Słowo wstępne do numeru 6/2024
Słowo wstępne do numeru 6/2024
Niedawno lokalne media opublikowały humorystyczny reportaż o tym, jak trudne jest życie na niektórych wrocławskich osiedlach. Pokazuje on, że dzieci i młodzież są szczególnie doświadczeni. Czasy, kiedy można było swobodnie sunąć po zjeżdżalni (lub chodniku) twarzą w dół, już dawno minęły. Zarówno jazda na rolkach, jak i deskorolce, a także korzystanie ze zjeżdżalni w inny sposób niż jedyny słuszny, są tam surowo zakazane.
Nie lepiej mają mieszkańcy, którzy próbują pozbyć się śmieci „w stylu wolnym”. Wyobraź sobie, drogi Czytelniku, rozczarowanie, które możesz poczuć, gdy przywleczesz worek śmieci do ogrodu sąsiada, tylko po to, by odkryć, że wyrzucanie śmieci na grządkę jest zabronione! Gdyby to był worek pełen gruzu i pomyślałbyś, że możesz teraz po prostu przemknąć obok śmietnika i pozbyć się przynajmniej tego betonowego pustaka, będziesz srodze rozczarowany, ponieważ czeka tam na Ciebie znak informujący, że zakaz wyrzucania gruzu w miejscu, do którego się udajesz, jest „całkowity” i nie możesz zostawić ani jednego okruszka.
Wszystkie te zakazy z pewnością nie wzięły się znikąd, ale może powinniśmy porzucić fantazje i zapytać samych siebie, skąd bierze się nasza obojętność wobec wszystkiego, co „nie moje”. Wobec „nie mojej” przestrzeni, do której wyrzucam swoje śmieci — które, nawiasem mówiąc, zaraz po wyrzuceniu stają się „niczyje” — i czy w ogóle warto się tym przejmować.
Ostatnie z tych pytań jest najłatwiejsze do odpowiedzi. Nie tylko warto, ale zbliżamy się do czasu, kiedy będzie to nieuniknione. Najgorsze jest tuż za rogiem. Nieczynne satelity i ich rozbite szczątki otaczają naszą planetę coraz grubszym kokonem, stwarzając coraz większe zagrożenie dla działających urządzeń i misji załogowych. Agencje kosmiczne, takie jak NASA, ESA i JAXA, inwestują obecnie duże kwoty w badania nad sposobami ochrony aktywnych satelitów przed uszkodzeniami spowodowanymi kolizjami z drobnymi szczątkami, śledzenia małych szczątków, które można ominąć, manewrując statkiem kosmicznym, oraz przechwytywania i usuwania dużych szczątków z orbity. Wszystko po to, aby zapobiec okolicznościom, w których bezpieczne korzystanie z przestrzeni pozaziemskiej będzie trudne lub wręcz niemożliwe.
W chwili, gdy piszę te słowa, podarte czasze spadochronów, splątane liny, fragmenty opon i różne odpady elektroniczne są przenoszone przez wiatr i toczą się po powierzchniach planet, na które wysłaliśmy sondy badawcze. Najgorzej jest na Księżycu, gdzie według szacunków NASA znajduje się ponad dwieście tysięcy kilogramów ludzkich śmieci, w tym piłki golfowe, ludzkie prochy (konkretnie kilkadziesiąt gramów prochów amerykańskiego astronoma i geologa Eugene’a Shoemakera) i 96 worków ludzkich odchodów. Te ostatnie, po prawie pięćdziesięciu latach pozostawienia na powierzchni Srebrnego Globu, stają się teraz interesującym celem dla astrobiologów, którzy rozważają ich zbieranie i badanie w celu znalezienia żywych bakterii, wirusów i grzybów. Gdyby to się udało, teoria panspermii niewątpliwie zyskałaby nowy rozdział. Potrzeba uporządkowania tego bałaganu staje się szczególnie oczywista w świetle planów Chin dotyczących eksploracji Księżyca, gdzie stała baza ma zostać założona już w 2035 roku. Jeśli do tej pory Buzz Aldrin czuł się nieswojo na myśl o tym, że jakiś naukowiec znajdzie jego księżycowy worek, wkrótce będzie musiał rozważyć, czy ktoś w niego nie wdepnie.
Ostatnim wartym uwagi elementem jest aspekt estetyczny. Na Księżycu czy Marsie możemy nie widzieć śmieci, ale wiemy, że one tam są. To, co widzimy, a czasem nawet podziwiamy, to przeloty satelitów, zwłaszcza tych, które tworzą „urokliwe” wzory. Ostatnio obserwowałam kometę C/2023 A3 na niebie izerskim. Widok był piękny, ale każde ze zdjęć ją uwieczniających miało jakąś skazę. Raz był to samolot wlatujący w kadr, innym razem satelita; czasami aż się od nich roiło. Tego wieczoru, jak nigdy wcześniej, poczułam, że wygoda dostępu do podróży i technologii wiąże się ze stratą czegoś bezcennego, a mianowicie piękna, którego intensywne doświadczenie sprawia, że stajemy się jego częścią, a które tak łatwo stracić przez obojętność i bezmyślne zachowanie. Pamiętajmy o tym, jeśli kiedyś poczujemy ochotę, aby rzucić puszkę po napoju na czyjąś grządkę, nawet jeśli będzie to tylko mizerny kwietnik na Księżycu.
Wrocław, 17 listopada 2024 r.
Joanna Molenda-Żakowicz
Zamów ten numer - wersja drukowana
Zamów ten numer - wersja elektroniczna