Przejdź do treści

Księżyc, ludzie i słowa

Wiesław Krajewski

W lipcu minęło 40 lat od pierwszego lądowania człowieka na Księżycu. To jedno z najważniejszych osiągnięć w historii ludzkości. Między innymi dlatego rok 2009 ogłoszono Międzynarodowym Rokiem Astronomii. Jak doszło do tego fascynującego wydarzenia?

Właściwie lot na Księżyc zawdzięczamy wyścigowi zbrojeń i atmosferze rywalizacji między wielkimi mocarstwami. To jedna z niewielu pożytecznych rzeczy, jakie stworzyła ta nienormalna sytuacja dekady lat 60. XX wieku.

Rys. 1 Logo programu Apollo

Idea lotu człowieka na Srebrny Glob została sformułowana przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy'ego podczas przemówienia w Kongresie 25 maja 1961 r. I trzeba powiedzieć, że był to wariacki pomysł. Może określenie „wariacki” nie przystoi do powagi urzędu prezydenta USA, ale zastanówmy się chwilę, jaki to był czas? Zaledwie półtora miesiąca wcześniej poleciał w Kosmos pierwszy człowiek — Jurij Gagarin. Na początku maja Amerykanie wysłali w Kosmos swoją pierwszą misję załogową. Alan Shepard odbył wtedy jednak tylko tzw. lot balistyczny. Nie okrążył nawet Ziemi. Pierwszym amerykańskim kosmonautą (według nazewnictwa anglosaskiego — astronautą) był John Glenn dopiero 20 lutego 1962 r.! A więc w maju 1961 r., nie mając jeszcze właściwie żadnych doświadczeń w lotach wokół Ziemi, prezydent Kennedy zapowiada lądowanie człowieka— na Księżycu. I to nie tylko sam lot, ale i powrót oczywiście, określa nawet termin realizacji przedsięwzięcia — przed końcem dekady. Trzeba szaleńca, żeby składać w takim momencie podobne deklaracje. Czy to nie było porywanie się, dobre określenie, z motyką na Księżyc? Kennedy szaleńcem nie był, ale był wściekły. Co go rozwścieczyło? Fakty. Sukcesy kosmonautyczne Związku Radzieckiego. Pierwszy sztuczny satelita Ziemi — rosyjski Sputnik, pierwszy organizm żywy w Kosmosie — pies Łajka, pierwszy człowiek w Kosmosie — towarzysz Jurij Aleksiejewicz, pierwszy próbnik Księżyca — radziecka Łuna, pierwsze zdjęcia odwrotnej strony Księżyca — kolejna Łuna z napisem CCCP, pierwszy… Dość tego! Amerykanie byli zszokowani, sfrustrowani, upokorzeni. Mieli już dość bycia na drugim miejscu. Do tego wszystkiego dołożyła się jeszcze klęska w Zatoce Świń na Kubie. Na gwałt potrzebowali sukcesów. Już w 1957 r., po starcie Sputnika, Nikita Chruszczow ogłosił wyższość komunizmu nad kapitalizmem. Prezydent Kennedy musiał czym prędzej udowodnić sobie, swoim rodakom i całemu światu, czyj ustrój jest lepszy. Przemawiając 12 września 1962 r. na Uniwersytecie Rice w Houston, powiedział: Oczy świata zwrócone są dziś w Kosmos, na Księżyc, na planety. Zobowiązaliśmy się, że nie dopuścimy, aby zatknął na nich swoją flagę wrogo do innych nastawiony zdobywca, lecz uczynimy wszystko, by załopotał na nich sztandar wolności i pokoju. To bardzo ważne słowa.

Rys. 2 Prezydent J. F. Kennedy przema­wia w Kongresie USA 25 maja 1961 r. (Wszystkie zdjęcia w niniejszym artykule pochodzą z archiwum NASA)

Tak rozpoczął się wyścig na Księżyc. Zaangażowano do pracy setki tysięcy ludzi, przeznaczono miliardy dolarów na badania, próby, konstrukcje, rakiety. Czasu było mniej niż mało — zaledwie 8 lat. Najpierw program wokółziemskich jednoosobowych statków Merkury, potem dwuosobowe loty Gemini, do tego loty bezzałogowe serii Ranger, Surveyor i Lunar Orbiter, wreszcie próby statków Apollo mających lądować na Księżycu. Największy problem, a może po prostu jeden z wielu największych problemów, to budowa rakiety zdolnej do takiej podróży. Rozwiązał go Werner von Braun, budując kolosa o wysokości 111 m i wadze 3000 t. Już choćby to pokazuje, z jakimi wyzwaniami należało się zmierzyć.

Zaczęło się fatalnie. Tragicznie. Najgorzej, jak tylko mogło. Podczas ćwiczeń w dniu 27 stycznia 1967 r. nastąpił pożar w kabinie Apolla 1. Zginęła cała trzyosobowa załoga: Virgil Grissom, Edward White i Roger Chaffee. Wystarczyła iskra. Nie mieli żadnych szans. Kabina wypełniona była czystym tlenem. Ten wypadek opóźnił prace o wiele miesięcy. Potem były kolejne próby i testy, wyczerpujące ćwiczenia, sprawdzanie różnych koncepcji i założonych etapów podróży. Następny (właściwie pierwszy) załogowy lot — w statku Apollo 7 — nastąpił w październiku 1968 r. A do końca dekady pozostały tylko 2 lata

Rys. 3 Wschód Ziemi nad horyzontem Księżyca

Trzeba się było spieszyć. Realne zagrożenie ze strony Rosjan istniało. Przed Bożym Narodzeniem 1968 r. leci kolejna załoga — Apollo 8. I jest pierwszy ważny sukces. Rankiem 24 grudnia statek Apollo wchodzi na orbitę okołoksiężycową, tym samym lecący nim astronauci stali się pierwszymi ludźmi, którzy opuścili orbitę wokółziemską i odwiedzili inne ciało niebieskie. Był to lot absolutnie niezwykły. Załoga była świadkiem czegoś, czego jeszcze nikt nigdy nie widział: zafascynowani oglądali z orbity wschód Ziemi nad horyzontem księżycowym. Jeden z nich, Frank Borman, powiedział wtedy: To jest najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek oglądałem, zapierający dech w piersiach. Proszę zwrócić uwagę na te cytaty. Będzie ich więcej. To są jedne z najważniejszych słów wypowiedzianych w XX wieku! Ale oni nie tylko mówili. Robili zdjęcia. Wiele zdjęć. Każdy podróżnik chce fotografować piękne widoki. Zwróćcie uwagę na te zdjęcia! To są najwspanialsze fotografie ubiegłego stulecia!

Podczas tego lotu wydarzyło się jeszcze coś zupełnie wyjątkowego, coś o nieprawdopodobnym ładunku emocjonalnym. W Wigilię Bożego Narodzenia, podczas transmisji telewizyjnej, załoga Apolla 8 nadała przesłanie do wszystkich ludzi na Ziemi. Przesłanie to zaskoczyło każdego. Pilot William Anders rozpoczął: Na początku Bóg stworzył Niebo i Ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem… następne wersy czytał Jim Lovell, kolejne — dowódca Frank Borman, który zakończył, przekazując życzenia świąteczne: Niech Bóg błogosławi was wszystkich — wszystkich na tej dobrej Ziemi. A na ekranach telewizorów majaczył widoczny przez iluminator skrawek Księżyca. To było niesamowite — astronauci okrążający Księżyc, jako przesłanie dla ludzi na Ziemi, czytają Księgę Rodzaju.

Rys. 4 Załoga Apolla 11: Neil Armstrong, Michael Collins, Edwin Aldrin

Kolejne ćwiczenia, kolejne loty. Nadchodzi czas na Apollo 11. Start: 16 lipca 1969 r. Załoga: Neil Armstrong, Michael Collins, Edwin Aldrin. Cel: Księżyc. Widzowie: cały Świat.

Wszystko przebiega zgodnie z planem. Jest niedziela, 20 lipca, godzina 16.17 czasu wschodnioamerykańskiego. Do Centrum Kontroli Lotów w Houston dociera meldunek Neila Armstronga: Houston, tu Baza Spokoju. Orzeł wylądował. Kolejne historyczne słowa. Za kilka godzin następuje wyjście na Srebrny Glob. W Polsce jest już 21 lipca, godzina 3.56, kiedy Neil Armstrong stawia pierwszy krok na powierzchni Księżyca. Towarzyszą temu znów znamienne słowa: To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości (w oryginale: It's one small step for a man, but one giant leap for mankind). Czyż nie są to najważniejsze słowa dekady lat 60. XX wieku? A zdjęcia z historycznego, dwugodzinnego spaceru po Księżycu ukazały się na pierwszych stronach wszystkich gazet świata.

Ten krok i pierwsze skoki po Księżycu obserwuje pół miliarda ludzi na Ziemi w bezpośredniej transmisji. Wśród nich byłem i ja. Mija 40 lat od tego czasu, a ja ciągle wspominam, jak wpatrywałem się w środku nocy w niewyraźny czarno-biały obraz na ekranie telewizora. Obraz nie z tej Ziemi. Z Księżyca! Polska to jedyny kraj tzw. demokracji ludowej, w którym przeprowadzono transmisję na żywo. Wczujmy się w atmosferę tamtych dni, czytając następne niezapomniane słowa pierwszych „księżycowych turystów”. Armstrong: Oto Księżyc… Jego surowe piękno robi wrażenie. Surowe, bo co oni tam zastali — pustynię szarego pyłu i drobnych kamieni. A jednak dla nich był to cudowny widok. Aldrin: Tu jest pięknie, pięknie! Wspaniałe pustkowie! Te słowa nie wymagają komentarza.

Rys. 5 Edwin Aldrin na Księżycu

Wśród widzów transmisji z Księżyca był i papież Paweł VI. W nadanym dzień później orędziu użył następujących słów: Cześć, pozdrowienie i błogosławieństwo wam, zdobywcy Księżyca, bladego światła naszych nocy i naszych snów! Zanieście mu głos Ducha, hymn dla Boga, naszego Stwórcy i naszego Ojca. Zupełnie innymi słowy, pozbawionymi emocji, skomentował to wydarzenie Przewodniczący Rady Państwa PRL Marian Spychalski w oficjalnej depeszy do Richarda Nixona: Pierwszy lot człowieka na Księżyc stanowi świadectwo wielkiego postępu technicznego i ważny krok naprzód w poznaniu otaczającego nas świata. Wierzymy, że będzie on służył pokojowi i całej ludzkości. Słowa typowe dla ówczesnej epoki i ustroju.

W tych dniach powstało nowe określenie — lunonauta lub selenonauta. Wyraz astronauta stał się już mało precyzyjny. Pierwsi lunonauci zostawili na Księżycu plakietkę z napisem: W tym miejscu ludzie z planety Ziemia po raz pierwszy postawili stopę na Księżycu. W lipcu Roku Pańskiego 1969. Przybywamy w pokoju w imieniu całej ludzkości. Potem była droga powrotna i wodowanie na Oceanie Spokojnym. Witając załogę Apolla 11 na pokładzie lotniskowca Hornet, prezydent Nixon zwrócił się do nich słowami: Jest to największy tydzień w historii świata od momentu jego stworzenia. Dotąd nic tak nie zbliżyło ludzi do siebie. Pamiętny tydzień, pamiętne słowa.

Rys. 6 Księżycowy wehikuł ostatniej misji — Apollo 17

A więc cel nakreślony przez prezydenta Kennedy'ego zrealizowano. Flaga amerykańska została wbita w grunt księżycowy. Sukces był bezsporny. Nie pozostawiał żadnych złudzeń. To było wielkie, ale to wielkie wydarzenie w historii całej ludzkości. Może największe. Następne loty programu Apollo były tylko jego przypieczętowaniem. Nawet poważna awaria podczas misji Apolla 13, która uniemożliwiła lądowanie na Księżycu, okazała się sukcesem. Ogromnym sukcesem w tej skrajnie trudnej sytuacji było bezpieczne sprowadzenie załogi z powrotem na Ziemię. Wszyscy przypominają sobie trzy zaledwie słowa, które przeszły do historii, wypowiedziane przez astronautę Johna Swigerta w chwilę po wybuchu zbiornika z tlenem: Houston, mamy problem. Słowa pełne niepokoju, obawy. Te słowa też obiegły cały świat. A już po szczęśliwym powrocie, dowódca Jim Lovell oznajmił: Nasza misja się nie powiodła, ale uważam, że było to poniekąd udane niepowodzenie.

Skoro już tyle o słowach, warto przytoczyć jeszcze zdanie wypowiedziane przez Pete Conrada z załogi Apolla 12, tuż po zrobieniu przez niego pierwszego kroku na Księżycu. Conrad odezwał się wtedy ze sporą dozą humoru: To może był mały kroczek dla Neila, ale dla mnie jest bardzo duży. Nie są to może aż tak historyczne słowa, ale przecież wypowiedział je jeden z zaledwie dwunastu selenonautów.

Następne wyprawy na Księżyc nie dostarczały już takich wrażeń, jak te pierwsze, mimo że też wydawały się medialnie atrakcyjne. Astronauci używali najpierw ręcznego wózka, a potem mieli specjalny pojazd (uboższa wersja dzisiejszego quada o napędzie elektrycznym), którym przemierzali nawet kilkadziesiąt kilometrów księżycowych bezdroży. A dowódca wyprawy Apollo 14, Alan Shepard, jako pierwszy człowiek grał nawet na Księżycu w golfa. Wybił dwie piłeczki, z których druga w słabym polu grawitacyjnym poszybowała bardzo daleko. Shepard zawołał wtedy: Poleciała kilometry, kilometry w dal! Pewnie nie były to zaraz kilometry, ale żaden ziemski golfista nie może tak powiedzieć, a nawet o tym pomarzyć.

Rys. 7 Odcisk buta Neila Armstronga na powierzchni Księżyca

Historię tworzą ludzie. Ludzie, którzy tworzą historię, wypowiadają historyczne słowa. Słowa, które przechodzą do historii świadczą o ich czynach. Lądowanie człowieka na Księżycu było niebywałym osiągnięciem. Cel został zrealizowany. Skończył się program Apollo, skończyły się loty na Księżyc. Przywiezione wtedy próbki gruntu księżycowego do dziś są ciągle badane. To materialne okruchy Księżyca, ale są jeszcze i te bardziej duchowe w postaci wielkich słów i niezwykłych zdjęć, które pamiętamy.

  • Cytat z przemówienia prezydenta J. F. Kennedy'ego pochodzi z książki Wielkie mowy historii, t. 4, Od Kennedy'ego do Ratzingera, POLITYKA Spółdzielnia Pracy, Warszawa 2006, s.34.
  • Cytat z orędzia papieża Pawła VI za L'Osservatore Romano.
  • Pozostałe cytaty pochodzą z książki A. Sheparda, D. Slaytona, J. Barbree, H. Benedicta Kierunek Księżyc. Kulisy amerykańskiego programu księżycowego, Prószyński i S-ka, Warszawa 2001.

Wiesław Krajewski jest miłośnikiem astronomii i uważnym obserwatorem wydarzeń astronomicznych w Polsce i na świecie

(Źródło: „Urania — PA” nr 5/2009)