Przejdź do treści

Obłok Alfa

Człowiek stojący na rozbitym szkle

Źródło zdjęcia:  PxHere. Obraz na licencji Creative Commons CC0.
  

Od dnia 1 stycznia 2024 roku wróciliśmy do konkursu literackiego Nowe Dzienniki Gwiazdowe. Do konkursu można zgłaszać własne teksty literackie pisane prozą, które należą do gatunku fantastyki naukowej. Prace powinny być inspirowana badaniami i odkryciami prowadzonymi z udziałem polskich naukowców. Zachęcamy do nadsyłania prac! Szczegółowe informacje o konkursie znajdują się na stronie Nowe Dzienniki Gwiazdowe - zasady.

 

Poniżej prezentujemy opowiadanie pt. „Obłok Alfa” autorstwa Michała Paszkowskiego nadesłane na konkurs Nowe Dzienniki Gwiazdowe:

 


 

Michał Paszkowski

 

OBŁOK ALFA

 

Wsadzam głowę pod kran. Pozwalam by strumienie wody zaczęły obrysowywać moją czaszkę. Trwam tak aż skóra przywyknie do zimna, a ego do samo upokorzenia. Unoszę się i patrzę w lustro. Widzę tylko jedną źrenicę, drugą przykrywa błotnisty płat włosów. To mój rytuał zamykania rozdziałów w życiu. Chrzczę się z grzechów przeszłości. Z dróg na skróty, bezmyślności. Ze wspomnień osób, które do siebie zraziłem albo szans, które sobie uroiłem.  

 

Podchodzę do okna, zapalam papierosa. Na chodnikach ludzie brodzą w topiącym się śniegu. Na ulicy korek. Spoglądam na ogromną tablicę LED zawieszoną na rogu kamienicy. Jest plus trzy stopnie, indeks jakości powietrza 70, indeks UV niski, w Krakowie w pożarze spłonęło dwoje dzieci, burmistrz Turynu został nakryty z kochanką. Gaszę papierosa w doniczce, ubieram się i wychodzę. To nie jest tak, że jestem w jakimś kryzysie. Nie tonę. Nie odcinam się od świata. Chodzę do pracy, umawiam się na mieście, martwię się o matkę, matka martwi się o UV. Orientuję się co dzieje się na świecie. Dzieci w Krakowie, burmistrz w Turynie. Po prostu potrzebuję zamknąć jakiś rozdział, jakiś okres pomyłek i złudzeń. Kolejne usiłowanie romansu. Kolejne emocjonalne szarpaniny. Przed wejściem do metra wpadam na rozchełstanego nastolatka. Wytrąciłem mu z ręki telefon, podnoszę go speszony. Jest cały. Nastolatek też, cały i speszony. Przeprasza mnie i znika za rogiem. Orientuję się co się dzieje na świecie bardziej niż on, niż moja matka. Do biura wpadam z godzinnym spóźnieniem.  

 

Jest minus dwa stopnie, jakość powietrza umiarkowana, PKB w czwartym kwartale plus zero cztery. W Olsztynie spłonął zabytkowy kościół, Polak Alan Fabrański odkrył nową kometę. Spóźniam się godzinę dziesięć. Moja praca to mitręga. Mitręga ciągłego przypominania się, i proszenia ludzi, których praca to mitręga. Wieczorem idę przez miasto, nie chce mi się wracać do domu. 

 

Warszawski Indeks Giełdowy zero jeden do góry, minister rolnictwa podał się do dymisji, nowo odkryta kometa może być podwójną kometą. Wszystko co mogłem przeżyć w życiu już przeżyłem. Na nic już nie czekam. Nikogo już nie spotkam. Nie ma kogoś takiego kogo bym chciał spotkać. Spóźniam się tylko pół godziny. Uświadamiam sobie, że nowe rozdziały już chyba nie działają. Kranówka nie spłukuje grzechu poznania dobra i zła, poznania złudzeń i własnych ograniczeń. Patrzenie jak po twarzy spływa mi woda już nie dodaje dramatyzmu moim bólom istnienia. Bólom fantomowym, bo co to za istnienie. Potrzebuję czegoś nowego. Czegoś do czekania. Łudzenia się.  

 

Podwójna kometa może nie być w ogóle kometą. Wieczorem zdzwaniam się z Martą. Marta to moja była. Nie mam znajomych, mam byłe i niedoszłe. Wiem, że to niezgodne z naturą. Ostatecznie do byłych dzwoni się po pijaku, nie na trzeźwo. Uspokaja mnie jej energiczny głos i optymizm. Nie marudzę jej, słucham. Na pytanie co u mnie opowiadam co u innych moich byłych i niedoszłych. Tych, które Marta zna a nawet lubi. Znów weekend, znów mnie to nie cieszy. To już nie jest chwila wytchnienia. To przerwa od mitręgi pracy, wypełniona mitręgą bycia ze sobą. Jadę z Martą i jej Markiem do Puszczy. Opowiadam im o komecie, która nie wiadomo czym jest. Opowiadam chwilę, bo kończy mi się słownictwo, dalej czytam im z telefonu: nie ma komy i warkocza. Sklasyfikowana ostatnio jako planetoida, ale już się z tego wycofano. Być może ku Słońcu pędzi po prostu olbrzymia chmura meteoroidów. Wydaje mi się to ciekawsze niż opowieści Marka o tym jak nie działają procedury w Fińskim oddziale jego firmy. Nie przebijam się z moją opowieścią. Marcie jest wszystko jedno, który z nas ją nudzi. Idzie przed siebie, my za nią. Marek opisuje nieprawidłowości, które zdiagnozował u Finów. Próbuję zapalić, ale oboje na mnie wrzeszczą. Puszczam ich przodem, palę z dala od nich, brodzę w mokrym śniegu i czytam o chmurze.  

 

- Ma za duży mimośród – drę się do nich – może w ogóle nie jest związana grawitacyjnie z Układem Słonecznym – cichnę i zatrzymuję się nad telefonem. Może nie jest związana z Układem Słonecznym.  

 

W poniedziałek wszystko sparaliżowane z powodu deszczu. Tablica LED za oknem nie działa. Piszę do mojej firmy, że pracuję dziś z domu. O trzynastej ma być konferencja Europejskiej Agencji Kosmicznej. Czekam na nią. Wreszcie na coś czekam. Smażę sobie placki na śniadanie, obiad i kolację. Chodzę po mieszkaniu, nabijam kroki, na zewnątrz wszyscy toną w błocie. Dochodzi trzynasta, nikt nie transmituje konferencji. Odświeżam serwisy informacyjne, szukam w Google. Dopiero przed szesnastą krótka informacja: „obiekt porusza się z hiperboliczną nadwyżką prędkości”, tu jakaś wartość. To obiekt międzygwiezdny. Prawdopodobnie nadleciał z gwiazdozbioru Kasjopei z miejsca bliskiego płaszczyzny Drogi Mlecznej. Nie zagraża Ziemi. W mediach pojawia się nieformalna nazwa: Obłok Alfa. Alfa pisana po polsku, bo to od pierwszych liter imienia i nazwiska odkrywcy. Co za obłok?

 

Wieczorem dostaję gorączki i drapie mnie w gardle. Ścina mnie na prawie dwa tygodnie. Gorączka to słabnie to narasta. Przez dwa tygodnie całą moją uwagę skupiają walka z infekcją i odwodzenie matki od pomysłu przyjazdu. Z jednym i drugim przegrywam. Przywozi karton pojemników z medycyną naturalną. Pomaga też na UV - mówię, ale matki to nie bawi.  

 

Wracam do biura co dobrze mi robi. Rano papieros, indeksy na tablicy ledowej. W firmie jestem przed czasem. Robię sobie kawę w biurowej kuchni. Rozmawiam z panią z firmy, która dba o biurowe rośliny. Nagle wchodzi wiceprezes, uruchamia ekspres do kawy i zaczyna nam coś pokazywać na smartfonie. To aplikacja, która streamuje obraz z kilku satelitów NASA. Wszystkie skierowane są na Obłok Alfa. Wiadomo już, że obiekt ma nawet sześćdziesiąt kilometrów długości i składa się głównie z milionów kryształów nieznanego pochodzenia. To oliwiny, krzemiany o zielonym odcieniu – doczytuję na Wikipedii. Występują często w meteoroidach, ale rzadko przekraczają milimetr wielkości. Tym czasem te największe z Obłoku dochodzą nawet do kilkunastu metrów. Wiceprezes mówi, że oglądanie tego wciągnęło go bardziej niż rozgrywki NBA. Wiceprezes uważa się za miłośnika NBA choć nigdy nie słyszałem od niego nic więcej na ten temat.  

 

Wieczorem dzwoni Marek, mówi, że miałem rację. To nie procedury były błędne tylko decyzje szefa Fińskiego oddziału. Mówię mu, że niczego takiego nie sugerowałem, ale on już jest przy Szwajcarach, którzy przyjechali na audyt do Helsinek. To nie może być tak, że nie ma na całym świecie nikogo kogo chciałbym spotkać. Kogoś z kim dobrze bym się rozumiał, z kim dobrze by się milczało. Wyciągam z lochów mojego telefonu aplikacje randkowe. Jedna od razu mnie odrzuca lodowatą atmosferą, druga budzi więcej nadziei. Po godzinie próbuję ściągnąć trzecią, której jeszcze nie używałem tak jak by tam żył jakiś inny gatunek ludzi, jakiś inny ja. Wstaję i wychodzę. Jadę do baru na Hożej, w którym kiedyś często przesiadywałem ze znajomymi. Na miejscu zamawiam Jägermeistra z sokiem mango. Renata. Nagle przypomina mi się Renata. To jest ktoś kogo chciałbym spotkać. Dlaczego przestaliśmy? Bo byłem głupi? Zbyt zmanierowany? Piszę do niej - spotkajmy się, na spontanie, jak kiedyś. Jest na urodzinach u koleżanki, ale może się wymknie. Potrzebuje pół godziny - odpowiada. Zamawiam kolejnego jagera, przeglądam wiadomości: CBA miało budżet na opłacanie prostytutek. Kryształy w Obłoku Alfa są ułożone niczym sieć neuronowa. Czy Obłok myśli? Czytam artykuł, w którym nie ma nic więcej niż w tytule. Znajduję na Youtube wywiad z jakimś fizykiem z Uniwersytetu Columbia. To, że Obłok przypomina sieć neuronową nie jest aż tak dziwne. Cały wszechświat jest tak zorganizowany, bo na neurony i ciała niebieskie działają te same prawa fizyki. Być może Obłok składa się z większej ilości elementów niż do tej pory zakładaliśmy, ale i to nie oznacza, że może działać jak mózg. Kryształy nie komunikują się ze sobą tak jak to robią neurony. Ściągam aplikację do streamingu Obłoku. Uruchamiam ją. Pojawia się informacja, że obrazy są przesyłane z pięciominutowym opóźnieniem wynikającym z odległości. Spoglądam na licznik oglądających - sto osiemdziesiąt tysięcy osób. Wczytuje się obraz. Na początku nie wiem na co patrzę. Kalibruję sobie widok cyfrowymi pokrętełkami. Obłok wygląda jak zawiesina drobnych i większych kropelek. Niektóre układają się w ciągi rozchodzące się promieniście od większych kropli. Wszystko wydaje się delikatnie poruszać. Czytam, że Obłok obraca się w wokół dwóch swoich osi a czas ich obrotu wynosi od trzech do pięciu godzin. Kryształy w obrocie odbijają światło słoneczne tworząc hipnotyczny spektakl.    Odrywam się w końcu od kosmicznej zjawy. Minęły dwie godziny. Renata pisze, że jednak nie da rady. 

 

W biurze w ciągu całego dnia spotykam dwie osoby, które mówią o aplikacji transmitującej Obłok Alfa. „To lepsze niż seriale”. Dzwoni Renata, przeprasza, możemy spotkać się dziś. Spotykamy się. Nic się nie zmieniła. Może nawet wygląda lepiej niż ją zapamiętałem. Mam dobry humor, sypią mi się żarciki nie wiem skąd, śmiejemy się. Umawiamy się na piątek na wino nad Wisłą, ma być ciepło. Przed snem włączam sobie aplikacje z Obłokiem, wkręcam się. Zmniejszam obraz by zobaczyć całość. To faktycznie wygląda jak sieć neuronowa. Czytam o procesach jakie zachodzą w mózgu. Nic z tego nie może wydarzyć się tam w zimnej próżni? Wpatruję się z mieniącą się powoli kosmiczną sieć i wyobrażam sobie, że to żywa świadomość. Spoglądam na zegarek, jest czwarta nad ranem. Za oknem pomarańczowe rozbłyski samochodu służb oczyszczania miasta. Dwaj mężczyźni zamiatają przystanek. Na tablicy LED reklama kosmetyków dla samochodów. Spóźniam się do pracy dwie godziny. Nie mam pojęcia, dlaczego to tolerują. Siadam przy biurku odpalam laptop a następnie aplikacje od Obłoku w komórce. Układam ją przy piersi, starając się stworzyć z ramion zasłonę. Hipnotyzuję się.  

 

Pijemy z Renatą wino nad Wisłą. Schowaliśmy się w pierwszym, przedwiosennym tłumie. Zgubiłem się już co do tego czy picie na bulwarach jest legalne czy nie. Lądujemy u mnie. Zasypiamy przytuleni, nic więcej, tylko przytuleni. Nie robię założeń, nic sobie nie roję. Nie mam już czym obmywać się z rozczarowań.  

 

Spotykamy się co kilka dni. Jest wino i przytulanie. Nie wiem, dlaczego tak, ale tak jest dobrze. Nie wkręciła się w space opera Obłoku Alfa. I ja wchodzę do aplikacji rzadziej. Czytam coś czasem. Pojawiają się badania socjologiczne pokazujące, że regularne obserwowanie Obłoku poprawia nastrój, uspokaja. Ludzie, którzy spędzają codziennie choć kilka minut na oglądaniu kosmicznej transmisji lepiej oceniają swoją sytuację życiową a nawet to co dzieje się w ich kraju. Większość naukowców obśmiewa przekonania, że chmura może być bytem myślącym. Ci którym zależy na utrzymaniu swojego statusu popularyzatora nauki starają się tonować. Ostatecznie nie wiemy. W zasadzie nic spektakularnego nie ma prawa tam się dziać, nie mamy na to żadnych dowodów, ale też nie wiemy nic co ten twór uformowało w taki sposób. Moglibyśmy dowiedzieć się więcej gdybyśmy wysłali tam sondy, ale nawet kiedy po minięciu Słońca obiekt zwolni to dogonienie go może zająć nawet dekadę. I nie ma pewności czy technicznie jesteśmy gotowi do zbadania go. 

 

Wyjeżdżamy z Renatą na Wielkanoc do Mikołajek. Rano idziemy na śniadanie do knajpy. Jest oczywiście za późno na śniadania więc zamawiamy gofry z bitą śmietaną. Przez chwilę oboje skrolujemy wiadomości i media społecznościowe. Ona pierwsza odkłada telefon. Przygląda mi się, podnoszę wzrok znad telefonu.  

 

- Co? – pytam, bo coś w mojej twarzy studiuje. 

- Co? – powtarzam. 

- Nic – odpowiada.  

- Chcesz się przejść? 

- Zimno jest. 

- Chcesz jeszcze coś zamówić? 

- Jesteś z maja, prawda?  

 

Zastanawiam się chwile, o co w ogóle pyta.  

- Z dwunastego? 

 

Uśmiecham się jedynie. Skąd ona to pamięta, nigdy nie obchodziłem urodzin.  

- Po co ci to?  

- Po nic. 

 

Wstajemy, wychodzimy. Na moście nad kanałem nagle wypala:  

- Jesteś numerologiczną ósemką. Wiedziałeś? 

 

Marszczę brwi, upewniam się czy żartuje. Ale ona nie żartuje.  

- Jezu – cedzi – cały świat opiera się na potędze liczb. Ta twoja astrofizyka też. 

 

Nie pamiętam co odpowiedziałem. Bełkotałem coś bez ładu. Bez namysłu. Nie pamiętam co odpowiedziałem.  

 

 Podchodzę do okna, zapalam papierosa. Na chodnikach ludzie brodzą w topiącym się śniegu. Na ulicy korek. Spoglądam na tablicę LED. Jest dwa stopnie, indeks jakości w normie, w Częstochowie spłonęła altanka działkowa. Do biura staram się dotrzeć punktualnie. Spóźniam się dziesięć minut. Odpowiadam na maile, przypominam się ludziom ze sprawami. Zamykam się w kiblu i godzinę wpatruję się w Obłok. W Wenezueli władze uruchomiły całodobową transmisję z Alfy w publicznej telewizji. Liczą na wzrost poparcia jaki zanotowały rządy w kilku krajach. Kolejne badania potwierdzają, ludzie obserwujący kosmicznego gościa są szczęśliwsi od ludzi z grupy kontrolnej. Biskup Orleanu grzmi, że do czasu wyjaśnienia czym tak naprawdę to jest transmisje powinny być zablokowane. Nie wiemy z czym się mierzymy – wtórują pastorzy z Wyoming. Nie tonę. Nie odcinam się od świata. Dzwonię do Marty. Też wieczorami spogląda na Obłok. Marek nie, Marek podejrzewa, że nie ma żadnego obłoku. To nowa inżynieria społeczna. Matki nawet o to nie pytam. Mówi, że nie śpi ostatnio, bo martwi się czy zrobią dojazd do jej domu po wyasfaltowaniu drogi. Zrobią - tłumaczę, sprawdzaliśmy to, ale ona nie jest przekonana.  

 

Siadam w barze na Hożej. Zamawiam sam sok, alkohol, zaburza hipnotyzowanie się Obłokiem. Nie czuję się od tego szczęśliwszy. Czuję, że znalazłem bratnią duszę. Nie obchodzi mnie czy oliwiny myślą. Patrzę, jak bezustannie zmienia się ich obraz, w miarę obrotów i przemieszczania się w przestrzeni kosmicznej, jak poszczególne obszary zmieniają nasilenie odbijanego światła. Czuję jakąś trudną do wyrażenia więź z tym czymś. Nie wiem, jak to opisać. Marta twierdzi, że wie o czym mówię. Uczucie głębokiego porozumienia. Ze sobą, ze światem. 

 

Są najnowsze statystyki. Prawie miliard ludzi na Ziemi wodzi codziennie wzrokiem za chmurą. Psycholodzy mówią, że to nic innego jak medytacja, że w końcu podnieśliśmy głowy i zauważyliśmy czego jesteśmy częścią. Skalibrowaliśmy skale odniesienia codziennych spraw. Nie wiem, czy ja skalibrowałem. Ale na koniec dnia, cokolwiek by się nie działo, siadam do aplikacji i patrzę w Obłok. Zlewam się z nim. Daje mi to poczucie wszechogarniającego bezpieczeństwa.  

 

W dniu moich urodzin dociera do mnie coś o czym media piszą już od jakiegoś czasu. Obłok w ciągu czterech, pięciu tygodni zacznie znikać w ciemnych otchłaniach kosmosu. On nie stoi w miejscu. Nie świeci własnym światłem. Jego obraz już jest słabszy. Co się stanie z milionami ludzi, którzy dzięki niemu zaczęli doświadczać w życiu szczęścia? Palę papierosa i wpatruję się w martwy punkt za oknem. Wodzę nerwowo palcem po ekranie telefonu wyświetlającym aplikację. Boję się, że kiedy włączy się wygaszacz, nie zobaczę już transmisji z Obłoku.  

 


K O N I E C

 

Inspiracją do napisania pracy konkursowej były badania prof. Romualda Tylendy z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN zaprezentowane w 38 odcinku Urania TV pt. „Czerwone nowe i echo świetlne”, badania prowadzone przez Michała Drahusa i Piotra Guzika z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, dotyczące międzygwiezdnej komety C/2019 Q4 (Borisov), opisane na portalu Uranii w artykułach pt. „Polacy wykryli nikiel w atmosferze międzygwiazdowej komety 2I/Borisov” i „Polacy badają kolejny obiekt spoza Układu Słonecznego” oraz artykuł pt. „Czy Wszechświat organizuje się niczym sieć neuronowa?”, który również można przeczytać na portalu Uranii.

 


Opowiadanie ukazało się drukiem w Uranii nr 2/2024


 

Konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe

Nowe Dzienniki Gwiazdowe

 

Jesteś fanem fantastyki naukowej? A może próbujesz sił w pisaniu literatury science-fiction? Zapraszamy do przysyłania prac na konkurs literacki Uranii Nowe Dzienniki Gwiazdowe.

 

Aby dowiedzieć się więcej o konkursie Nowe Dzienniki Gwiazdowe, wejdź tutaj.