Słowo wstępne do Uranii nr 6/2018
Popularyzowanie astronomii sprawia ogromną radość i satysfakcję, wiąże się jednak z równie wielką, a może nawet większą, odpowiedzialnością za publikowane treści. Niedopuszczalne jest nadużywanie pracy innych autorów (plagiaty), a tworzenie scenariusza wystąpienia czy tekstu popularnonaukowego musi być poprzedzone gruntowną analizą źródeł. To właśnie popularyzator ma obowiązek utwierdzić słuchacza w przekonaniu, że prezentowana przez niego wiedza jest wiarygodna. Nieodpowiedzialna próba popularyzacji może niekiedy wyrządzić podobnie wielkie szkody jak propagowanie pseudonauki. Przekazywanie informacji w sposób przystępny i ciekawy dla odbiorców jest szalenie ważne, nie można jednak doprowadzać do znacznego upraszczania omawianych zagadnień i ich trywializacji. To również osobiste spotkania z ludźmi, pokazy, występy w telewizji, radiu, wywiady w prasie. Nie chodzi jednak o to, by rola popularyzatora zrobiła z nas celebrytów. Nie, ponieważ najważniejszym celem jest sprzedawanie pod strzechy naszej żywej pasji, razem z wiążącymi się z nią emocjami. To właśnie te emocje są absolutną kwintesencją misji popularyzatora. I co najważniejsze: są zaraźliwe! Dlatego miłośnicy odgrywają szczególnie ważną rolę w popularyzowaniu astronomii, szczepiąc innych swoją pasją. Ich rola jest tym większa, że z oczywistych względów liczba popularyzatorów-naukowców jest ograniczona. Działając w swoich małych społecznościach, możemy dotrzeć do ludzi, którzy w innych okolicznościach z rzetelnymi informacjami o kosmosie pewnie nie mieliby kontaktu.
Popularyzatorem może zostać praktycznie każdy – bez względu na wiek. Swoje pierwsze kroki w wykonywaniu tej misji stawiałem jeszcze jako gimnazjalista, prezentując różne aspekty miłośniczej astronomii ówczesnym… licealistom. Jak pokazuje ten przykład, tak naprawdę do rozpoczęcia działalności wystarczą chęci i odrobina zmysłu organizacyjnego. Tak duża łatwość w zostaniu popularyzatorem stwarza jednak pewne zagrożenie, że pomimo szczytnych chęci podejmowane wysiłki zrodzą skutki odwrotne od zamierzonych. Popularyzator powinien być pasjonatem i w pewnym stopniu również specjalistą w swojej dziedzinie. Wydaje się jednak, że pomimo podejmowania wielu nowych inicjatyw, popularyzacja astronomii przeżywa obecnie mały kryzys. W dobie internetu, odbiorcy cierpią na nadmiar informacji, a w ich weryfikacji zdani są sami na siebie. Brakuje rzetelnych źródeł informacji. W gazetach codziennych brak redakcji naukowych, stąd co jakiś czas (szczególnie w internecie) narażeni jesteśmy na fake newsy, cyrkulujące nawet na stronach dużych tytułów prasowych. Istnieją również sytuacje, kiedy autorzy umyślnie podpierają własne tezy szczątkowo wybranymi argumentami naukowców. Tutaj doskonale pasuje dowcip o pijaku, który w latarni nie szuka światła, tylko podparcia. Propagatorom modnych ostatnio w internecie (bo kontrowersyjnych) myśli pseudonaukowych prace naukowców służą jedynie podpieraniu z góry założonych tez. Do podobnych rezultatów doprowadzić może nieodpowiednia popularyzacja. Najlepsze intencje zapaleńców nie pomogą w promowaniu astronomii, jeśli nad treścią ich przesłania nie będzie sprawować pieczy rzetelna korekta. Należy zadać sobie pytanie: co właściwie popularyzujemy? Nie możemy przecież popularyzować niewiedzy.
Z drugiej strony, z całej Polski płynie wiele pokrzepiających przykładów inicjatyw podejmowanych oddolnie i zupełnie bezinteresownie przez miłośników i tworzone przez nich organizacje. Tysiące osób uczestniczyło w tegorocznym World Space Week we Wrocławiu czy w cieszącym się coraz większym uznaniem konkursie łazików marsjańskich ERC w Starachowicach. A przecież wydarzeń na znacznie mniejszą skalę odbywają się setki w ciągu roku. Nad wieloma z nich od stu lat trzyma straż Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii, świętujące w nadchodzącym roku swój wielki jubileusz. Od znacznie krótszego czasu mamy także Astronarium, docierające do coraz większej rzeszy widzów nie tylko na antenach telewizji i w internecie, ale również w czasie pokazów popularnonaukowych. Z pewnością nie będę odosobniony w stwierdzeniu, że swój niemały wkład w popularyzację astronomii na przestrzeni całego wieku ma sama Urania, tworząca wysiłkami redakcji i autorów rzetelne źródło informacji dla każdego zainteresowanego zgłębianiem zagadek Wszechświata.
Mikołaj Sabat
Kielce, 9 grudnia 2018 r.