Rusza projekt SETI Laser. Będzie to pierwszy w historii przegląd całego nieba w czasie ciągłym, realizowany w celu poszukiwania sztucznych sygnałów wysyłanych przez hipotetyczne obce cywilizacje.
Czytaj więcej:
Źródło: astronomy.com, SETI
Zdjęcie: Laser SETI wykorzystuje kamerę i siatkę spektroskopową w celu rozpoznawania sygnałów monochromatycznych (nadawanych na fali o tej samej długości, lub na przykład w jednym paśmie koloru). Gwiazdy nie są nigdy monochromatyczne, dzięki czemu można je łatwo odróżnić na podstawie ich obserwowanego rozciągłego widma (pokazanego na górze ilustracji).
Źródło: Eliot Gillum
Próby skanowania nieba lub podsłuchiwania pojedynczych gwiazd podobnych do Słońca w celu wykrycia komunikatów radiowych nadawanych przez obce cywilizacje nie są niczym nowym - pierwsze takie badania wykonano już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Dziś jednak zajmujący się nimi Instytut SETI (ang. Search for Extraterrestrial Intelligence) planuje iść o krok dalej i nieustannie pracuje nad nowymi technologiami mającymi zwiększyć nasze szanse na zarejestrowanie takich sztucznych sygnałów, a także pozwolić skutecznie odróżnić je od normalnego promieniowania radiowego obiektów kosmicznych takich jak gwiazdy, galaktyki czy kwazary. Nigdy jednak wcześniej nie zdecydowano się na przegląd całego nieba w poszukiwaniu “Obcych”. Teraz jednak chwila ta nadeszła - w życie wchodzi bowiem projekt Laser SETI.
Przeszukiwanie całego nieba w czasie ciągłym nie jest łatwym zadaniem. Jak zostanie to więc zrealizowane? Do tej pory naukowcy szli na kompromis: albo obserwowali większe wycinki nieba, poświęcając jednak każdej gwieździe mniej niż minutę czasu, albo też obserwowali mniejszy obszar w sposób ciągły w nadziei na odebranie jakiegokolwiek sygnału pochodzącego z wybranego wycinka sfery niebieskiej. Zakładano też, że pragnące być może skontaktować się z nami cywilizacje będą emitować swój komunikat powitalny nieustannie przez dłuższy czas, zwiększając tym szanse na jego odebranie.
Co jednak, jeśli tak nie jest? Eliot Gillum, dyrektor programu Optical SETI, sądzi że nasze założenia mogą być błędne i właśnie przez to nic nie wykrywamy. Być może więc warto je zmienić. Innymi słowy nie powinniśmy po prostu oczekiwać, że cywilizacje te wysyłają wiadomości w trybie ciągłym lub też powtarzając je okresowo. Obce istoty mogą myśleć w całkiem inny sposób. Poza tym jest jeszcze możliwość, że nie wysyłają w Kosmos żadnych celowych, przeznaczonych dla nas i dla innych cywilizacji komunikatów. Być może produkują sztuczne fale radiowe niosące treść, ale w sposób zbliżony raczej do naszej ziemskiej telewizji i radia - z przeznaczeniem do odbioru w obrębie własnej cywilizacji. Na Ziemi programy radiowe i telewizyjne nadawane są od około stu lat, ale ich odbiorcami nie miały być przecież pozaziemskie formy życia.
Ale jest inna możliwość: projekty takie jak Breakthrough Starshot. Sugeruje się wykorzystanie w nich silnych wiązek światła laserowego, które mają wówczas wysyłać w Kosmos jasne błyski, a przy okazji mogą zdaniem naukowców działać jak potężny napęd i wynieść poza układ planetarny obiekt nawet tak duży jak statek kosmiczny. Jeśli potencjalni obcy wykorzystują podobną technologię, wiązka emitowanego wówczas światła może być widoczna nawet w bardzo dużej odległości. Zdradziłaby ona wówczas istnienie obcej cywilizacji i jej przybliżone położenie. Ale takie błyski, choć silne, byłyby oczywiście chwilowe i jednorazowe, a w każdym razie nie powtarzające się w krótkich odstępach czasu.
Na tym właśnie bazuje projekt Laser SETI. Może wykrywać pulsy światła o czasie trwania od kilku nanosekund do paru minut, przy czym nie wymaga, by produkujące je cywilizacje w ogóle wiedziały o naszym istnieniu i próbach ich detekcji. Polega na ciągłym skanowaniu całego nieba, dzięki czemu pozwala zaobserwować także wszystkie te emisje, które przypadkiem docierają do naszej planety. Choć mogą one nie być celowe, będą być może stanowiły silny dowód na istnienie inteligentnego życia poza Ziemią.
Projekt ten jest obecnie na etapie zbierania funduszy. Wstępne przygotowania do jego rozpoczęcia potrwają około dwóch lat. Wymaga on między innymi dedykowanego oprogramowania i odpowiednio czułych kamer z polem widzenia 72 stopni. To na tyle dużo, że do pokrycia całego nieba ponad danym obserwatorium potrzeba będzie jedynie czterech takich kamer. Dodatkowo każda z nich musi być wyposażona w instrument rozszczepiający rejestrowane światło na jego poszczególne barwy, co umożliwia określenie długości fali odebranych sygnałów i odrzucenie tych z nich, które nie będą światłem monochromatycznym (światło złożone z fal o różnej długości emitują bowiem naturalne zjawiska i obiekty, na przykład gwiazdy). Obserwatoria posiadające taki zespół kamer mają być rozmieszczone symetrycznie w odpowiednich miejscach całego globu ziemskiego, zapewniając ciągłość skanowania całego nieba.
Na dziś dzień celem instytutu SETI jest zebranie 100 000 dolarów z przeznaczeniem na wdrożenie dwóch kamer w jednej wybranej lokalizacji. Nie zapewni to pełnego pokrycia nieba, ale będzie dobrym testem całego systemu i stojącego za nim pomysłu. Kampania społeczna zbierania finansów na tej projekt także została już rozpoczęta - jej stan i postęp można śledzić na stronie Laser SETI Indiegogo campaign page. Na dziś dzień zebrano w niej około 30% założonych funduszy.
Przeszukiwanie całego nieba w czasie ciągłym nie jest łatwym zadaniem. Jak zostanie to więc zrealizowane? Do tej pory naukowcy szli na kompromis: albo obserwowali większe wycinki nieba, poświęcając jednak każdej gwieździe mniej niż minutę czasu, albo też obserwowali mniejszy obszar w sposób ciągły w nadziei na odebranie jakiegokolwiek sygnału pochodzącego z wybranego wycinka sfery niebieskiej. Zakładano też, że pragnące być może skontaktować się z nami cywilizacje będą emitować swój komunikat powitalny nieustannie przez dłuższy czas, zwiększając tym szanse na jego odebranie.
Co jednak, jeśli tak nie jest? Eliot Gillum, dyrektor programu Optical SETI, sądzi że nasze założenia mogą być błędne i właśnie przez to nic nie wykrywamy. Być może więc warto je zmienić. Innymi słowy nie powinniśmy po prostu oczekiwać, że cywilizacje te wysyłają wiadomości w trybie ciągłym lub też powtarzając je okresowo. Obce istoty mogą myśleć w całkiem inny sposób. Poza tym jest jeszcze możliwość, że nie wysyłają w Kosmos żadnych celowych, przeznaczonych dla nas i dla innych cywilizacji komunikatów. Być może produkują sztuczne fale radiowe niosące treść, ale w sposób zbliżony raczej do naszej ziemskiej telewizji i radia - z przeznaczeniem do odbioru w obrębie własnej cywilizacji. Na Ziemi programy radiowe i telewizyjne nadawane są od około stu lat, ale ich odbiorcami nie miały być przecież pozaziemskie formy życia.
Ale jest inna możliwość: projekty takie jak Breakthrough Starshot. Sugeruje się wykorzystanie w nich silnych wiązek światła laserowego, które mają wówczas wysyłać w Kosmos jasne błyski, a przy okazji mogą zdaniem naukowców działać jak potężny napęd i wynieść poza układ planetarny obiekt nawet tak duży jak statek kosmiczny. Jeśli potencjalni obcy wykorzystują podobną technologię, wiązka emitowanego wówczas światła może być widoczna nawet w bardzo dużej odległości. Zdradziłaby ona wówczas istnienie obcej cywilizacji i jej przybliżone położenie. Ale takie błyski, choć silne, byłyby oczywiście chwilowe i jednorazowe, a w każdym razie nie powtarzające się w krótkich odstępach czasu.
Na tym właśnie bazuje projekt Laser SETI. Może wykrywać pulsy światła o czasie trwania od kilku nanosekund do paru minut, przy czym nie wymaga, by produkujące je cywilizacje w ogóle wiedziały o naszym istnieniu i próbach ich detekcji. Polega na ciągłym skanowaniu całego nieba, dzięki czemu pozwala zaobserwować także wszystkie te emisje, które przypadkiem docierają do naszej planety. Choć mogą one nie być celowe, będą być może stanowiły silny dowód na istnienie inteligentnego życia poza Ziemią.
Projekt ten jest obecnie na etapie zbierania funduszy. Wstępne przygotowania do jego rozpoczęcia potrwają około dwóch lat. Wymaga on między innymi dedykowanego oprogramowania i odpowiednio czułych kamer z polem widzenia 72 stopni. To na tyle dużo, że do pokrycia całego nieba ponad danym obserwatorium potrzeba będzie jedynie czterech takich kamer. Dodatkowo każda z nich musi być wyposażona w instrument rozszczepiający rejestrowane światło na jego poszczególne barwy, co umożliwia określenie długości fali odebranych sygnałów i odrzucenie tych z nich, które nie będą światłem monochromatycznym (światło złożone z fal o różnej długości emitują bowiem naturalne zjawiska i obiekty, na przykład gwiazdy). Obserwatoria posiadające taki zespół kamer mają być rozmieszczone symetrycznie w odpowiednich miejscach całego globu ziemskiego, zapewniając ciągłość skanowania całego nieba.
Na dziś dzień celem instytutu SETI jest zebranie 100 000 dolarów z przeznaczeniem na wdrożenie dwóch kamer w jednej wybranej lokalizacji. Nie zapewni to pełnego pokrycia nieba, ale będzie dobrym testem całego systemu i stojącego za nim pomysłu. Kampania społeczna zbierania finansów na tej projekt także została już rozpoczęta - jej stan i postęp można śledzić na stronie Laser SETI Indiegogo campaign page. Na dziś dzień zebrano w niej około 30% założonych funduszy.
Czytaj więcej:
Źródło: astronomy.com, SETI
Zdjęcie: Laser SETI wykorzystuje kamerę i siatkę spektroskopową w celu rozpoznawania sygnałów monochromatycznych (nadawanych na fali o tej samej długości, lub na przykład w jednym paśmie koloru). Gwiazdy nie są nigdy monochromatyczne, dzięki czemu można je łatwo odróżnić na podstawie ich obserwowanego rozciągłego widma (pokazanego na górze ilustracji).
Źródło: Eliot Gillum