Będzie dość kontrowersyjnie. Astronom Avi Loeba chce zapolować na obecne jego zdaniem w Układzie Słonecznym artefakty obcych, czyli pozostałości po technologii inteligentnych, pozaziemskich cywilizacji. Projekt nosi nazwę Galileo i ma szansę zostać sfinansowany.
To oczywiście nie pierwsza próba udowodnienia, że nie jesteśmy sami we Wszechświecie. Warto przypomnieć przede wszystkim o projekcie SETI, który rozpoczął się w 1960 roku, a przez ostatnie sześćdziesiąt lat ograniczał się głównie do prób zarejestrowania sygnałów radiowych i laserowych pochodzących od hipotetycznych obcych cywilizacji. Już we września 1959 roku w opublikowanym w Nature artykule Searching for Interstellar Communications (Philip Morrison, Giuseppe Cocconi) zaprezentowano ideę komunikowania się w skalach kosmicznych z pomocą fal radiowych o długości 21 cm. Przez te wszystkie lata część z nas przywykła do myśli, że kosmos może być pełen inteligentnych form życia, które kiedyś znajdziemy właśnie dzięki radioteleskopom. Idea SETI mało kogo już szokuje, również w środowisku naukowym.
Na zdjęciu: Very Large Array to sieć 27 radio anten, położonych w Socorro w Nowym Meksyku. Każda z nich ma średnicę 25 metrów i waży 230 ton. Źródło: Alex Savello/NRAO.
Projekt Galileo, który został rozpoczęty po komunikacie prasowym z 26 lipca, ma nieco inne na tę chwilę, dość niezwykłe założenia. Zamiast szukać „obcych” na falach radiowych, jego pomysłodawcy proponują systematyczne skanowanie nieba ponad Ziemią i okoliczną przestrzenią kosmiczną w poszukiwaniu sztucznych obiektów pochodzenia pozaziemskiego – wszelkich sond kosmicznych, aktywnych czujników lub od dawna nie działającej aparatury. Miałyby to być zatem artefakty astroarcheologiczne.
Według astronoma z Harvardu kierującego projektem Galileo, Avi Loeba, szczęśliwy traf odegrał ważną rolę w rozpoczęciu tego przedsięwzięcia. Na początku lipca Loeb udzielił wywiadu stacji Discovery, opowiadając w nim o tajemniczym fundatorze, który przekazał 200 000 dolarów na związany z projektem fundusz badawczy. Dzień później miał skontaktować się z tą hojną osobą (której wcześniej nie znał), a po rozmowie otrzymał jeszcze więcej pieniędzy na swoje kontrowersyjne badania. Od tego czasu i inne osoby zaczęły przekazywać pieniądze na wsparcie projektu. W ten sposób, w ciągu zaledwie kilku tygodni, Loeb – jak twierdzi – zgromadził 1,75 miliona dolarów. W zasadzie powiedzieli mi: Oto pieniądze. Zrób z tym, co uważasz za słuszne – mówi. Przez wszystkie dziesięciolecia, jakie spędziłem w środowisku akademickim, takie rzeczy nigdy się nie zdarzały.
Trzeba uczciwie przyznać, że już wcześniej Loeb zyskał pewien rozgłos dzięki publikacji swojej książki zatytułowanej „Extraterrestrial” w styczniu 2021 roku. Argumentował w niej, że 'Oumuamua — pierwsza znana planetoida pozasłoneczna – miała pewne osobliwe cechy, nieprzypominające większości planetoid czy komet obserwowanych wcześniej. Innymi słowy, mogła być artefaktem obcych.
'Oumuamua kieruje się teraz w stronę Neptuna, opuszcza na dobre Układ Słoneczny. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się już, skąd przybyła i z czego się dokładnie składa. Jednak Loeb, w swojej książce oraz w artykule opublikowanym w Astrophysical Journal Letters z 2018 roku, przedstawił kontrowersyjną sugestię, zgodnie z którą 'Oumuamua może być wytworem obcej cywilizacji. A w każdym razie, jak ostrożnie podkreśla, możliwość ta nie powinna być z góry odrzucana. Jego książka stała się bestsellerem i została przetłumaczona na 25 języków, sam naukowiec udzielił natomiast ponad 1000 wywiadów na ten temat. Był skuteczny i niestrudzony w przekazywaniu informacji, dzięki czemu najwyraźniej jego idee znalazły oddźwięk u niektórych – w tym u kilku bardzo zamożnych osób.
Jednak z czasem zrobiło się jeszcze bardziej niezwykle. Jednym z głównych celów Projektu Galileo będzie przyjrzenie się obiektom typu UFO, znanym również jako niezidentyfikowane zjawiska opisywane w raporcie amerykańskiego Biura Dyrektora Wywiadu Narodowego z 25 czerwca 2021 roku. Stwierdzono w nim m.in., że część z tych zjawisk „wydaje się być demonstracją zaawansowanych technologi”.
Loeb uważa, że był to przełomowy wniosek – oficjalny raport rządowy, w którym stwierdzono, że na niebie znajdują się obiekty o nieznanej nam jeszcze naturze. Przenieśmy tę debatę do kręgów naukowych, abyśmy mogli wreszcie wyjaśnić tę kwestię za pomocą standardowych procedur badawczych – argumentuje naukowiec. Nie poprosimy hydraulika o upieczenie ciasta – dodaje. Podobnie, wojskowi i politycy nie są przeszkoleni jako naukowcy, i nie należy ich prosić o interpretację tego, co widzą na niebie.
Astronom zauważa też, z tematyką życia pozaziemskiego i UFO wiąże się poważna zmowa milczenia czy też zjawisko tabu, sprawiające, że wielu naukowców nie uznaje za stosowne podejmowania takich badań ani nawet myślenia o nich. Nie popiera tego poglądu, ponieważ przypomina mu to sposób, jak potraktowali Galileusza współcześni mu filozofowie, którzy na początku XVII wieku kwestionowali jego odkrycia księżyców Jowisza i pierścieni wokół Saturna, a nawet odmawiali spojrzenia w teleskopy Galileusza, by zobaczyć je na własne oczy. Zdaniem Loeba ten sam rodzaj oporu pojawia się, gdy mówi się o samej możliwości, że niektóre rzeczy widoczne na niebie mogły zostać stworzone przez inne inteligentne istoty. Wielu sceptyków uznaje oczywiście, że takie wnioskowanie to spora przesada, a nadzwyczajne twierdzenia wymagają nadzwyczajnych dowodów.
Na zdjęciu: Avi Loeb. Źródło: Asronomy.com
Jednak zespół Galileo już projektuje sieć małych, naziemnych teleskopów, które będą podłączone do kamer i systemów komputerowych. Dane będą z ich pomocą zbierane i przetwarzane w taki sam sposób, jak robią to bardziej typowi astronomowie. Różnicą ma być to, że w tym przypadku, zamiast patrzeć na odległe obiekty, zespół będzie szukał pobliskich ciał poruszających się szybko po niebie. Loeb uważa, że już w tym roku jest szansa na rozpoczęcie zbierania danych, które mają zresztą zostać później udostępnione publicznie dla społeczności naukowej, tak, aby każdy mógł je przeanalizować na własną rękę.
Nie angażując się w oficjalne pozyskiwanie funduszy, Loeb już zabezpieczył wystarczającą ilość kapitału początkowego, aby rozpocząć projekt Galileo. Zebrał też zespół badawczy, w skład którego wchodzą naukowcy (obecnie pracujący na zasadzie wolontariatu) m.in. z Caltech, Cambridge, Harvardu, Princeton, Uniwersytetu w Sztokholmie czy Uniwersytetu w Tokio.
Przedstawiciel Harvardu zapytał niedawno Loeba, czy te niecodzienne badania pasują do zajmowanego przez niego stanowiska naukowego. Analizuję i interpretuję dane z teleskopów – odpowiedział uczony. To właśnie robią astrofizycy.
Warto dodać, że kolejnym celem projektu Galileo jest opracowanie oprogramowania i algorytmów, które umożliwią wyselekcjonowanie innych obiektów międzygwiezdnych podobnych do 'Oumuamua z danych zebranych przez teleskop Legacy Survey of Space and Time (LSST). Instrument ten ma rozpocząć pracę już w 2023 roku.
Czytaj więcej:
- Cały artykuł
- Naukowcy: 'Oumuamua nie jest statkiem obcych
- Instytut SETI i amerykańskie NRAO łączą siły w ramach projektu SETI
- On `Oumuamua by Abraham (Avi) Loeb, Harvard University
- Związane z `Oumuamua publikacje Avi Loeba
Źródło: Astronomy.com
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na ilustraji: Avi Loeb sugeruje, że 1I/'Oumuamua może być obcą technologią. Źródło: Shutterstock