Tegoroczny marzec zaczyna się od młodego Księżyca - i to aż o dwóch obliczach: cieniuteńkiego sierpika oraz światła popielatego. Z kolei światło zodiakalne to fenomen, na który możemy zapolować w ostatniej dekadzie miesiąca. Po drodze mamy jeszcze wędrówkę Księżyca między Hiadami, a Plejadami oraz jego spotkanie z gwiezdnymi Bliźniętami. A jak dodamy do tego wieczorne przeloty Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w drugiej połowie marca, to taki ruch na niebie zwiastuje nadejście wiosny - nie tylko astronomicznej ; ) Zapraszamy po szczegóły do naszego filmowego kalendarza astronomicznego.
3 marca przed godz. 18.00 szukamy Księżyca niziutko nad zachodnim horyzontem, ale - prawdę mówiąc - łatwiej sfotografować niż zobaczyć cieniuteńki sierpik na tle jasnej jeszcze łuny wieczoru i na wysokości zaledwie 1-2 stopni kątowych. Do tego potrzebny jest jeszcze płaski widnokrąg i czyściutkie powietrze. Co innego 4 marca... Po godz. 18.00 niebo ściemnieje na tyle, że bez trudu dostrzeżemy księżycowy sierp o wiele wyżej, bo ponad 10 stopni nad horyzontem po zachodniej stronie nieba. Wraz z zapadaniem ciemności Księżyc dopełni się światłem popielatym. Mechanizm powstawania tego zjawiska wyjaśnialiśmy już kilkakrotnie, więc teraz po prostu patrzmy i podziwiajmy. Tarcza Srebrnego Globu akurat w 5% iluminacji wydaje się idealną proporcją dla ukazania światła popielatego możliwie najbardziej wyraziście.
Kiedy Księżyc nabierze już kształtu solidnego rogalika, będzie świetną wskazówką do odnalezienia Urana. 7 marca poczekajmy do godz. 19.00, a 5 stopni od księżycowego brzuszka na prawo w dół natrafimy na planetę, która teoretycznie jest na granicy widoczności gołym okiem, ale lepiej użyć lornetki. Albo zrobić zdjęcie. Standardowy teleobiektyw w zakresie ogniskowych 70-200 mm z aparatem na statywie i kilkusekundowa ekspozycja pozwolą na sportretowanie Urana z Księżycem.
W dalszej marcowej wędrówce nasz satelita mija Plejady i Hiady, by 12 marca znaleźć się w sercu Bliźniąt. Ten zodiakalny gwiazdozbiór wyróżnia się obecnością dwóch jasnych gwiazd o niemal bliźniaczym blasku, ale to w zasadzie jedyna ich wspólna cecha. Już na pierwszy rzut oka różnią się bowiem barwą. Jeden bliźniak jest niebieskawy, a drugi - złotawo-pomarańczowy. Ten drugi ma na imię Polluks, a pierwszy nazywa się Kastor.
Polluks zaliczany jest do pomarańczowych olbrzymów w końcowym etapie życia. Jest prawie 10 razy większy od Słońca i 46 razy odeń jaśniejszy. Z odległości ponad 33 lat świetlnych świeci nam jako gwiazda pierwszej wielkości. Jest też jedną z największych, najjaśniejszych i najbliższych nam gwiazd, wokół której odkryto planetę. Nazywa się Thestias i jest gazowym olbrzymem o masie ponad 2-krotnie większej od Jowisza. Krąży wokół Polluksa w odległości ok. 1,6 j.a., a tamtejszy rok trwa 1,6 roku ziemskiego.
Z o wiele młodszym Kastorem sytuacja jest o wiele bardziej zagmatwana. Najpierw w 1715 roku James Bradley i James Pound zaobserwowali, że Kastor nie jest gwiazdą pojedynczą. W 1803 roku William Herschel ogłosił, że dwa widoczne przez teleskop składniki tworzą układ podwójny fizycznie. Niecałe 100 lat później Arystarch Biełopolski odkrył, że składnik B to gwiazda spektroskopowo podwójna, a w 1904 roku Heber Curtis stwierdził to samo w przypadku składnika A. Kastor stał się więc układem poczwórnym. Ale to nie koniec… W 1916 roku Walter Sydney Adams i Alfred Joy odkryli że składnik C, znany też jako YY Geminorum, jest trzecią gwiazdą spektroskopowo podwójną w systemie Kastora, zaś w 1926-ym Hendrik van Gent zauważył, że jest to także gwiazda zmienna zaćmieniowa. I tak oto Kastor stał się układem sześciokrotnym!
Tymczasem Księżyc udaje się w dalszą drogę, a my zmierzmy ku wiośnie, która astronomicznie przychodzi do nas 20 marca o 16.33. Tak się składa, że tego samego dnia wczesnym rankiem maksymalną elongację, czyli wizualną odległość od Słońca na ziemskim niebie osiąga Wenus. Ok. 5.00 nad ranem szukajmy jej nisko nad pd-wsch. horyzontem. Świeci tak jasno, że nie sposób jej przegapić. Na prawo poniżej znajduje się Mars, ale dla jego identyfikacji przyda się lornetka. Do tej pary dołącza jeszcze Saturn, lecz na jego dostrzeżenie przyjdzie jeszcze czas. To dopiero zapowiedź porannego zgromadzenia planet na wiosennym nieboskłonie.
Za to wieczorem w drugiej połowie marca możemy podziwiać przeloty Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Szczegóły jak zwykle podaje witryna www.heavens-above.com, ale warto już teraz zaplanować sobie obserwacje, bowiem oglądanie obiektu o blasku zbliżonym do Wenus, majestatycznie sunącego wśród konstelacji i jasnych gwiazd zimowego jeszcze nieba zawsze robi wrażenie.
Pod koniec miesiąca trajektoria ISS przebiega zgodnie ze stożkiem światła zodiakalnego ukazującego się jako słaba poświata 1,5 godziny po zachodzie Słońca. Można je dostrzec nawet gołym okiem, ale do tego potrzeba bardzo ciemnego miejsca z widokiem na płaski zachodni horyzont pozbawiony silnych świateł oraz bezksiężycowego, bezchmurnego i przejrzystego nieba. W tym przypadku także pomoże astrofotografia - tym razem z użyciem szerokokątnego, jasnego obiektywu, wysokiej czułości ISO oraz naświetlania rzędu 30 sekund. Powinno się udać - powodzenia!
Piotr Majewski