Dwie najjaśniejsze w tym roku komety spełniły oczekiwania wielu miłośników - zwłaszcza C/2025 A6 (Lemmon), która okazała się nawet ciut jaśniejsza od przewidywań. Rozwinęła przy tym okazały warkocz pyłowy i długi, piękny warkocz gazowy. Niestety, blask Srebrnego Globu w pierwszej dekadzie listopada A.D. 2025 skutecznie przeszkadza uciekającej już za zachodni horyzont komecie. 05-go nasz satelita osiąga status Superksiężyca. Z kolei maleją pierścienie Saturna, by... zniknąć nam z oczu 26 listopada! Co się dzieje? Wyjaśnia nasz filmowy kalendarz astronomiczny - koniecznie do zobaczenia! Zapraszamy!
Październik miesiącem komet jest i basta! O ile C/2025 R2 (SWAN) zmieściła się w prognozowanej normie, kiedy w połowie miesiąca wędrując na tle bogatego fragmentu Drogi Mlecznej osiągnęła jasność na poziomie 6.0 mag, to C/2025 A6 (Lemmon) nawet przebiła prognozy badaczy. Na początku trzeciej dekady października obiekt przekroczył blask 4.0 mag. stając się dostrzegalny gołym okiem z dala od miejskich świateł - sam widziałem ; ) Kometę cechuje wyraźny warkocz pyłowy i bardzo długi warkocz gazowy, którego strumienie raz po raz targane są podmuchami wiatru słonecznego. Okres jej najlepszej widoczności zbiegł się z największym zbliżeniem do Ziemi 21 października, dzięki czemu Lemmon wdzięcznie zapozowała astrofotografom. Praktycznie do końca miesiąca obiekt pozostawał w zasięgu oka nieuzbrojonego, dodatkowo atrakcyjnie komponując się z jesiennym pejzażem w świetle rosnącego Księżyca.
Otóż i właśnie! Blask Srebrnego Globu w pierwszej dekadzie listopada A.D. 2025 skutecznie przeszkadza już uciekającej za zachodni horyzont komecie. 05-go nasz satelita osiąga status Superksiężyca. Zbieg pełni z perygeum owocuje widokiem optycznie największej tarczy w połączeniu z jej wyjątkową jasnością. To sprawia, że - teoretycznie widowiskowe - odkrycie Plejad przez Księżyc wieczorem 06 listopada tonie w oślepiającym blasku. Trzy dni później, bardziej już komfortowo, podziwiamy późnowieczorne złączenie Srebrnego Globu z Jowiszem i Bliźniętami. 11 listopada, tym razem rankiem, odnajdziemy Księżyc tuż przed ostatnią kwadrą w koniunkcji z gwiezdnym Żłóbkiem, czyli gromadą otwartą M44; użyjmy lornetki lub teleskopu. 12-go kwadrans przed północą ujrzymy pół Księżyca w bliziutkim złączeniu z Regulusem - najjaśniejszą gwiazdą Lwa. Warto popatrzeć, bo tak bliskie spotkania jasnych obiektów są rzadkością - ledwie 0.2 stopnia. Mniej efektowne, ale godne obejrzenia jest złączenie sierpa naszego satelity ze Spiką z konstelacji Panny rankiem 17 listopada.
Dzień po nowiu, 21-go dojdzie do opozycji Urana. Przedostatnia planeta Układu Słonecznego jest zasadniczo niewidoczna gołym okiem, ale obecnie osiąga jasność na poziomie 5.6 mag. W połączeniu z niezbyt gęstym (acz atrakcyjnym) polem gwiazdowym Byka oraz bezksiężycowymi nocami stwarza to okazję ujrzenia Urana bez użycia sprzętu optycznego. Do obserwacji musimy oczywiście znaleźć ciemne miejsce oraz czekać na czyściutkie niebo. Dużym ułatwieniem są Plejady, pod którymi świeci Uran. Nawet jeśli nie uda nam się go zobaczyć bezpośrednio, wystarczy rzut oka przez lornetkę lub kilkunastosekundowa ekspozycja ze statywu, aby bezbłędnie zidentyfikować planetę.
Wreszcie nadchodzi 29 listopada. Wieczorem oglądamy Księżyc w pierwszej kwadrze w złączeniu z Saturnem. Kiedy przyjrzymy się planecie przez teleskop, ze zdumieniem odkryjemy, że pierścienie Saturna... zniknęły! Tak naprawdę, ich subtelny zarys i cień na tarczy planety są dostrzegalne, ale z trudem. Co się stało? Wyjaśnia Jerzy Rafalski z Planetarium Toruń:
- Pierścień, można powiedzieć, troszeczkę "tańczy". Raz wychyla się w jedną stronę, raz w drugą względem nas. W połowie tego cyklu układa się zaś zupełnie płasko. Patrząc z Ziemi w kierunku Saturna widzimy jak z tygodnia na tydzień pierścień staje się coraz węższy, aż w końcu przychodzi taki moment, że wręcz przestaje być widoczny.
Obserwujemy więc złudzenie optyczne. Ale... Saturn rzeczywiście traci pierścienie! Raz jeszcze Jerzy Rafalski:
- Naukowcy oceniają wiek pierścieni Saturna na kilkaset milionów lat, czyli są one stosunkowo "młode". Oznacza to, że nie powstały razem z planetami Układu Słonecznego ponad 4 miliardy lat temu. Skąd się więc wzięły? Dominuje teoria, że są owocem rozpadu jednego z saturnowych księżyców. Wokół planety krąży ich wiele, a ich budulcem jest lód zmieszany z materią skalną. Z biegiem czasu wszystkie bryłki zdezintegrowanego satelity ułożyły się wokół równika, tworząc rozległą płaszczyznę pierścieni. Okazuje się jednak, że są one nietrwałe, a za niedługi czas (w skali kosmicznej) po prostu rozsypią się i wyparują.
Za 200 mln lat nie będzie już czego oglądać, więc korzystajmy z okazji ; ) Kulminacja optycznego "zniknięcia" pierścieni Saturna następuje 26 listopada, ale zjawisko podziwiać możemy praktycznie przez całą drugą połowę miesiąca. Powodzenia w obserwacjach!
Piotr Majewski

