Przejdź do treści

Łączy wszystkie końce

postać na ulicy

Ilustracja: Jr Korpa@Unsplash
  

Rok 2023 został ogłoszony Rokiem Kopernika. Z tej okazji, w numerze 1/2023 czasopisma Urania - Postępy Astronomii ogłoszony został konkurs literacki pt. Fantasia Copernicana na teksty z dziedziny science-fiction w języku polskim, pisane prozą, inspirowane życiem Mikołaja Kopernika. 

 

Poniżej prezentujemy opowiadanie pt. „Łączy wszystkie końce” autorstwa Dawida Bugajewskiego:

 


 

 Dawid Bugajewski

 

ŁĄCZY WSZYSTKIE KOŃCE 

 

27 maja 2754 

 

Nienawidziłem Kopernika od 22 stycznia 2754 roku – aż do dziś. Siedzę na dworcu w brudnej, opuszczonej poczekalni. Metalowa ławka odciska mi się na plecach, powietrze przesiąknięte wonią dymu tytoniowego i alkoholu. Przede mną – srebrny chwiejący się stolik pokryty kurzem. Na nim rozpadająca się książka – pierwsza od lat, jaką widzę w wersji papierowej. Nikt już takich nie drukuje. 

 

Ten styczniowy wieczór sprzed pięciu miesięcy zapamiętam chyba do końca życia. Nie było bardzo zimno, śniegu nie widzieli nigdy na żywo nawet najstarsi żyjący ludzie. Biegłem przez toruńskie uliczki na złamanie karku. Musiałem zdążyć przed Timem (tak naprawdę miał na imię Aleksander, ale nie wiedzieć, dlaczego dla wszystkich zawsze był młodym Timmym), w końcu mogło tu chodzić nawet o jego życie.  

 

Zawsze kochał patrzeć w gwiazdy, mógł o nich opowiadać godzinami. W pokoju na szafie przykleił kiedyś wydrukowany portret Kopernika, był dla niego jak idol, celebryta. – Słyszałeś, że twierdzenie Kopernika było znane już Proklosowi kilkaset lat przed naszą erą? – zapytałem go dla żartu kilka dni wcześniej. Wskazał wtedy na fotografię, chwycił delikatnie moją dłoń, jak to miał w zwyczaju i z uśmiechem kazał mi się przymknąć.  

 

Ten styczeń był w społeczeństwie wyjątkowo burzliwym. Co chwilę nowe aresztowania. Większe restrykcje. Większa cenzura. Po zachodzie Słońca na ulicach nie było już prawie nikogo, choć nikt nie wprowadził godziny policyjnej. Zrezygnowano nawet z zapalania lamp solarnych – nikomu nie oświetlałyby drogi. Wieczorem dwudziestego drugiego Tim szedł w ciemności, potykając się co chwilę o chodnik, ze śrubokrętem w dłoni. Zmierzał prosto do pomnika Kopernika, do którego teraz przykręcono tabliczkę z jakimś propagandowym napisem. Jak u Orwella – tylko Wielkiemu Bratu przypadkowo zasłonięto oczy, gasząc światła w mieście. Nie mógł znieść takiego obrzucenia błotem jego bohatera. Pomnik polskiego astronoma stał się obiektem-symbolem panującego totalitaryzmu. Ludzkość nie uczy się na błędach. Dlatego śrubokręt, który niósł w dłoni, miał pomóc mu wyzwolić pierwszego nowożytnego heliocentryka w Europie. Nie wiedział jednak, że o jego planie przypadkiem dowiedział się jeden z uczniów naszej klasy o szczególnie wypranym mózgu. Od razu poszedł powiedzieć, komu trzeba. Jednak los był po mojej stronie (a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało), bo całą jego rozmowę z dyrektorem słyszałem, stojąc przed drzwiami gabinetu, czekając właśnie na Tima. Nie wiedziałem jednak, że ten wyszedł wcześniej. Była to już godzina 18, dopiero wtedy kończyliśmy tego dnia lekcje. Pewnie poszedł prosto pod pomnik. Zacząłem biec. Pewnie dyrektor zadzwonił już, gdzie trzeba i czekają na niego. 

 

Dookoła mnie – szare, metalowe ulice. Księżycowa replika Torunia, w której mieszkam od urodzenia, w niczym nie przypomina starych zdjęć wykonanych jeszcze na Ziemi. Wszystko pokryte pyłem. W oddali, gdzieś na niebie, planeta, wcale już nie niebieska ani zielona, niezdatna do życia od kilkuset lat. Smutny widok. Teraz jednak osiągałem granice wytrzymałości, krążąc między budynkami. Co chwilę spoglądałem na zegarek. Sekundy biegły nieubłaganie. 

 

Kiedy dobiegłem na granicę placu, usłyszałem szczęk spadającej blachy. Zaraz potem syrenę policyjną, bieg mężczyzn, bieg Tima. Na zawsze zapamiętam odgłos jego panicznych kroków. Jakieś krzyki. Trzaski. Nic nie widziałem, nadal było ciemno. Kilkoro mężczyzn przeszło koło mnie bez słowa. Może jeden otarł się o moje ramię, nie jestem pewien. Kiedy zrobiło się cicho, podszedłem po omacku do pomnika Kopernika. Nagle nadepnąłem na kawałek blachy, znacznie mniejszy i lżejszy od tablicy, która wisiała tam od kilku lat. Podniosłem go drżącymi rękami i zapaliłem latarkę.  

 

moje oczy cicho srebrzyście 

szukają dryfując płaszczyzny istnień 

toną wśród chmur na oślep 

 

bo ze stron wszystkich – toń czarna 

a gdzieś w kosmosie na samym środku – słońce 

łączy wszystkie końce 

 

Tim zawsze miał talent do układania tego typu sentencji. Te słowa, napisane dość niestarannie czarnym markerem na kawałku blachy, też zapamiętam na zawsze. 

 

To właśnie od tego wieczoru nienawidziłem Kopernika. Pomnik stojący na jednym z placów księżycowego Torunia, dla innych symbol kosmicznego totalitaryzmu, dla mnie był symbolem dnia, w którym utraciłem wszystko. Trzy dni później wszedłem do pustego pokoju Tima w jego domu, trzy ulice od mojego. Pod wiszącym tam chyba od zawsze zdjęciem astronoma dokleił kartkę z tymi samymi słowami, które później chciał przywiesić na pomniku. Komputer na biurku wciąż był włączony, wyświetlał jakiś portal o astronomii. Ktoś pisał w nim o umieszczeniu De revolutionibus w Indeksie ksiąg zakazanych ponad tysiąc lat temu. Przez ponad 200 lat próbowano zakazać czytania tej książki. Ile to czasu. Po raz pierwszy pomyślałem wtedy, że to właśnie Kopernik może być najbardziej skrzywdzonym, będąc zmuszonym stać codziennie na cuchnącym placu i głosić jakieś propagandowe hasło z metalowej tabliczki. Pamięć o wydarzeniach z 22 stycznia była jednak zbyt silna, nadal nie mogłem spojrzeć na jego wizerunek bez dłoni zaciskających się w pięści. Nie kontrolując swoich własnych ruchów, wściekle zerwałem ze ściany fotografię, wywróciłem biurko z komputerem, usiadłem na środku zdemolowanego pokoju i schowałem twarz w dłoniach. Nie mogłem sobie podarować, że nie dotarłem pod blaszany pomnik chwilę wcześniej. To nawet nie były minuty, ale sekundy. Sekundy! 

 

Wróćmy jednak do teraźniejszości, nie mam siły patrzeć w przeszłość ani chwili dłużej. Siedzę w ciasnej i brudnej poczekalni na dworcu, nie wiedząc nawet, jak się tu znalazłem – nie czekam przecież na żaden pociąg, zresztą i tak wiele lat temu zastąpiono wszystkie transportem lotniczym. Przede mną, jak już mówiłem, książka. Przed chwilą znalazłem ją w gnijącej biblioteczce w rogu pomieszczenia, między starymi podręcznikami i wyrzuconą przez kogoś serią powieści miłosnych o niezbyt przyciągającym tytule. Mikołaj Kopernik, O obrotach. Nowe wydanie 2034, tak głosiła okładka. Czuję się jak we śnie, nie wiem, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Patrzę na okładkę, na tę samą twarz, co na zdjęciu w pokoju Timmy’ego. Dotykam pożółkłego papieru trzęsącą się dłonią. Otwieram na losowej stronie i zaczynam czytać.  

 

A w środku wszystkich ma swą siedzibę Słońce. Czyż bowiem w tej najpiękniejszej świątyni moglibyśmy umieścić ten znicz w innym albo lepszym miejscu niż w tym, z którego on może wszystko równocześnie oświetlać?1 

 

*** 

 

Nie wiem, od ilu godzin siedzę w tej zapomnianej przez wszystkich dziurze i czytam. Litery i słowa przenikają mnie w ciszy, przytulają mnie i owijają. Leczą. Przywracają do życia. Nagle jakby budzę się ze snu, wstaję i wychodzę. Wszystko staje się wyraźniejsze, to na pewno nie sen. Biegnę prawie tak szybko, jak tamtego wieczoru.  

 

Następnego dnia rano jakaś grupa urzędników ze zdziwieniem patrzy na Kopernika, którego mija codziennie w drodze do pracy. Na nowej, niestarannie przykręconej do pomnika tabliczce ktoś nabazgrał kilka dziwnych słów. 

 

ze stron wszystkich – toń czarna 

a gdzieś w kosmosie na samym środku – słońce 

łączy wszystkie końce (T.) 

 

W tym samym czasie ja siedzę w pustym pokoju Tima z taśmą i kawałkiem papieru w dłoniach. Ze smutnym uśmiechem przyklejam do ściany nieco pogniecioną fotografię. 

 

************************************************************************************************************************************

 

Elementy związane z życiem i badaniami Mikołaja Kopernika, które dla Autora stanowiły inspirację do powstania tekstu, to:

  • opublikowanie przez Kopernika w dziele „De revolutionibus orbium coelestium” twierdzenia z zakresu geometrii płaskiej, zwanego dziś twierdzeniem Kopernika:Jeśli wewnątrz okręgu toczy się bez poślizgu okrąg o promieniu dwa razy mniejszym, to dowolny, lecz ustalony punkt małego okręgu porusza się prostoliniowo po średnicy okręgu większego (link tutaj),
  • heliocentryczny modelu Układu Słonecznego opublikowany przez Kopernika w dziele „De revolutionibus orbium coelestium”, 
  • wpisanie „De revolutionibus orbium coelestium” na Indeks ksiąg zakazanych w 1616 roku. 

 


 

Konkurs literacki Uranii z okazji Roku Kopernika 2023

 

Jesteś fanem fantastyki naukowej? A może próbujesz sił w pisaniu literatury science-fiction? Albo może jesteś już uznanym pisarzem i chcesz uczcić Rok Kopernika 2023? W każdym z tych przypadków możesz nadesłać swoją twórczość na konkurs literacki Uranii!

 

Aby dowiedzieć się więcej o konkursie, wejdź tutaj.