Przejdź do treści
Który to raz już pędziliśmy razem z Krzysztofem Czartem i Sebastianem Soberskim samochodem z Torunia do Warszawy na rutynowe zebranie Zarządu Polskiego Towarzystwa Astronomicznego? Gdzieś między Lipnem a Sierpcem rozdzwoniły się telefony. Co rusz do któregoś z nas dobijał się znajomy (lub nieznajomy) dziennikarz: – co z tym Czelabińskiem?! Oczywiście wiedzieliśmy, że tego dnia ma musnąć Ziemię planetoida 2012 DA14, więc pierwsze wieści o wybuchu nad Uralem potraktowaliśmy jak kawał lub dziennikarska kaczkę. Też postanowiliśmy zażartować, że właśnie jedziemy do stolicy, gdzie w związku z nalotem planetoid zbiera się… „sztab kryzysowy” polskich astronomów zwołany przez PTA! Kiedy się zorientowaliśmy, że w Czelabińsku naprawdę doszło do katastrofy, a dziennikarze biorą nasz żart całkiem serio, pospiesznie zaczęliśmy wycofywać wozy transmisyjne licznych telewizji kierujące się już na Bartycką, miejsce naszego spotkania w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika PAN. I może to był błąd!? Może mogliśmy mieć swoje przysłowiowe 5 minut, by spróbować przekonać media, społeczeństwo i rząd, że bez astronomów ten świat się zawali zbombardowany rojem asteroid albo zamarznie na kość po ustaniu aktywności słonecznej?

Wkrótce, kolejny raz odwiedziłem finał LVI Olimpiady Astronomicznej w Chorzowie, gdzie za cudowną architektonicznie bryłą Planetarium Śląskiego wstydliwie chowa się w krzakach skromna, by nie powiedzieć obskurna, kopuła największego wykonanego amatorsko instrumentu w Polsce, reflektora z 50-cm lustrem. Na cześć swojego kolegi, sławnego na Śląsku konstruktora i optyka, włodarze pawilonu ze Śląskiego Oddziału PTMA nadali Obserwatorium imię Jana Palta. Do kopuły nie trzeba zaglądać, bo pełne sterowanie może odbywać się całkowicie zdalnie, z budynku planetarium. Widząc tak niezwykłe dzieło, chce się zawołać: gdzie są fundusze, które umożliwiłyby obłożenie fasady budynku takim że samym marmurem, jak budynki planetarium!? Być może strach przed Czelabińskiem powinien nam torować drogę do niezbędnych na takie cele środków: na dokończenie dzieł wielu zapaleńców, na edukację poprzez astronomię, na dotację dla stuletniej Uranii , której nam ministerstwo na razie znów odmówiło.

Jak czelabiński grom z jasnego nieba, uderzyła nas wiadomość o śmierci dobrego ducha całego środowiska, Pawła Maksyma, dokładnie od roku stałego autora Uranii. Z Uranią wiązał ogromne, edukacyjne plany, a Urania z nim. Nie wiem, czy da się tę lukę po Pawle w Uranii jakoś załatać? Był jedyny w swoim rodzaju, pełen twórczej inwencji, wszechogarniającego humoru, niespotykanej charyzmy i wielkiej skromności. Dwukrotnie młodszy ode mnie, w Uranii łączył pokolenia! Chyba jedyny astronom amator, który swoim profesjonalizmem i zauważalną w świecie pozycją naukową, jednoczył zarówno środowisko miłośników, jak i zawodowych astronomów. Sylwetka naukowa Pawła, rola społeczna Jego działalności będzie nam towarzyszyć w kolejnych numerach. Jego Duch pozostanie na naszych kartach mam nadzieję na zawsze. Na Jego cześć nasze niebo w Kalendarzu przenosimy do wybudowanego przez Pawła Bukowca, najbliższego środka Polski obserwatorium.


Maciej Mikołajewski


Przejdź do spisu treści "Uranii" nr 2/2013