Niedawny wybuch na Słońcu skutkował znaczącym wyrzutem masy, a więc i burzą słoneczną. Wydarzenie to było nie tylko okazją dla astronomów do podziwiania spektakularnych spikuli i protuberancji, ale również wyjątkowym momentem by spojrzeć w niebo. Zorze polarne pojawiły się bowiem w niecodziennych dla siebie miejscach - na przykład nad Nowym Jorkiem.
21 lipca zarejestrowano na Słońcu koronalny wyrzut masy (CME). Tego rodzaju wybuchy powstają na skutek oddziaływania pola magnetycznego Słońca z jego chromosferą. Szczególna ilość energii gromadzi się przez to na niewielkim obszarze, co po czasie prowadzi do erupcji i wyrzutu masy. Tak wypuszczony gaz, ulatnia się w przestrzeń kosmiczną, podróżując z zawrotną prędkością przez Układ Słoneczny. Kiedy spotka się z Ziemią, wskutek oddziaływania najonizowanych cząstek z atmosferą, uwalnia energię w postaci światła. W zależności od gazu, z którym się zderzył, kolor światła może się różnić, ale niezależnie od koloru, zjawisko to nazywamy właśnie zorzą polarną.
Zorze są zwykle kojarzone z kołem podbiegunowym, a więc i pocztówkowym zdjęciom Laponii i majestatycznym tańcem świateł nad ośnieżonym lasem. Nie bez powodu - to właśnie tam najczęściej można je zobaczyć. Dzieje się tak na skutek lokalizacji dziury ozonowej wokół biegunów. Warstwa ozonu w wyższych warstwach atmosfery pochłania z reguły wiatr słoneczny, a z racji swoich właściwości jako cząsteczek, nie emituje świateł. Kiedy jednak warstwy tej nie ma, lub jest dostatecznie cienka, światła zórz obserwować można także w innych lokalizacjach.
Im bliżej koła podbiegunowego, tym większa szansa na zaobserwowanie zorzy. Tym bardziej więc wyjątkowa jest możliwość zaobserwowania jej w stanach takich jak New Jersey, Pennsylvania, czy Nowy Jork. Oczywiście, szansa zobaczenia zorzy na Manhattanie jest znikoma, z uwagi na znaczące zanieczyszczenie świetlne miasta. Nie jest to jednak niemożliwe - zorze były już tam obserwowane, jak chociażby w marcu 2022 roku.
Należy pamiętać, że zorze nie stwarzają zagrożenia dla ludzi. Agencja meteorologiczna NOAA utworzyła skalę G intensywności burz słonecznych- od G1 (najsłabsze) do G5 (najsilniejsze). Burza obserwowana obecnie została wyceniona na G2 - nie jest więc niczym ponadprzeciętnym. I chociaż silniejsze burze (G4, G5) potrafią być źródłem zakłóceń połączeń telefonicznych, czy internetowych, nawet w ich przypadku nie ma się czego obawiać.
Opracowanie:
Franciszek Badziak