W kole naukowym PWr in Space trwają prace nad rakietą napędzaną silnikiem hybrydowym. W czerwcu 2019 roku ma ona wystartować z kosmodromu Spaceport America i osiągnąć pułap jak najbliższy wyznaczonej wysokości – 10 tysięcy stóp, czyli ponad 3 tysiące metrów. Za każdy metr więcej lub mniej zespół straci punkty. Do rywalizacji zgłosiło się ponad 120 studenckich zespołów z całego świata.
To już czternasta edycja tego studenckiego konkursu, ale zarazem trzecia na którą zapraszają wspólnie Experimental Sounding Rocket Association i Spaceport America, czyli pierwszy na świecie komercyjny port kosmiczny, wybudowany przez brytyjskiego miliardera Richarda Bransona. W rywalizacji wezmą udział 122 zespołu z całego świata, m.in. z USA, Kanady, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Turcji i Korei Południowej. Polskę będą reprezentowały dwie drużyny: PoliWrocket – tworzony przez studentów z koła naukowego PWr in Space, działającego na Wydziale Mechanicznym Politechniki Wrocławskiej, oraz studenci z krakowskiej AGH.
Spaceport America Cup 2019 zaplanowano na czerwiec. Jest to nie tylko studencki konkurs rakietowy – Intercollegiate Rocket Engineering Competition (IREC) – ale także poprzedzająca go konferencja naukowa. Sponsorami imprezy są giganci z branży kosmicznej m.in. tacy jak: SpaceX Elona Muska, Blue Origin Jeffa Bezosa czy Virgin Galactic.
Trzecia rakieta PWr in Space
Koło naukowe PWr in Space powstało w listopadzie 2017 roku i ma na swoim koncie budowę dwóch rakiet – jedną na paliwo stałe i jedną z silnikiem hybrydowym. Obie bardzo dobrze spisały się podczas lotów na Pustyni Błędowskiej i poligonie w Drawsku Pomorskim – nie tylko osiągnęły oczekiwane pułapy, ale także bezpiecznie opadły, czym potwierdziły poprawność działania systemu odzysku rakiet. Start w amerykańskich zawodach będzie międzynarodowym debiutem dla członków koła z Politechniki Wrocławskiej.
Tysiąc punktów do zdobycia
Studenci PWr wystartują w kategorii rakiet napędzanych silnikami hybrydowymi (Hybrid&Liquid SRAD 10000 ft). Zbudowany przez nich silnik będzie składał się z dwóch głównych części – butli z utleniaczem, którym będzie podtlenek azotu, oraz komory spalania wypełnionej paliwem – w tym przypadku polipropylenem. W czasie startu rakiety zapalnik przepali pirozawór, co sprawi, że utleniacz zostanie wtryśnięty do komory, a powstała w ten sposób mieszanka będzie się spalać, napędzając całą konstrukcję (gazy ulecą przez dyszę w komorze).
Najważniejszym zadaniem dla rakiety w tej kategorii jest wzniesienie się na pułap 10 tys. stóp, czyli dokładnie 3048 metrów. Ale nie mniej, ani nie więcej – tłumaczy Joanna Ubycha, członkini koła. Oczywiście idealne „wstrzelenie się” w wysokość 3048 metrów jest niemal niemożliwe. Chodzi jednak o to, by być jej jak najbliżej. Im dalej rakieta od tego pułapu, tym więcej punktów stracimy.
Do zdobycia jest ich tysiąc. Oceniane są m.in. terminowość dostarczanej dokumentacji i projekt techniczny – jeszcze przed samymi zawodami, a w czasie ich trwania poprawność lotu (czyli m.in. odległość od wyznaczonej wysokości) czy faza odzysku rakiety.
Gdy rakieta osiągnie maksymalną wysokość, jej silnik wyłącza się i w tym samym czasie powinien otworzyć się spadochron pilotujący – opowiada Marek Sawicki. Hamuje on prędkość spadania rakiety do około 100 kilometrów na godzinę. Gdy konstrukcja jest 457 metrów nad ziemią, otwierają się spadochrony główne. Założenie jest takie, że rakieta powinna spaść na ziemię i nie doznać większego uszczerbku. Jeśli uszkodzenia będą duże, zespół traci kolejne punkty.
Niezawodność spadochronów jest kluczowa – zaznacza Joanna Statuch, członkini zespołu. Jeśli spadochron nie otwiera się po wyłączeniu się silnika, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, gdzie upadnie rakieta, ani nawet w którą stronę poleci, spadając, bo przecież na górze może być silny wiatr, który ją zniesie.
Kompaktowy radioteleskop
Regulamin zawodów nie określa wielkości i rozmiarów studenckich konstrukcji. Jest w nim natomiast bardzo wiele zapisów związanych z bezpieczeństwem rakiety – podkreśla lider zespołu. Ogromnie ważna jest m.in. prędkość zejścia rakiety z wyrzutni, czyli prędkość, z jaką opuszcza ona pręt startowy. Gdyby leciała zbyt wolno, stałaby się niestabilna i tuż po utracie podparcia od wyrzutni mogłaby położyć się na jedną stronę i lecieć wzdłuż ziemi. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jak bardzo byłoby to niebezpieczne dla wszystkich wokół.
Organizatorzy konkursu wymagają natomiast od drużyn, by umieściły w swoich rakietach czterokilogramowy ładunek (tzw. payload) w postaci sześcianu o dziesięciocentymetrowym boku. Postanowiliśmy jednak obejść ten punkt regulaminu, bo tak duża „kostka” we wnętrzu naszej rakiety znacznie zwiększyłaby jej wymiary, a co za tym idzie podniosła koszty jej budowy – opowiada Marek Sawicki. Na szczęście organizatorzy dopuszczają możliwość zastąpienia ładunku tzw. demonstratorem technologii. W naszym przypadku będzie to radioteleskop, czyli bardzo duża antena satelitarna, której wynoszenie na orbitę jest zazwyczaj sporym problemem. Konstruktorzy głowią się, jak złożyć go wewnątrz rakiety, by zajął jak najmniej przestrzeni. Naszym demonstratorem są przede wszystkim ramiona radioteleskopu. Zamierzamy umieścić je w rakiecie nierozłożone i pokazać, że mogą rozłożyć się same na orbicie. Oczywiście nasza rakieta nie poleci na orbitę. Przeprowadzimy testy na miejscu, we Wrocławiu, udowadniające, że takie rozwiązanie jest możliwe, a dokumentację wyślemy organizatorom konkursu.
Ramiona radioteleskopu powstaną z włókna węglowego. Zademonstrowane kontrolowanie łamania na powierzchni ziemi zobrazuje, jak złożą się w rakiecie autonomicznie za pomocą systemu cięgien i tzw. kieszeni klejowej, czyli niewielkiego worka, do którego zostanie przymocowana podwójna strzykawka z żywicą dwuskładnikową. Żywica zaklei miejsca złamania, łącząc całość w pożądany kształt – tłumaczy Marek Sawicki. Takie rozwiązanie pozwala znacznie zmniejszyć rozmiar radioteleskopu we wnętrzu rakiety.
Testy w kwietniu
Według szacunków studentów, ich rakieta – którą nazwali od średnicy jej korpusu R3 „Dziewięćdziesiątka Dziewiątka” – będzie ważyła około 18 kilogramów (łącznie z paliwem) i mierzyła około 2,6 metra. Jej poprawne funkcjonowanie mają zapewnić trzy główne układy elektroniczne. Dodatkowo będzie nadawała w czasie rzeczywistym swoją pozycję GPS i transmitowała dane o prędkości i wysokości.
Konstrukcja aktualnie powstaje i zostanie ukończona na około miesiąc przed zawodami, a wcześniej jej poszczególne elementy będą testowane osobno. W maju zespół musi przesłać do Experimental Sounding Rocket Association ostateczną wersję swojej dokumentacji wraz z nagraniem próbnego lotu, który studenci zaplanowali na końcówkę kwietnia.
Zespół PoliWrocket tworzą: Marek Sawicki, Jakub Lubański, Przemysław Krukowski, Paweł Nowicki, Szymon Patynowski, Jakub Jóska, Kamil Cichorek, Olgierd Cichorek, Łukasz Labza, Hubert Jaremen, Adrian Kurowski, Bartosz Laskowski, Wojciech Iwiński, Bartosz Frączkowski, Rafał Fenc, Kamil Sikora z Wydziału Mechanicznego, Joanna Ubycha, Joanna Statuch i Michał Gorgolewski z Wydziału Mechaniczno-Energetycznego, Jan Zmysłowski z Wydziału Informatyki i Zarządzania, Łukasz Kokot z Wydziału Chemicznego, Filip Kurasz z Wydziału Elektroniki, Adam Grygielski z Wydziału Podstawowych Problemów Techniki oraz Jakub Maszkowski, uczeń Akademickiego Liceum Ogólnokształcącego Politechniki Wrocławskiej. Więcej na temat zespołu na jego profilu facebookowym.
Studentów wspierają sponsorzy - Igopack. Source of Industrial Packing, Horizon Automation, Szalkowski. Transport i Spedycja, Transfer Multisort Electronik (TME), Solidexpert, Biuro Techniczne Bomar, FutureNet Foundation, Lange Łukaszuk, Walbet, Ataszek i Astos Solution.
Źródło: Politechnika Wrocławska