). Drugą kobietą, która już na dobre związała mnie z „Uranią”, była dr Karolina Zawada, pod której kierownictwem zaczęłam pisać pierwsze autorskie artykuły dla czasopisma i portalu. Nigdy
nie zapomnę tych szans. To były z początku drobne prace na rzecz popularyzacji nauki, jednak wierzę, że tak właśnie powinno się to robić — z pokorą zaczynać od małych rzeczy, stopniowo ucząc się, a z czasem próbować podejmowania się nieco bardziej odpowiedzialnych zadań. Zawsze pamiętając, od czego się to zaczęło, kto nam pomógł na tej drodze i dał możliwość sprawdzenia się. Astronomia to nauka ścisła, nie ma w niej zbyt wielu dróg na skróty. Pisanie o astronomii to także coś, czego uczymy się latami. Wiem, że i mnie ciągle daleko do perfekcji, zatem tym bardziej dziękuję Redakcji „Uranii” za możliwość pracy na stanowisku sekretarza naukowego czasopisma.
Elżbieta Kuligowska
Kraków, 8 stycznia 2021 r.