Według Douglasa Adamsa, autora znanej książki "Autostopem przez Galaktykę", przestrzeń jest wielka. Jednak w pobliżu Ziemi nie wydaje się aż tak duża. W grudniu zeszłego roku prom kosmiczny odepchnął Międzynarodową Stację Kosmiczną od porzuconego rosyjskiego silnika rakietowego, który miał minąć stację niebezpiecznie blisko. Kosmiczne śmieci to wciąż rosnący problem, ale w przyszłości może zaradzić mu projekt nowych satelitów.
Od początku ery kosmicznej satelity oraz sondy badające głęboki kosmos "zasiedlają" Układ Słoneczny. Ogromna ilość kosmicznych pojazdów krąży wokół Ziemi dostarczając informacji dla potrzeb meteorologów, telekomunikacji, wojska i w końcu astronomii. Wokół Ziemi robi się tłoczno. Aby nad naszymi głowami nie doszło do katastrofy należy mieć na uwadze "kosmiczną kontrolę ruchu", ale także poważnie potraktować problem kosmicznych śmieci.
Jedną z instytucji śledzących położenie kosmicznych śmieci jest European Space Operations Centre (ESOC) w Darmstadt (Niemcy). ESOC szacuje, że ponad 23 000 obiektów o rozmiarze większym niż 10 cm zostało wystrzelone z Ziemi. Niewielki ich ułamek stanowią urządzenia nadal sprawne. Jednak większość to gruz pochodzący z nieużywanych już satelitów, części z wykorzystanych rakiet, pozostałości po kosmicznych wypadkach. Ocenia się, że ilość odłamków mniejszych niż 1 cm wynosi 70 000 do 120 000, a liczba kosmicznego gruzu z każdym rokiem wzrasta o około 5%.
Małe fragmenty poruszające się z dużą prędkością 6 km/s mogą stanowić poważny problem dla statku kosmicznego i astronautów. Jednym ze sposobów zażegnania niebezpieczeństwa jest usunięcie satelitów z orbity, gdy przestają pracować. Gdy ściągniemy satelity na Ziemię, spłoną przechodząc przez atmosferę. Co się stanie jednak, gdy satelita będzie na tyle duży, by jego fragmenty przeżyły palące przejście przez atmosferę i dotarły do powierzchni Ziemi? Pamiętamy napięcie towarzyszące sprowadzeniu na Ziemię stacji "Mir" i obaw - czy nie zboczy z kursu, czy na pewno wpadnie do oceanu. Jeśli sprowadzenie wysłużonego satelity na Ziemię jest zbyt trudne i niebezpieczne, pozostawia się go po prostu na orbicie.
Ten wiszący (dosłownie) nad nami problem może rozwiązać nowa technologia zastosowana przez ESA w misji Darwin. Mniejsze i łatwiej sterowalne satelity miałyby zastąpić ogromne urządzenia, a tym samym polepszyć kontrolę nad statkami kosmicznymi.
Artystyczna wizja modelu "latania w szyku" |
Darwin będzie używać 6 dwumetrowych teleskopów, które lecąc w ciasnym szyku, symulować będą teleskop o ponad 250 - metrowej średnicy. Nowa technologia pozwoli na wzajemne kontrolowanie pozycji statków kosmicznych z niezwykle dużą precyzją. W przypadku misji Darwin pozwoli to dokładnie przeanalizować atmosferę bardzo odległych planet podobnych do Ziemi i wykryć chemiczne oznaki życia. Zminiaturyzowana wersja tej nowej technologii będzie mogła zastąpić duże, tradycyjne satelity. Układ 20 - centymetrowych teleskopów byłby w stanie zobaczyć obiekty tak samo dobrze jak tradycyjne satelity lub nawet lepiej. Jednocześnie byłyby one o wiele lżejsze, łatwiejsze i tańsze w produkcji. Ich niewielkie rozmiary dawałyby pewność, że przy sprowadzaniu z powrotem na Ziemię, bezpiecznie spalą się w atmosferze pozostawiając po sobie czystą przestrzeń.
Kolejną korzyścią płynącą z małych satelitów jest możliwość wysłania ich daleko od naszej planety, co pozwoli zredukować kosmiczne "korki" na niskiej orbicie. Na niskiej orbicie satelita okrąża Ziemię w ciągu 90 minut, co oznacza, że na każde miejsce na Ziemi "patrzy" przez bardzo krótki czas. Na orbicie geostacjonarnej satelita mógłby nieustannie obserwować całą półkulę. W takim przypadku wystarczy nakierować układ satelitów na interesujące nas miejsce na Ziemi. Co więcej technologia "latania w szyku" może pomóc wyposażyć każdego satelitę w system unikania kolizji. Nie związane ze sobą satelity mogłyby komunikować się ze swoim najbliższym, w danej chwili, sąsiadem i podejmować odpowiednie działanie, gdy znajdą się na kursie kolizyjnym.
Oczywiście nie jesteśmy w stanie zupełnie wyeliminować zagrożenia stwarzanego przez kosmiczne śmieci. Trzeba jednak użyć zaawansowanej technologii do usunięcia niepotrzebnych urządzeń stworzonych przez poprzednie technologie, a wówczas przestrzeń stanie się bezpieczniejsza.
Źródło | oprac. K. Zawada
Na zdjęciu: Skatalogowany kosmiczny gruz w pobliżu Ziemi
(Tekst ukazał się pierwotnie w serwisie Orion, którego zasoby zostały włączone do portalu Urania)